Mecenas Roman Giertych, pełnomocnik Geralda Birgfellnera, bardzo często w ostatnich tygodniach bywa w mediach. Nie inaczej było dzisiaj. W przerwie przesłuchania jego klienta stwierdził, iż jest ono "bardzo nużące". Najzabawniejsze jednak było domaganie się od prokuratury wszczęcia śledztwa i przesłuchania już jutro Jarosława Kaczyńskiego, bo klient Giertycha ma.... "zobowiązania biznesowe" i będzie przez jakiś czas niedostępny.
Austriacki biznesmen Gerald Birgfellner zeznaje po raz piąty w warszawskiej prokuraturze. Po dwóch i pół godzinie ogłoszono godzinną przerwę. W jej trakcie do dziennikarzy wyszedł Giertych, który ocenił dotychczasowe przesłuchanie jako "bardzo nużące".
"Mamy do czynienia z sytuacją zniecierpliwienia z naszej strony, dlaczego prokuratura nie wszczyna postępowania. Oczekujemy jak najpilniejszego wszczęcia. Mam nadzieję, że jeżeli dzisiaj prokuratura by wszczęła postępowanie, miałaby szansę jutro przesłuchać Jarosława Kaczyńskiego, to moglibyśmy w środę zrobić konfrontacje i to jest naszym oczekiwaniem na środowy termin, abyśmy mieli konfrontacje, jeżeli prokuratura uzna, że są sprzeczności w zeznaniach"
- stwierdził Giertych.
To nie było jedyne zaskakujące stwierdzenie.
Mecenas podkreślił, że Birgfellner zapowiedział, że po środowym przesłuchaniu w prokuraturze ma on zobowiązania biznesowe i w związku z tym przez jakiś czas nie będzie dostępny.
"W związku z tym oczekujemy, że prokuratura jeszcze dzisiaj wszcznie postępowanie"
- powtórzył.
"Na razie idzie dosyć merytorycznie dzisiaj, zobaczymy jak będzie dalej"
- dodał.
Podsumujmy: Birgfellner ma biznesowe obowiązki, więc jego adwokat oczekuje, że prokuratura dostosuje swoje czynności do kalendarza świadka? Serio?