PODMIANA - Przestają wierzyć w Trzaskowskiego » CZYTAJ TERAZ »

"Gazeta Polska" ujawnia fakty z przeszłości ojca Tomasza Grodzkiego. Co na to politycy?

Ojciec marszałka Senatu prof. Tomasza Grodzkiego – Stanisław Grodzki – był funkcjonariuszem Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego – wynika z akt Instytutu Pamięci Narodowej, do których dotarła „Gazeta Polska”. W programie "W punkt" w Telewizji Republika gość Katarzyny Gójskiej senator Jan Filip Libicki stwierdził, że jest to "atak" na marszałka i chciałby poznać... jego wersję.

zdjęcie ilustracyjne,
zdjęcie ilustracyjne,
Telewizja Republika/printscreen

Dorota Kania dotarła do akt Instytutu Pamięci Narodowej, z których jasno wynika, że Stanisław Grodzki, ojciec prof. Tomasza Grodzkiego, został pozyskany przez UB 1 lipca 1951 r. Był wtedy absolwentem Akademii Medycznej w Poznaniu. Wojewódzki Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Poznaniu skierował go do służby w więzieniu w Grodzisku Mazowieckim. Na wszystko są dokumenty, które Dorota Kania publikuje w najnowszym tygodniku „Gazety Polskiej”.

O komentarz do tych informacji Katarzyna Gójska poprosiła senatora Jana Filipa Libickiego.

Nie znam tej informacji. Dowiaduję się o niej od pani. Pani reprezentuje wersję "Gazety Polskiej". Rozumiem, że pan marszałek Grodzki, kiedy ta publikacja się ukaże, wtedy się do niej odniesie. Jeżeli pojawia się w mediach coś, co ma formę ataku, to oczekiwałbym jakiejś odpowiedzi

- stwierdził.

Na uwagę redaktor Gójskiej, że to nie jest atak, tylko informacje podparte dowodami w postaci dokumentów, senator opowiedział o akcji "Gazety Polskiej" z kopertą dla Tomasza Grodzkiego.

To, co "Gazeta Polska" pisze teraz o ojcu pana marszałka Grodzkiego, wpisuje się w cały ciąg

- stwierdził Libicki.

Marek Suski powiedział, że wolałby opierać się nie na wersjach, a na dokumentach.

Jak są dokumenty publikowane w "Gazecie Polskiej", to one są nieważne, bo to "Gazeta Polska". To jest sposób myślenia opozycji. Każdy niewygodny fakt będzie atakiem

- zauważył.

Jednym z tematów była nowelizacja ustaw sądowych, którą podpisał Andrzej Duda, o czym poinformował dziś rzecznik prezydenta Błażej Spychalski.

Jeśli pójdziemy dalej tym tokiem myślenia, to pan prezydent będzie mógł powoływać na sędziów ludzi bez wykształcenia prawniczego, rzeźników, kominiarzy ślusarzy itd. To w czasach stalinowskich nazywało się „kursy Duracza”, ktoś był tramwajarzem, a po przyspieszonym kursie zostawał sędzią

- próbował ironizować Jan Filip Libicki.

Gdybyśmy szli tokiem myślenia opozycji, doszlibyśmy do takiego absurdu, że sędziami zostawałyby tylko dzieci ubeków, a nikt inny nie mógłby wejść do tego zawodu, bo takie są właśnie skutki waszych propozycji. W Polsce ma być praworządność, a sędziowie mają być uczciwymi osobami z przygotowaniem do zawodu i takich ludzi pan prezydent powołuje

- odpowiedział Marek Suski.

Inni sędziowie, odmawiając prezydentowi prerogatyw, łamią konstytucję. To jest anarchia i jestem bardzo wdzięczny panu prezydentowi, że podpisał te ustawy, bo one kończą tę anarchię, a wprowadzają ład, wprowadzają po prostu porządek, to, czego wy nie znosicie, bo wy chcielibyście, żeby w Polsce był bałagan, na zasadzie „im gorzej tym lepiej”

- podkreślił poseł PiS.

 



Źródło: Telewizja Republika, niezalezna.pl,

redakcja