Ewa Gawor, dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego, może mieć kolejne problemy. Wszystko przez skargi, jakie uczestnicy Marszu Powstania Warszawskiego składają w związku z jej decyzją, dotyczącą rozwiązania marszu. Jak podaje Rzecznik Praw Obywatelskich, skarg jest już ponad pięć tysięcy.
Rzecznik Praw Obywatelskich po skargach na rozwiązanie VII Marszu Powstania Warszawskiego zwrócił się z pismem do dyrektor Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy Ewy Gawor "o odniesienie się w trybie pilnym do zarzutów przestawionych w skargach". RPO prosił także o informacje dotyczące decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia.
22 sierpnia RPO otrzymał odpowiedź wraz z decyzją dotyczącą rozwiązania zgromadzenia oraz informacją o wniesieniu przez organizatora marszu odwołania od decyzji organu. Sprawą zajmuje się Sąd Okręgowy w Warszawie.
"Po zapoznaniu się z rozstrzygnięciem Sądu w tej sprawie Rzecznik w ramach swoich kompetencji, rozważy podjęcie dalszych czynności" - czytamy w komunikacie.
Marsz, który miał uczcić rocznicę wybuchu powstańczego zrywu, rozpoczął się na rondzie Dmowskiego. Jego uczestnicy przeszli Al. Jerozolimskimi, następnie mieli przejść Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na pl. Zamkowy. Przy rondzie de Gaulle'a kordon policji zablokował przemarsz. Powodem było rozwiązanie zgromadzenia przez stołeczny ratusz.
2 sierpnia Ewa Gawor pytana przez dziennikarzy o powody rozwiązania marszu tłumaczyła, że przyczyną jej decyzji był, m.in. fakt, że zdaniem obecnych na marszu urzędników ratusza, "sposób ustawienia czoła pochodu i użycia flag nawiązywał do przemarszów z lat 30. włoskich faszystów i niemieckich nazistów".
Później okazało się, że Ewa Gawor przez lata ukrywała fakt, że była funkcjonariuszką MSW Czesława Kiszczaka.Wyszły na jaw także kolejne szokujące fakty. W 2011 r. na polecenie Ewy Gawor służby porządkowe błyskawicznie usuwały tulipany złożone przed Pałacem Prezydenckim w hołdzie zmarłej pierwszej damie Marii Kaczyńskiej.