Wczoraj przed Urzędem Wojewódzkim w Gdańsku odbył się kolejny protest przeciwko przekopowi Mierzei Wiślanej. Niestrudzeni członkowie Komitetu Obrony Demokracji tym razem domagali się wysłania wojewody pod sąd. Chętnie udzielali też wywiadów rosyjskim mediom. Jedna z pań przeszła samą siebie!
Okazało się, że uczestnicy protestu chętnie udzielali też wywiadów. Na przykład rosyjskiemu "Sputnikowi". Wypowiedziała się m.in. Anita Czarniecka z Komitetu Obrony Demokracji. Okazało się, że pani Anita jest ekspertem niemalże od wszystkiego. Zna się nie tylko na pracach ziemnych, ale również na przyrodzie czy nawet na koniach. Szerokie kwalifikacje starała się potwierdzić tą wypowiedzią.
„Mamy tu podobną sytuację do tej, jaka była z Puszczą Białowieską. Broniliśmy Puszczy i Komisja Europejska stanęła wtedy po naszej stronie. Udało się wówczas zatrzymać wycinanie lasu. Takich mamy polityków, którzy prowadzą politykę rabunkową. Już nie wspomnę o tym, co się dzieje w słynnej stadninie koni w Janowie. Fachowcy odchodzą, stadnina na krawędzi bankructwa"
- powiedziała "Sputnikowi".
Kiedy KOD protestował w obronie nadzwyczajnej kasty, wystarczyło zadać uczestnikom protestu kilka prostych pytań, by dowiedzieć się, że w wielu przypadkach sami nie wiedzą, czego oczekują. Jednak Czarniecka ma jasno ukierunkowane zdanie.
„Chcemy dialogu. Chcemy rozmowy opartej na argumentach. Chcemy, żeby w naszym kraju było przestrzegane prawo. Jeżeli rząd, ministerstwo, wojewoda nie są partnerami, będziemy protestować. Jesteśmy obywatelami tego kraju, wyborcami, płacimy podatki i to od nas zależy, kto będzie rządził Polską"
- powiedziała Anita Czarniecka.
Warto dodać, że Czarniecka startowała do sejmiku województwa pomorskiego z list Koalicji Obywatelskiej. Sama siebie nazywała "niezależną kandydatką". W dodatku jej hasło wyborcze brzmiało: "Niepełnosprawność jest apolityczna".
Pełną emocji wypowiedź dla rosyjskiego medium Czarniecka zakończyła słowami:
„Mam nadzieję, że nie będziemy mieć nieprzyjemności z powodu udzielenia Sputnikowi wywiadu"
Nie da się ukryć, że to jasna próba insynuacji, że w Polsce można mieć nieprzyjemności za publiczne wypowiedzi. Członkowie KOD tak bardzo bronią demokracji, że chyba zapomnieli, że w Polsce ona naprawdę obowiązuje. Podobnie jak wolność słowa. Ale może chociaż w Rosji im ktoś uwierzy...