Do nieprzyjemnego incydentu doszło w jednym z bydgoskich hoteli. Zaproszony, jako gość specjalny festiwalu filmowego Camerimage 50-letni znany operator filmowy wywołał niemałe zamieszanie. Wezwanym na miejscu policjantom naubliżał i zaczął się z nimi szarpać. Zacznijmy jednak od początku.
Nad ranem policja otrzymała zgłoszenie dotyczące awantury, do której doszło w hotelu w Bydgoszczy.
- O piątej rano mieliśmy zgłoszenie dotyczące awantury, którą miał wszcząć 50-letni obywatel USA z ratownikami medycznymi. Po przyjechaniu na miejsce mężczyzna szarpał się z ratownikami i nie reagował na polecenia policjantów. Sam miał obrażenia twarzy. Jego agresja skierowała się w stronę policjantów, którym naubliżał i naruszył ich nietykalność cielesną"
– relacjonuje rzecznik bydgoskiej policji podinsp. Monika Chlebicz.
Tymczasem media błyskawicznie podchwyciły cały temat i informowały, że sprawcą całego zamieszania jest znany operator filmowy, gwiazda Hollywood - Matthew L., który w 2006 r. był nominowany do nagrody Satelita i brał udział w głównym konkursie Camerimage za film „Źródło”. Za pracę przy „Czarnym łabędziu” był cztery lata później nominowany do Oscara.
Rzeczniczka bydgoskiej miejscowej policji zapytana wprost, czy chodzi o Matthewa L., powiedziała, że pojawiają się takie informacje, a ona nie może zaprzeczyć.
- Po licznych konsultacjach trafił do policyjnej izby zatrzymań. Jutro planowane jest wykonanie z nim czynności procesowych, gdyż policjanci złożyli zawiadomienie o znieważeniu i naruszeniu ich nietykalności cielesnej. Obecnie jest osobą zatrzymaną. Policjanci mieli też docierać do ratowników medycznych w sprawie tego, czy oni będą również składali zawiadomienie w tej sprawie
– powiedziała Chlebicz. Dodała, że mężczyzna był bardzo pijany.
Znany operator został przewieziony do szpitala z uwagi na jego stan zdrowia.
Do całej sprawy odniósł się także dyrektor festiwalu Camerimage Marek Żydowicz. Przyznał, że wie o całej sprawie.
- Ale cóż, nie jesteśmy odpowiedzialni za to, co nasi goście robią w godzinach „pozafestiwalowych”. Ubolewam bardzo nad tym, że taka rzecz się stała. Będziemy się dowiadywać, jaka była przyczyna i co się w ogóle dokładnie wydarzyło, bo na razie znamy to z opowieści, relacji. Najgorsze jest to, że osoby, które pełnią służbę, żeby nam udzielać pomocy, w takich sytuacjach cierpią. To jest najgorsze i absolutnie niedopuszczalne, żeby te osoby były poszkodowane
– wskazał Marek Żydowicz.