Po wybraniu prokuratora Jarosława Dusia do Sądu Najwyższego, niektóre media przypomniały mu „aferę” z warsztatem samochodowym. Tymczasem sprawa została wymyślona i miała doprowadzić do usunięcia prokuratora Dusia z zawodu.
Pod koniec sierpnia br. Jarosław Duś został pozytywnie zaopiniowany przez Krajową Radę Sądownictwa do Sądu Najwyższego. To prokurator, który w połowie 2012 r. został przymusowo przeniesiony w stan spoczynku. Powód?
„Jego nazwisko stało się szerzej znane w 2009 r., kiedy wystąpił w Sejmie przed komisją badającą rzekome naciski na prokuraturę za rządów PiS. Zeznając pod rygorem odpowiedzialności karnej, opowiedział o rozmowie z prokuratorem Andrzejem Burzyńskim, który miał mu ujawnić, że przełożeni będą go szykanować za postawienie zarzutów Januszowi Kaczmarkowi [były Prokurator Krajowy - red. ] w związku z tzw. aferą gruntową. Kaczmarek to były prokurator apelacyjny w Gdańsku, mający do dziś doskonałe kontakty w apelacji, do której należy Bydgoszcz. W 2007 r. śledczy podejrzewali, że to on, wówczas minister spraw wewnętrznych, zdradził biznesmenowi Ryszardowi Krauzemu szczegóły operacji CBA w Ministerstwie Rolnictwa. Akcja została spalona”
- pisał na łamach „Rzeczpospolitej” Cezary Gmyz.
Ale przeniesienie Dusia w stan spoczynku nie wystarczyło jego przełożonym. Postanowiono go skompromitować i wyrzucić z zawodu. Fakty wskazują na to jak próbowano wykończyć niewygodnego prokuratora. Duś chciał m.in. wbrew przełożonym przesłuchać za rządów PO-PSL Stefana Niesiołowskiego w sprawie dotyczącej przestępstw gospodarczych, o czym pisał m.in. „Newsweek”. Kiedy 9 września 2012 r. opublikował na łamach „Rzeczpospolitej” artykuł „Nie palmy czarownic” (dostępny w Internecie), w którym dokonał analizy nieprawidłowości prokuratury za rządów PO-PSL na kanwie afery Amber Gold i przypomniał ówczesnemu szefowi apelacji gdańskiej Ireneuszowi Tomaszewskiemu prokuratorską działalność w stanie wojennym, prokurator okręgowy w Bydgoszczy Piotr Grzegorek zażądał dla niego postępowania dyscyplinarnego. Żeby nie ścigać Dusia tylko za publikację artykułu, stworzono dodatkowo aferę - warsztatową. W tym czasie przed bydgoskim sądem toczyła się sprawa cywilna o odmowę zapłaty przez Dusia za nierzetelnie wykonaną usługę w jednym z serwisów samochodowych. Warsztat był reprezentowany przez radcę prawną, prywatnie żonę prokuratora okręgowego w Bydgoszczy.
Dzień po publikacji punktującego prokuraturę artykułu, 10 września 2012 r. właściciel warsztatu nadał na poczcie skargę na prokuratora Dusia, że ten półtora roku wcześniej - 11 maja 2011 r. miał odmówić zapłaty za wykonany przegląd samochodu i zachowywać się niezgodnie z etyką prokuratorską. Prokurator Duś dochował wszystkich ciążących na nim obowiązków i pismem z dnia 30 września 2011 r. poinformował swojego przełożonego o toczącym się procesie i co więcej, wskazał, że został oszukany przez warsztat. Dysponował opinią innego warsztatu, z której wynikało, że nie wszystkie pozycje wymienione na fakturze zostały zrealizowane. Pismu nie został nadany bieg, dołączono je do jego akt osobowych.
Dowody, którymi dysponował Duś zostały pominięte i wszczęto przeciwko niemu postępowanie dyscyplinarne, w którego toku odmówiono ustalenia, czy skargę na Dusia napisała żona prokuratora okręgowego, a właściciel warsztatu tylko ją podpisał. Prokurator Duś nie został jednak prawomocnie skazany za aferę warsztatową, co nie przeszkadza niektórym mediom wracać do sprawy.