Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

Tysiące Polaków z dnia na dzień straci wszystko. Czeka nas finansowy armagedon

Nadchodzi kryzys, którego wielu nie dostrzega lub nie chce dostrzegać! Obędzie się bez krachu na giełdach czy głośnych upadków banków. Nie będzie też jednej krytycznej daty. A jednak wielu Polaków może w jednej chwili stracić wszystko, na co pracowali całe życie. Kiedyś mówiło się o inflacji i ratach kredytów. Teraz zagrożenie ma inne imię i już z całą mocą puka do drzwi obecnych 40-latków.

Wszystko wskazuje na to, że przyjdzie taki moment, w którym tysiące Polaków spojrzą na swoje wyliczenia z ZUS i uświadomią sobie, że nie starczy nawet na czynsz. Ten moment może nadejść szybciej, niż się wydaje. I to nie dlatego, że komuś powinie się noga, straci pracę czy popadnie w inne tarapaty. Wygląda na to, że cały system właśnie się sypie. Po cichu.

Reklama

Dane GUS są zatrważające

Dane Głównego Urzędu Statystycznego są bezlitosne. Do 2060 roku liczba mieszkańców Polski spadnie z obecnych 37,4 mln do 30,9 mln, a według najbardziej pesymistycznych prognoz nawet do 26,7 mln. To tak, jakby z mapy zniknęło kilka całych województw. Mniej ludzi to mniej pracujących, mniej składek, mniej pieniędzy dla przyszłych emerytów. A system emerytalny działa jak domino. Jeśli zabraknie jednego elementu, całość się wali.

Dzisiejsi czterdziestolatkowie są w najgorszym możliwym miejscu. Są za młodzi, żeby korzystać z obecnych emerytur, ale za starzy, żeby doświadczyć efektów ewentualnych reform. Nawet jeśli rewolucja demograficzna zaczęłaby się dziś, potrzeba lat, by dzieci się urodziły, wykształciły i zaczęły pracować. A tymczasem oni  za ćwierć wieku lat sami staną u bram systemu, który może już nie istnieć.

Rośnie liczba emerytów i rencistów

Zależność jest prosta. W 2022 roku na 100 osób pracujących przypadało 70 emerytów. Jednak za 35 lat będzie ich już 105. To oznacza, że każdy pracujący będzie „utrzymywał” więcej niż jedną osobę starszą. A to przekłada się na głodowe świadczenia i dramatyczne różnice między regionami.

Najmocniej ucierpią województwa świętokrzyskie, lubelskie i opolskie, gdzie populacja spadnie nawet o 25–30 %. Wschodnia Polska zacznie pustoszeć jak w czasie powojennej emigracji. Infrastruktura się nie utrzyma, szkoły się zamkną, przychodnie znikną z mapy.

Dojdzie do podziału finansowego

Na przeciwnym biegunie znajdą się Mazowsze i Pomorze, które co prawda również stracą ludność, ale znacznie wolniej. Tam będą pieniądze, usługi, tam zostaną ci, którzy będą mogli sobie na to pozwolić. Reszta? Zostanie z coraz mniejszą emeryturą i coraz większymi potrzebami. Tylko w ciągu jednej generacji może dojść do nowego podziału Polski. Finansowego i cywilizacyjnego.

Jeszcze nie jest za późno, by coś zrobić, ale zegar tyka. Oszczędzanie „na starość” to nie luksus — to konieczność. Bez prywatnych planów emerytalnych, dodatkowych źródeł dochodu i realnego przygotowania, wielu Polaków skończy na marginesie. System nie wytrzyma i to nie jest opinia, tylko matematyka.

Demografia nie krzyczy. Ona sączy się powoli, ale nieuchronnie. I kiedy w końcu uderzy, nie będzie zmiłowania. Ci, którzy dziś inwestują w przyszłość, mają jeszcze szansę. Ci, którzy czekają na obietnice mogą zostać z niczym.

Źródło: niezalezna.pl
Reklama