We wtorek Ministerstwo Spraw Zagranicznych na czele z Radosławem Sikorskim wystosowało tzw. demarche, skierowane do Watykanu.
"Ambasador RP przy Stolicy Apostolskiej wręczył w dniu 15 lipca br. Javierowi Domingo Fernándezowi Gonzálezowi, Szefowi Protokołu Dyplomatycznego Stolicy Apostolskiej, demarche, w którym strona polska wyraża oburzenie niedawnymi, niedopuszczalnymi wypowiedziami biskupów Długosza oraz Meringa. (...) Tekst demarche jest reakcją na wypowiedzi hierarchów kościelnych w ostatnich dniach, odpowiednio z dnia 11 oraz 13 lipca, które godzą w zapisy Konkordatu podpisanego 28 lipca 1993 r. między Stolicą Apostolską a RP" - czytamy w komunikacie resortu.
Co tak oburzyło "stronę polską" reprezentowaną przez Sikorskiego i jego otoczenie?
Chodzi o wypowiedzi biskupów z ostatniego weekendu, które padły na Jasnej Górze.
Te rzeczy po prostu się dzieją
Prześledźmy kolejne punkty pisma MSZ.
Jednocześnie pragniemy zwrócić uwagę na inną wypowiedź bp. Meringa, która jest nie do przyjęcia zarówno semantycznie, jak i merytorycznie: "Granice naszego kraju są zagrożone zarówno od zachodu, jak i od wschodu". Biskup Mering odniósł się również do Rządu RP używając sformułowania „polityczni gangsterzy”.
Takie wypowiedzi biskupów, którzy działając jako przedstawiciele Konferencji Episkopatu Polski i tym samym reprezentujący Kościół katolicki, podważają dobre stosunki polsko-niemieckie, oczerniają rząd i oznaczają wyraźne poparcie dla środowisk nacjonalistycznych.
Bp Długosz w modlitwie przed obrazem Madonny Jasnogórskiej wygłosił intencję dotyczącą służb chroniących polskie granice, a także wolontariuszy z Ruchu Obrony Granic.
Biskup Wiesław Mering w homilii wygłoszonej w trakcie XXXIV Pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę wypowiedział takie słowa:
"Granice naszego kraju tak samo z zachodu, jak i wschodu są zagrożone. A jeden z polityków mówi, więcej niesie z sobą zła Ruch Obrony Granic niż imigranci, o których nic nie wiemy. W moim województwie kujawsko-pomorskim w ostatnim krótkim czasie dokonały się dwa morderstwa młodej kobiety i właściwie młodego mężczyzny. Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. Jak świat światem mówił w XVIII wieku jeden z polskich poetów, Wacław Potocki, jak świat światem nie będzie Niemiec Polakowi bratem. Historia straszliwie udowodniła prawdę tego powiedzenia".
- Wszystkie te rzeczy, o których mówią ci dostojnicy Kościoła katolickiego, polscy patrioci i polscy biskupi po prostu mają miejsce. Polska jest atakowana, polska granica jest atakowana od wschodu codziennie, z Zachodu w ramach równoległej akcji - niemieckie państwo za pomocą swoich służb mundurowych przewozi nielegalnych imigrantów do Polski, a polskie służby tych imigrantów odbierają i dzieje się to z przyzwoleniem polskiego rządu. Nagraliśmy to wielokrotnie
- mówił dziś na antenie TV Republika Michał Rachoń, dyrektor programowy stacji.
Kara za cytowanie Tuska?
A co z "politycznymi gangsterami"?
"Znów tak, jak w komunistycznych czasach, kiedy patriotyzmu, prawdy i historii, i tradycji uczyli nas w domach nasi rodzice, bo przecież Polską rządzą dziś polityczni gangsterzy. Zdziwiliście się pewnie temu mocnemu określeniu, ale ja zacytowałem tylko Donalda Tuska, premiera rządu, bo on tak powiedział (…) niedawno"
- mówił w niedzielę bp Wiesław Mering.
- Polski MSZ protestuje przeciwko temu, że ksiądz biskup użył sformułowania "polityczni gangsterzy", tymczasem 200 metrów od miejsca, w którym siedzę, w trakcie kampanii wyborczej, dokładnie tych słów użył Donald Tusk: "Tu chodzi naprawdę o Polskę, myśmy to mówili wiele razy, i naprawdę wiedzieliśmy, dlaczego to mówimy - Polską rządzą polityczni gangsterzy". Tak mówił. To dlaczego Donald Tusk może użyć takiego sformułowania, a ksiądz biskup nie może zacytować tego, co mówił Donald Tusk, bo Donald Tusk z pomocą Radosława Sikorskiego wyśle na niego donos do Watykanu? - pytał Rachoń.
