Tuż po godzinie 21:00 rozpoczęła się debata nad wnioskiem Platformy Obywatelskiej o odwołanie minister edukacji narodowej Anny Zalewskiej. Co zarzucają szefowej resortu edukacji politycy opozycji? Ich zdaniem... doprowadziła ona m.in. do przepełnienia szkół.
W uzasadnieniu wniosku oceniono, że szefowa MEN, reformując edukację, m.in. wprowadziła do szkół chaos, skróciła o rok edukację ogólną, obciążyła uczniów klasy VII i VIII nadmiernym i niemożliwym do zrealizowania materiałem, w efekcie czego są zestresowani i przemęczeni, a także, że doprowadziła do przepełnienia szkół podstawowych.
#terazwSejmie Debata nad wnioskiem o wyrażenie wotum nieufności wobec Minister Edukacji Narodowej Anny Zalewskiej. Jako pierwsza głos zabrała Urszula Augustyn - przedstawiciel wnioskodawców. pic.twitter.com/YT6Db0vvww
— Sejm RP (@KancelariaSejmu) 2 października 2018
Według PO nauczyciele masowo uciekają ze szkół, bo m.in. nie chcą pracować w kilku placówkach, by uzbierać godziny do pełnego pensum.
Komisja edukacji, nauki i młodzieży rekomendowała Sejmowi odrzucenie wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec minister edukacji.
To już drugi wniosek PO o odwołanie Zalewskiej ze stanowiska. Pierwszy Sejm odrzucił w listopadzie 2016 r.
Poseł PiS Dariusz Piontkowski mówił, że na posiedzeniu sejmowej komisji edukacji, nauki i młodzieży, która opiniowała wniosek, trudno było znaleźć jego autora, który "chyba wstydził się przyznać".
- Tyle tam jest manipulacji, przemilczeń, przeinaczeń czy wręcz kłamstw. Zastanawialiśmy się w związku z tym, czy w gabinecie cieni już całkiem zgasło światło, czy też państwo postanowili pójść za głosem jednego z największych manipulatorów w historii, próbując stosować metodę, że kłamstwo wielokrotnie powtarzane przez niektórych będzie traktowane jako prawda – mówił.
Poseł PiS stwierdził, że było wyraźnie widać, iż składający wniosek i go popierający oraz Prawo i Sprawiedliwość mają zupełnie inną wizję edukacji w Polsce.
- Państwo nie widzieli tego, że chociażby nauczyciele uniwersyteccy wskazywali, że szkoła średnia w starym systemie to był półtoraroczny kurs przygotowujący do matury; że nauczanie ogólne kończyło się po pierwszej klasie szkoły średniej; że rodzice protestowali przeciwko temu, że ich dzieci nie mogą normalnie uczyć się w tych szkołach; że odbywały się głodówki protestujące, że ograniczyliście nauczanie historii i zakończyliście nauczanie jej jako ciągłego wykładu w pierwszej klasie szkoły ogólnokształcącej – wyliczał.
Wskazał, że opozycja podnosi, iż nie wszystkie postulaty związków zawodowych są realizowane.
- Zapominacie, jak często związki zawodowe wychodziły na ulice, gdy wy rządziliście i ani razu ich nie słuchaliście – mówił.
Akcentował, że część postulatów związkowych została zrealizowana, ale nie wszystkie, m.in. dlatego, że - jak mówił – niekiedy są sprzeczne z postulatami samorządów.
Przekonywał, że "wbrew temu, co mówiła opozycja, że będzie chaos po każdym etapie reformy, dziś szkoły spokojnie funkcjonują".
- Zmianowość, o której mówiliście, pojawiła się wtedy, kiedy dzieci sześcioletnie zmusiliście do pójścia do szkoły. Wtedy nie martwiliście się tym, że malutkie dzieci uczyły się do godz. 18 czy 19. W ogóle tego problemu nie zauważaliście. Nie zauważaliście, gdy władze samorządowe z Platformy likwidowały szkoły, w Warszawie ponad 20, i to stąd m.in. jest problem ze zmianowością w dużych miastach. Przekłamany wniosek nie może być przyjęty przez wysoką izbę, a reforma, którą realizujemy, jest zgodna z potrzebami Polaków – powiedział.