Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Czy Polska pogrąży się w ciemnościach? Grozi nam energetyczna apokalipsa

Coraz więcej sygnałów wskazuje, że to nie jest już abstrakcyjna groźba. Realne ryzyko pojawia się tam, gdzie przez lata ignorowano ostrzeżenia. Jeśli sprawy potoczą się zgodnie z najnowszymi prognozami, najbliższe miesiące mogą przynieść zaskakujące zmiany w codziennym funkcjonowaniu. I to niestety w każdym polskim domu.

W codziennej, życiowej gonitwie nawet nie mamy czasu, żeby o tym myśleć. Ale ta chwila może nadejść nagle. W zwykły dzień, zwykły wieczór. Zwykły aż do momentu, gdy zgaśnie światło. Lodówka przestanie chłodzić, router zamilknie, a telefon pokaże tylko procenty wyładowującej się baterii.

Reklama

To scenariusz, który jeszcze kilka lat temu wydawał się czymś z kategorii fantastyki. Dziś jednak coraz więcej ekspertów ostrzega: blackout przestał być tylko teoretycznym zagrożeniem, a stał się rzeczywistością.

Sieć działa na granicy wytrzymałości

Polska sieć energetyczna już od dawna działa na granicy swoich możliwości. Gwałtownie rosnące zapotrzebowanie na prąd – napędzane m.in. przez rozwój elektromobilności, klimatyzację i urządzenia domowe – zaczyna przerastać to, co obecna infrastruktura może dostarczyć. Do tego dochodzą czynniki, których nie sposób kontrolować. Fale upałów, susze, mrozy czy burze, które potrafią lokalnie wyłączyć całe linie przesyłowe.

Jednocześnie wiele transformatorów i linii przesyłowych to instalacje pamiętające jeszcze ubiegły wiek. Ich przeciążenie to nie kwestia „czy”, ale „kiedy”. Z raportów technicznych operatorów wynika, że co roku rośnie liczba krytycznych awarii infrastruktury, które mogą skutkować przerwami w dostawach energii. I to nie na minutę, ale na godziny, a nawet dni.

Ludzie kupują awaryjne źródła energii

Zaniepokojeni są nie tylko specjaliści od energetyki, ale też zwykli obywatele. Widać to po wzroście zainteresowania urządzeniami awaryjnymi, takimi jak agregaty prądotwórcze, powerbankami o dużej pojemności, czy nawet domowe magazyny energii. Coraz więcej osób inwestuje w instalacje fotowoltaiczne nie z powodu oszczędności, ale z czystej potrzeby niezależności energetycznej. Powód jest prosty: nikt nie chce zostać zaskoczony przez ciemność.

Na forach internetowych i w mediach społecznościowych pojawia się coraz więcej relacji z lokalnych przeciążeń sieci. Czasowe braki napięcia, wahania mocy, a nawet awarie transformatorów zaczynają być traktowane nie jako wyjątek, ale jako zwiastun czegoś większego. Niepokojące jest to, że sytuacja może się pogorszyć nagle, bez uprzedzenia. Wystarczy kilka ekstremalnie gorących dni, by obciążenie systemu przekroczyło granice bezpieczeństwa.

Inne państwa rekomendują posiadanie zapasów

Specjaliści podkreślają, że nie chodzi o panikę. Chodzi o realizm i przygotowanie się na scenariusz, który przestał być nierealny. W wielu europejskich krajach, np. Niemczech czy Szwecji już oficjalnie rekomenduje się posiadanie zapasów świeczek, baterii, źródeł światła niezależnych od sieci oraz niewielkich generatorów. Nie dlatego, że katastrofa jest pewna. Ale dlatego, że lepiej być gotowym, niż zaskoczonym.

Transformacja energetyczna trwa, ale to proces rozpisany na lata. Tymczasem codzienność dzieje się tu i teraz. A wszystko wskazuje na to, że nadchodzące miesiące będą testem dla całego systemu. Nikt nie wie, czy sieć wytrzyma. Ale wszyscy czują, że lepiej dziś pomyśleć o awaryjnych rozwiązaniach, niż jutro zostać bez światła, informacji i kontaktu ze światem.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama