Łukasz Kucharski, dyrektor Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łodzi, jak dotąd nie zwrócił się do przewodniczącego Sejmiku Województwa Łódzkiego Marka Mazura z prośbą o zabranie głosu. Sąd zobowiązał go bowiem, by zgodnie z zawartą ugodą na najbliższym posiedzeniu sejmiku przeprosił pomówionego przez siebie pracownika (o sprawie pisaliśmy pod koniec lipca). Kucharski jednak tego nie zrobił - czytamy w dzisiejszym Dodatku Łódzkim "Gazety Polskiej Codziennie".
Pracownicy WORD sądzili, że usłyszą przeprosiny Łukasza Kucharskiego, więc przyszli na sesję. Dlaczego nie ma na niej dyrektora ośrodka? – pytał wczoraj podczas briefingu prasowego radny Piotr Adamczyk z PiS.
– Zgodziłem się na tę ugodę, bo obawiałem się, że sprawa może się ciągnąć latami
– mówi Lucjan Baranowicz, były egzaminator WORD i szef Solidarności w ośrodku, któremu Kucharski zarzucał rzekome fałszowanie wyników egzaminów i którego zwolnił z pracy (i choć sąd oczyścił go z zarzutów i przywrócił do pracy w ośrodku, dyrektor nie zaprzestał oskarżeń).
– Brak przeprosin to typowy przykład arogancji dyrekcji
– dodaje.
Dyrektor łódzkiego WORD Łukasz Kucharski dokładnie rok temu na sesji sejmiku pomówił byłego pracownika ośrodka o fałszowanie dokumentów. W wyniku sądowej ugody z 30 lipca br. ma wygłosić oświadczenie: „Serdecznie przepraszam pana Lucjana Baranowicza za użycie nieprawdziwych słów o sfałszowaniu przez niego wielu dokumentów, wygłoszonych 26 września 2017 r. na sesji sejmiku. Jednocześnie wyjaśniam, że nie było to powodem zwolnienia pana Baranowicza z pracy”. Łukasz Kucharski zgodził się na to, a tym samym potwierdził, że naruszał dobra osobiste byłego pracownika i rozpowiadał nieprawdę.
CZYTAJ WIĘCEJ w dzisiejszym Dodatku Łódzkim "Gazety Polskiej Codziennie"