W dawnej Polsce artykułem pierwszej potrzeby w domowej apteczce było… kadzidło. Usuwano nim zaduch i smród w mieszkaniach, a wonne nacierania miały zabić pot i brud ciała. Zapomniano o wysokich standardach czystości jakie narzuciło średniowiecze. Zamiast wietrzyć komnaty, domy i salony – okadzano je jałowcem i innymi kadzidlanymi wonnościami. Podobno jeszcze w XIX wieku niektóre wysoko urodzone damy nakazywały okadzać pomieszczenie, w którym przebywał, choć przez chwilę, ktoś gorszego stanu.
Generalnie w społeczeństwie zapanował przesąd, który wyznawali wszyscy – niezależnie od tego z jakich warstw pochodzili – a który wyrażał się w dobitnym stwierdzeniu powtarzanym przez matrony, ojców rodzin czy kuzynów: świeże powietrze szkodzi zdrowiu!
W kobiecej gotowalni na pierwszym miejscu stawiano więc pachnące wody. Najpierw popularna była larendogra czyli rodzaj wody zapachowej, której powstanie przypisywane było jakoby królowej węgierskiej, stąd nazwa pochodziła od słów „la reine de Hongrie” („królowa Węgier”). Potem pojawiła się i zdobyła rynek europejski woda kolońska, którą prawdopobnie wynalazł Giovanni Maria Farina. W 1819 roku w Kolonii działało ponad 60 wytwórni tego kosmetyku opartego na bazie olejków z bergamotki, pomarańczy, goździków i cytryny. Niestety w Europie funkcjonowało też powiedzenie „pachnieć Eau de Pologne”. Oznaczało ono ni mniej ni więcej tylko osobnika śmierdzącego. Wreszcie druga połowa XIX wieku przestała zlewać brudne ciała perfumami i zaczęto używać środków czystości oraz dbać o higienę. Nawoływali do tego lekarze, którzy uświadamiali ludziom, że pachnidła nie są w stanie zrównoważyć szkód jakie wyrządza brud i zaduch. Przemysł perfumiarski, który mocno już stał na nogach, nie dał się wyrugować z rynku i tworzył kolejne zapachy rozchwytywane wśród modnego światka.
Co ciekawe w dobie biedermeieru nader mocno perfumowali się panowie, podobno nawet ci, co szli do walki zlewali się niepomiernie. Pewien znany adwokat petersburski, przyjaciel malarza Orłowskiego i poety Mickiewicza, owiany był legendą, że swymi perfumami usuwa ból zębów. Opowiadano, że pewna rosyjska dama nagle zaczęła nocą cierpieć z bólu w swej sypialni. O 4 nad ranem po pokojach rozszedł się intensywny zapach perfum i zaraz też pojawił się jego „właściciel” – pięknie wystrojony Polak. Kilka chwil później zęby… uspokoiły się całkowicie.