Marszałek Senatu przypomniał, że kilka dni temu w orędziu apelował o pojednanie, ponieważ "podzielony naród jest łatwiejszym celem dla tych, którzy rzeczywiście źle polskie życzą".
- Po paru dniach nastąpił taki niczym nie uzasadniony atak na Polskę i to z ust prezydenta ogromnego kraju, tym bardziej w takich okolicznościach naród powinien być zjednoczony, bo nie ma wątpliwości, że to nie jest przypadkowa wypowiedź
- zaznaczył Grodzki.
W tej materii - jak dodał - „oczywiste jest, że opozycja i rząd powinny mówić jednym głosem”. - Mam jedynie wątpliwość taką, że ponieważ zaatakował nas i to brutalnie, prezydent sąsiedniego kraju, najwłaściwsza byłaby odpowiedź z ust prezydenta naszego kraju, bo to jest ten poziom - podkreślił.
- Oświadczenie premiera Morawieckiego przeniosło dyskusję na wyższy poziom i dobrze, natomiast prezydent z niezrozumiałych dla mnie powodów milczy, a jest najwłaściwszą osobą do udzielenia odpowiedzi
- dodał.
Słowa prezydenta Władimira Putina okazały się „zaskoczeniem” dla marszałka Senatu. Grodzki zwrócił uwagę, że niedawno on sam spotkał się z ambasadorem Rosji.
- W uzgodnieniu z panem ministrem Czaputowiczem dość twardo przedstawiłem oczekiwania strony polskiej - między innymi zwrot Tupolewa, zakończenie okupacji Ukrainy, otwarcie rosyjskiego rynku dla polskich towarów eksportowych i poszukanie w moskiewskich archiwach miejsca pochówku żołnierzy AK, zabitych w trakcie tak zwanej obławy augustowskiej
- powiedział.
- To zostało przyjęte, ambasador Rosji przedstawił swoje uwagi odnośnie pomników, ale rozmowa byłą na dobrym poziomie - zapewnił Grodzki.
Zaznaczył, że w uzgodnieniu z MSZ powstał jednocześnie pomysł otwarcia kanału polsko-rosyjskich rozmów na poziomie wicemarszałka Senatu i wiceprzewodniczącego Rady Federacji. - To zostało dobrze przyjęte i miałem nadzieję, że zaistnieje, natomiast parę dni później nastąpił ten okropny atak i wszystko runęło, jak domek z kart - powiedział Grodzki.