Lewicowi działacze , feministki i reszta zwolenników aborcji chciała dzisiaj przejść ulicami Warszawy. I nawet zebrała się niewielka grupka z transparentami absurdalnej treści, np. \"aborcja znaczy życie\". Nie dotarli jednak do celu - ich marsz został rozwiązany przez policję.
Około godziny 18.30 policja poinformowała uczestników marszu zwolenników aborcji, który przechodził ulicami stolicy, o jego rozwiązaniu.
Podczas manifestacji zapalono liczne race, służby porządkowe uznały, że naruszone zostały warunki demonstracji.
W niedzielę o godzinie 17 na Rondzie Dmowskiego w Warszawie rozpoczął się marsz zwolenników szeroko dostępnej aborcji.
"Aborcyjny Dream Team on tour" organizuje marsz "po aborcję". W przedsprzedaży już książka "Aborcja jest OK!". W ramach "rozgrzewki" są zachęty, by drukować "aborcyjne transparenty". Na FB wydarzenia rządzi - a jakże - hasło "aborcja jest OK".
— Jacek Gądek (@JacekGadek) 28 września 2018
Co za upadek.
Na profilu w mediach społecznościowych organizatorzy tak pisali o wydarzeniu: "aborcja - legalna, bezpieczna, darmowa i przede wszystkim faktycznie dostępna zawsze wtedy, kiedy jest potrzebna, niezależnie od powodu, który towarzyszy osobie w podjęciu decyzji o niekontynuowaniu ciąży. Bez wstydu, bez lęku, bez strachu - z takimi postulatami przejdziemy w Warszawie 30 września, świętując Światowy Dzień Bezpiecznej Aborcji".
Dwukrotnie w historii doprowadziliśmy do liberalizacji aborcji - w 1994 i 1997 r. Nie poddamy się i teraz i doprowadzimy do tego, że #aborcja będzie w Polsce legalna i bezpieczna! https://t.co/OdNsqDLTBQ
— SLD Lewica Razem (@sldpoland) 30 września 2018
Manifestujący nieśli różne transparenty o skandalicznej treści, m.in. "Cześć i chwała aborterom", "Prawo do aborcji prawem człowieka". Przy trasie marszu stali działacze pro-life z plakatami mówiącymi o zabijaniu nienarodzonych dzieci.
Podczas manifestacji odpalono liczne race. Około godziny 18.30 policja poinformowała o rozwiązaniu zgromadzenia, tłumacząc to naruszeniem warunków demonstracji.