Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Gdańskie Nieruchomości o zarzutach PiS

Procedury przetargowe realizowane przez Gdańskie Nieruchomości, w zależności od wartości szacunkowej zamówienia, prowadzone są na podstawie obowiązujących przepisów prawnych, w tym ustawy Prawo Zamówień Publicznych - oświadczyła rzeczniczka prasowa spółki Aleksandra Strug w odpowiedzi na zarzuty radnych PiS.

Rzeczniczka Gdańskich Nieruchomości dodała, że szczegółowe wyjaśnienia poruszanych kwestii przez radnych Prawa i Sprawiedliwości zostaną "przekazane niezwłocznie po otrzymaniu dokumentacji", o której była mowa podczas konferencji prasowej PiS.

Reklama

Przewodniczący klubu radnych PiS w Radzie Miasta Gdańska Kacper Płażyński poinformował, że w ostatnich tygodniach radni PiS odbierają wiele sygnałów od mieszkańców o nieprawidłowościach w działalności miejskiego zakładu budżetowego Gdańskie Nieruchomości.

"W ostatnim czasie pracownicy tej spółki przekazali nam dokument wewnętrzny. Tezy w nim zawarte wydają się dość poważne i wymagają tego, aby podzielić się z nimi opinią publiczną, ale też wymagają komentarza ze strony władz Gdańska. Wynika z niego, że w Gdańsku możemy mieć do czynienia, niestety, przynajmniej w jakimś zakresie, z ustawianiem przetargów przy remontach, które nie wymagają procedury z ustawy o zamówieniach publicznych, czyli do wartości 30 tys. euro"

- powiedział Płażyński.

Jak dodał, według wewnętrznego dokumentu z Gdańskich Nieruchomości za niektóre z prac spółka płaciła większe pieniądze, niż wynikałoby to z zawartych kontraktów. Dla przykładu za jedno ze zleceń z lutego 2018 r. wykonawca dostał ponad 61 tys. zł, choć umowa opiewała na kwotę ponad 43 tys. zł. Według Płażyńskiego w spółce brakuje podstawowych dokumentów związanych z procedurą wyboru oferty. "A w jednym przypadku adnotacje na dokumencie dokonywane są nawet ołówkiem" - zaznaczył.

Remonty przez Gdańskie Nieruchomości dokonywane są "na gębę", a chodzi przecież w poszczególnych przypadkach o kilkadziesiąt tysięcy złotych. Możemy więc mieć do czynienia ze skalą setek tysięcy, a nawet milionów złotych. Umowy - jak się okazuje - są zawierane dopiero po dokonaniu remontów, a tak naprawdę dopiero po rozpoczęciu prac audytowych przez pracowników firmy. Ciężko jest więc wymagać dokumentów przetargowych, skoro nawet umów się nie podpisuje

- ocenił szef klubu radnych PiS.

Na pytanie dziennikarzy Płażyński dodał, że klub PiS nie będzie ws. Gdańskich Nieruchomości składać zawiadomienia do prokuratury. "Złożymy w tej sprawie interpelację do władz Gdańska. Od udzielonej odpowiedzi uzależniać będziemy dalszy tok postępowania w tej sprawie. Zakładam, że jeżeli pojawi się faktycznie uzasadnione podejrzenie, że mogło dojść do przestępstwa, to nawet nie my, radni, ale władze miasta na poziomie prezydenta, same powinny w tej sprawie złożyć zawiadomienie do prokuratury" - ocenił.

Radny PiS Andrzej Skiba dodał, że w zebranych informacjach o Gdańskich Nieruchomościach radni opierali się też na ustaleniach z nagłych kontroli w spółce, na które pozwala im znowelizowana ustawa o samorządzie gminnym.

"Gdańskie Nieruchomości wydały jednak ostatnio absurdalne zarządzenie, które z dniem 14 stycznia ograniczyło nam czasowo możliwości zgodnych z prawem kontroli. O ile wcześniej mogliśmy żądać dokumentów, zgodnie z ustawą, praktycznie tego samego dnia, to teraz Gdańskie Nieruchomości ogranicza nasze możliwości kontrolne wskazując, że musimy tego dokonywać na piśmie, a strona urzędowa wyznaczyła sobie termin do 14 dni, a niekiedy nawet do dwóch miesięcy"

- mówił Skiba.

Na konferencji prasowej przypomniano, że w Gdańsku na możliwość skorzystania z mieszkania komunalnego lub socjalnego czeka blisko 2 tysiące rodzin, a w mieście znajduje się ok. 1000 pustostanów.

Reklama