Czasy się zmieniają, ale Strefie Wolnego Słowa nadal przybywa absurdalnych procesów. Tym razem Prokuratura Rejonowa Warszawa-Praga skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Grzegorzowi Wierzchołowskiemu za artykuł, w którym zawarto prawdziwe informacje na temat niedoszłej wicekonsul Polski w Manchesterze.
- Zostałem oskarżony za opublikowanie artykułu, w którym nie ma ani jednego nieprawdziwego bądź zniesławiającego stwierdzenia. Fakt, że pani Katarzyna C. była wspierana przez Ruch Autonomii Śląska, jest bezsprzeczny i jest wiele dowodów go potwierdzających – mówi Grzegorz Wierzchołowski, redaktor naczelny portalu Niezależna.pl.
Chodzi o artykuł pt. „Katarzyna C. (nazwisko skrócone z uwagi na wymogi prawne) związana z RAŚ nie będzie wicekonsulem” zamieszczony w czerwcu 2016 r. Autor opisywał w nim sprawę doktor prawa, która miała zostać dyplomatą w Manchesterze, ale ostatecznie jej kandydatura została zablokowana, gdy wyszło na jaw, że była ona wspierana przez Ruch Autonomii Śląska.
Wszystkie informacje podane w artykule były prawdziwe. Mimo to Katarzyna C. przedstawia się dziś jako ofiara nagonki prawicowych mediów, gdyż nie czuje się współpracownikiem RAŚ.
Tymczasem na stronach internetowych Urzędu Miasta Siemianowice Śląskie w artykule „Nowy skład rady miasta” znajdziemy informacje, że Katarzyna C. jest radną RAŚ. Jest też wiele doniesień medialnych o wsparciu, które Katarzynie C. w wyborach udziela RAŚ, a także wspólne zdjęcie wyborcze z liderem Ruchu Jerzym Gorzelikiem.
– Nigdy nie byłam związana z RAŚ, czuję się raczej częścią prawej strony sceny politycznej – twierdziła w rozmowie z Onetem Katarzyna C. Nie jest jednak konsekwentna. W rozmowie z „Dziennikiem Zachodnim” mówi już bowiem inaczej. „Poparcia RAŚ się nie wypieram, choć była to współpraca techniczna – by odsunąć od władzy, obecnie należącego do PiS ówczesnego prezydenta Jacka Guzego. (…) Zresztą moje drogi z RAŚ szybko się rozeszły. Nawet zażądano ode mnie rezygnacji z mandatu” – mówiła w wywiadzie C.
Sytuacja jest absurdalna.
– Sam fakt, że prokuratura się przyłącza do prywatnego pozwu w momencie, kiedy osoby składające zawiadomienie stać na prawników i mają silną pozycję społeczną, jest sytuacją niebywałą. Jeszcze można by zrozumieć, gdyby pokrzywdzony nie w pełni mógł realizować swoje prawa. Tymczasem mówimy o ludziach zamożnych, którzy sobie świetnie radzą. Co tu robi prokuratura i po co ona w ogóle tu się pojawia? To niezrozumiałe i wygląda na prywatną wendetę wymiaru sprawiedliwości wobec dziennikarzy o konserwatywnych poglądach – mówi nam Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej”.