Reseciarze recenzują biskupów
Dalej w piśmie MSZ moralizuje:
katolickiego i historycznym doświadczeniem pojednania polsko-niemieckiego po II wojnie światowej. Kluczowa w nim była rola Kościoła – przede wszystkim List Biskupów Polskich do Biskupów Niemieckich z 1965 r., który stał się punktem wyjścia do trudnego, ale istotnego dialogu między oboma narodami. Stanowczo potępiamy słowa homilii jako nieadekwatne do faktów historycznych i dezawuujące działania tych wszystkich, którzy dążyli i dążą do budowania mostów między Polską a Niemcami.
- Jeśli biskupi mówią, że zarówno ze wschodu i z zachodu, trwa atak na nasze granice, to podważa to stosunki polsko-niemieckie i polski MSZ uznaje to stosowne wysłać do Watykanu protest, że polscy duchowni w stolicy polskiej wiary, na Jasnej Górze zwracają na to uwagę. (...) Polski MSZ zabiera się za recenzowanie homilii, recenzuje tę homilię patrząc na to z perspektywy "nauczania Kościoła katolickiego". Radosław Sikorski naprawdę nie jest teologiem, banda tych reseciarzy siedząca w MSZ z ruskimi doświadczeniami, to również nie są ludzie, którzy mają jakiekolwiek kompetencje i prawo do tego, by recenzować homilie biskupów. W samym tekście znajduje się odwołanie do tego, że w sposób skandaliczny polski Kościół atakuje stosunki polsko-niemieckie i dodatkowo przypomina, że właśnie kwestie dotyczące niemieckiej winy za zbrodnie II wojny światowej były przedmiotem pojednania, które jest tak istotnym elementem naszych wzajemnych stosunków. Tyle tylko, że nie tylko państwo niemieckie próbuje tę sprawę dzisiaj zamydlić, ale ten sam rząd, to samo środowisko polityczne, które rządzić dziś MSZ, sprawuje władzę w Gdańsku, w którym finansuje cały proces rozmywania winy, że to my byliśmy odpowiedzialni za zbrodnie Wehrmachtu, jacyś "nasi chłopcy". Tego dotyczył ten akt, że my przebaczamy za to, co zrobili nam Niemcy - stwierdził Michał Rachoń.
Fundamentalny problem
- Chyba fundamentalnym problemem jest to, że rozmawiamy o suwerenności, o znaczeniu granic, o znaczeniu sprzecznych interesów państw, które są we wspólnych sojuszach, organizacjach, ale mają sprzeczne interesy, ale przede wszystkim Tusk sam, w żartach, w ironii, stwierdził, że jest Niemcem. A Roman Giertych przekomarzał się, że on jest Niemcem bardziej - przypominał Rachoń.
Zwrócił uwagę na wyjątek w prawie kanonicznym, który został wskazany przez MSZ.
- Czym innym [jak obroną praw Kościoła] jest zabieranie głosu w tej sprawie, gdy w Polsce rządzi koalicja, która otwarcie mówi o opiłowywaniu katolików? - zapytał.
Groźba odsiadki za homilię?
Dalej MSZ stosuje formę zawoalowanej groźby.
- Przecież to jest oczywista groźba. Cóż innego w jeżyku takich ludzi, odwołujących się do tej tradycji oznacza sformułowanie: "nie chcielibyśmy, żebyśmy musieli słowa biskupów potraktować jak mowę nienawiści". W Kodeks karnym znajdują się przepisy dot. mowy nienawiści. (...) Piszą w sposobie "dobrego ubeka" - to ten sam język, groźba konkretnego paragrafu w związku z treścią homilii - zwrócił uwagę Michał Rachoń.
"Uprzejmie donosimy..."
Pismo MSZ kończy się akapitem, mogącym przywoływać uzasadnione skojarzenia z czasami komunistycznymi.
- Uprzejmie donoszą, że proszą, by papież wyciągnął konsekwencje wobec dwóch biskupów, bo cytują Donalda Tuska, bo cytują Romana Giertycha, bo nazywają po imieniu rzeczy, które robi Tusk jako premier, bo mówią, jasno, co dzieje się na naszych granicach - stwierdził Rachoń.
Podkreślił, że biskupom Długoszowi i Meringowi należy podziękować za ich stanowisko.
- W ważnym dla Polski momencie, w ważnych dla milionów Polaków sprawach zabrali głos, wiedząc, że mogą narazić się na konsekwencje. Kiedy usłyszałem informację, że polski MSZ wystosował oficjalną notę, protest, to opadła mi szczęka. A już wtedy, gdy przeczytałem treść, to przypomniały mi się wszystkie złe rzeczy, w jaki sposób państwo polskie traktowało polski Kościół w czasach komunistycznych represji. To co napisał MSZ, to co wziął na twarz Sikorski i Tusk jest na wielu poziomach niebywałe - ocenił dyrektor programowy TV Republika.