Przyszło mi się pożegnać nie tylko z tymi widzami, którzy chcieli obejrzeć na telewizyjnym VOD któryś z filmów dokumentalnych czy historycznych, ale także ze słuchaczami radiowej audycji „Pan TaŁyk”, emitowanej na antenie Trójki.
Tym razem obcięto format, w którym – w postaci kilkuminutowych felietonów codziennych – opowiadałem o językowych ciekawostkach, znaczeniach i pochodzeniu słów, obyczajach, postaciach historycznych, słynnych twórcach kultury, czy wreszcie o wynalazkach.
Hejnał mariacki urywa się, gdyż – jak chce legenda – tatarska strzała uwięzła w gardle hejnalisty? Nieprawda! To wszystko bujda, którą na poczekaniu, przy kawie pitej na krakowskim rynku, wymyśliła Aniela Pruszyńska. A podjął ją i „puścił dalej”… Amerykanin Erik P. Kelly.
Skąd się wzięło słowo „prysznic”? Od nazwiska pewnego Austriaka, Vincenza Priessnittza, który gdyby w młodości nie spadł z konia, nie wymyśliłby systemu leczenia złamań i zwichnięć zimną woda, nie zbudował specjalnego zakładu wodoleczniczego, a w efekcie nie powstałby swego rodzaju bicz wodny, czyli znany nam wszystkim prysznic.
Słuchacze nie usłyszą już więc o szarży pod Somosierrą, opowieści o diadochach, lub o wiedźmach. Dlaczego? Bo „Pan TaŁyk” musiał się z radiem pożegnać.
Nadchodzi „duch zmian”, zgodnie z którym wycina się z przestrzeni medialnej wszystko to, co powstawało w mediach publicznych w czasie władzy PiS-u i może trącić publicystyką, niezależnie od tego, co było w treści – nawet, gdy mowa o historii i kulturze. Być może konkretna cenzura byłaby zbyt uciążliwa i pracochłonna? Bo ileż to programów, słuchowisk i artykułów należałoby poddać konkretnej weryfikacji, aby umożliwić ich emisję? Tnie się zatem za pomocą walca i siekiery – po całości.
Oto zlikwidowano magazyn „Tygodnik TVP” – jedno z najciekawszych miejsc w przestrzeni internetowej, doskonale redagowany przez Dominika Zdorta i stojący naprawdę na wysokim poziomie merytorycznym. To tutaj pojawiały się teksty i eseje dotyczące historii, kultury, cywilizacji. Naprawdę szkoda.
Smutne jest to, jak dorobek wielu ludzi – nawet ten zupełnie niepolityczny – pójdzie w kąt, czy nawet na śmietnik, rzucony na stos politycznej walki.