Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Czyje akta spalono w oborze. NOWE FAKTY w sprawie ton zniszczonych dokumentów

W ruderze w podwarszawskiej wsi znaleziono tony zniszczonych dokumentów. Okazało się, że ochotnicy ze straży pożarnej w Ożarowie Mazowieckim wzięli udział w „eksperymencie” pewnej firmy. – Nie tak to powinno wyglądać – nie ukrywa irytacji burmistrz Paweł Kanclerz. Jednak skąd spółka od systemów mgłowych wzięła sądowe akta i stare karty wyborcze?! Obecnie trwa gorączkowe sprawdzanie archiwów w różnych instytucjach. Wszczęto również śledztwo. – Możemy jasno stwierdzić, że część dokumentów pochodziła z sądu – przyznaje prokurator Łukasz Łapczyński.

twitter.com/policja_ksp

Najpierw oficjalna informacja: Prokuratura Rejonowa w Pruszkowie wszczęła śledztwo w sprawie zniszczenia dokumentów, którymi potencjalny podejrzany nie miał prawa rozporządzać. Nie jest również wykluczone, że niektórzy funkcjonariusze publiczni mogą się spodziewać zarzutów niedopełnienia obowiązków.

- Bez względu na to, jak będzie tłumaczone zwiezienie do tego pustostanu sterty dokumentów, nie powinny one być zniszczone w taki sposób. Poza tym pozostawiano je bez żadnego nadzoru – tłumaczy nam osoba, która bierze udział w postępowaniu.

W poniedziałek na terenie opuszczonego budynku we wsi Gołaszew koło Ożarowa Mazowieckiego znaleziono stertę dokumentów. Część była zniszczona, nadpalona, zamoknięta, jednak niektóre pozostały nietknięte. Wyraźnie było widać na nich dane osobowe, nazwy firm, instytucji, z których pochodziły papiery. Dzisiaj wiadomo również, że były tam karty wyborcze sprzed lat, a także dokumenty sądowe. Według PAP pochodziły z Sądu Rejonowego w Wołominie, konkretnie z Wydziału Cywilnego. Nieoficjalnie „Codzienna” dowiedziała się, że szefostwo tego sądu natychmiast nakazało sprawdzenie archiwum – i niczego nie brakowało. Podobnie zapewne dzieje się w wielu innych instytucjach – trwa gorączkowe sprawdzanie dokumentów.

Teraz wszyscy patrzą na ręce policjantom. Niemal dosłownie, bo funkcjonariusze, którzy zabezpieczali dokumenty, zakończyli już ich segregowanie, a wczoraj ruszyły oględziny.

- Muszą potrwać kilka dni – przyznaje komisarz Sylwester Marczak z Komendy Stołecznej Policji.

Tymczasem pojawiła się zaskakująca teoria.

- Nam tę oborę urząd miasta w Ożarowie Mazowieckim przekazał jako poligon do ćwiczeń. Były tam prowadzone ćwiczenia naukowe, dotyczące rozwoju pożaru, montowane były różne urządzenia pomiarowe. Około trzech tygodni temu pomagaliśmy firmie badawczej, która sprawdzała rozwój pożaru na półkach w archiwum i testowała system gaszenia mgłą – opowiadał PAP członek Ochotniczej Straży Pożarnej w Ożarowie Mazowieckim.

I okazuje się, że to prawda. Potwierdził nam to burmistrz miasteczka Paweł Kanclerz, który w rozmowie z „GPC” nie ukrywał złości.

- Nie nazwałbym tego eksperymentem. A nawet jeśli już coś zrobili, to należy po sobie posprzątać – mówi.

Wiadomo, że chodzi o warszawską spółkę Telesto, która specjalizuje się w systemach mgłowych. Skontaktowaliśmy się z Anią Ładą, prezes Telesto, która będzie dziś przesłuchiwana w Prokuraturze Rejonowej w Pruszkowie. Przed złożeniem zeznań nie mogła ujawniać tajemnic sprawy.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Ożarów Mazowiecki #dokumenty #karty do głosowania #akta #sąd

Grzegorz Broński