Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Co zrobią Sikorski i Tusk w sprawie wojny na Ukrainie? Przydacz: mogą namawiać Ukrainę do ustępstw wobec Rosji

- Paraliż działań komisji ds. rosyjskich wpływów był jedną z najpilniejszych decyzji Donalda Tuska, ponieważ nie chciał on, aby Polacy poznali prawdę o polityce jego rządu - ocenił w rozmowie z red. Katarzyną Gójską na antenie Telewizji Republika poseł PiS Marcin Przydacz. Polityk stwierdził, że gdyby w czasie eskalacji napięcia ze strony Rosji rządziła Platforma Obywatelska, to Polska byłaby narażona na rosyjskie działania destabilizacyjne. Wskazał też, że w zamian za wizje międzynarodowych synekur zarówno Donald Tusk, jak i typowany na szefa MSZ Radosław Sikorski mogą nakłaniać Ukrainę do pokoju zawartego kosztem ustępstw wobec Kremla.

Marcin Przydacz w Telewizji Republika
Marcin Przydacz w Telewizji Republika
screen - Telewizja Republika

- To jest skandal, bo nawet w takiej sprawie jak protest kierowców oni narażają nasze fundamentalne interesy, relacje z Ukrainą, Rosją, Europą na szwank

- stwierdził pod koniec listopada szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk, mówiąc o rządzie Zjednoczonej Prawicy.

Komisja pierwsza do likwidacji

- Polska Donalda Tuska miała wyznaczać pewien szlak resetu z Rosją jako pionier ocieplania relacji z Władimirem Putinem. Tym samym Władimirem Putinem, który wcześniej zaatakował Gruzję i tym samym, który parę lat później zaatakował Donbas, Krym i teraz prowadzi zbrodniczą politykę, nie tylko na Ukrainie, ale w wielu różnych miejscach świata

- stwierdził Przydacz w odniesieniu do wypowiedzi szefa PO. Dodał, że właśnie dlatego, aby Polacy nie poznali prawdy o prorosyjskich działaniach jego rządu, przewodniczący największej partii opozycyjnej w Sejmie postanowił szybko pozbyć się organu, który to badał.

"Najpewniej temu służyła decyzja, o jak najpilniejszym sparaliżowaniu funkcjonowania komisji do spraw wpływów rosyjskich, której przewodził prof. Cenckiewicz. No bo jak inaczej na to patrzeć, jak nie właśnie na pilną, szybką [...]. Już na pierwszym posiedzeniu, zanim zajęliśmy się jakimikolwiek ustawami ważnymi dla Polaków, trzeba było sparaliżować funkcjonowanie tej komisji, aby broń Boże, nie odkrywała dalej tego, jaką politykę prowadzono wobec Moskwy wówczas, kiedy pan Tusk był premierem"

– stwierdził.

"Polska byłaby odsłonięta"

Pytany o to, jak jego zdaniem na rosnącą agresję Rosji zareagowałby rząd w Warszawie, gdyby przewodził mu Donald Tusk, minister Przydacz stwierdził, że pewnie nie prowadziłby "polityki resetu z Rosją, bo nie było już takiego klimatu i nie takiej polityki oczekiwali Berlin i Bruksela". - Śmiem twierdzić, że nie prowadziłby jednak tak ambitnej aktywnie polityki bezpieczeństwa - zaznaczył.

Nie ostrzegłby partnerów z Zachodu. Nie jeździłby z dzwonkiem, dzwoniąc i mówiąc "Rosja się zbroi, za chwilę może zaatakować". Nie przekonywałby Amerykanów do twardej postawy tak, jak myśmy to robili. Myślę, że czekałby tak, jak czekali Niemcy i tak, jak czekało wielu zachodnioeuropejskich polityków, trochę uważając, że Ukraina i tak prędzej czy później pewnie padnie"

– powiedział.

Dodał, że gdyby w trakcie eskalacji napięcia ze strony Rosji rządziła PO, to Polska "byłaby odsłonięta na wszelkie działania rosyjskie w sferze energetycznej". Stwierdził, że "prace nad terminalem Świnoujściu ślimaczyły się za czasów Donalda Tuska, a gazociągu bałtyckiego w ogóle by nie było". - Nie byłoby w ogóle inicjatywy Trójmorza - oznajmił.

Co zrobi ekipa resetowa?

Przydacz został zapytany również o to, jak w stosunku do trwającej obecnie już wojny na Ukrainie może zachować się ewentualny rząd Donalda Tuska, w kontekście tego, iż wielu zachodnioeuropejskich przywódców jest zmęczonych konfliktem. Jego zdaniem politycy Platformy Obywatelskiej mogą zacząć wygłaszać tezy o potrzebie pokoju kosztem ustępstw wobec Rosji. Oczywiście nie za darmo.

Na Zachodzie naciskaliśmy na odcisk, czasami byliśmy nieprzyjemni, czasami byliśmy może zbyt ostrzy,  ale nam ciągle przyświecał interes bezpieczeństwa całej wspólnoty euroatlantyckiej, ale w ramach tego oczywiście także interes bezpieczeństwa Polski. Nie zabiegaliśmy o to, aby nas Zachód pochwalił (...) Obawiam się, że zarówno pan Tusk, jak i pan Sikorski raczej są zapatrzeni w takie myślenie, "żeby nas pochwalili na Zachodzie", bo być może któryś z nich dostanie jakieś stanowisko.(...)  No oni rozumieją, że jak będą bardzo "konstruktywnie" podchodzić do oczekiwań niemieckich, francuskich czy z Brukseli, no to być może gdzieś w przyszłości coś im skapnie, coś dostaną. Tylko szkoda, żeby to się odbywało kosztem interesu państwa polskiego

– ocenił Przydacz.


Oglądaj TV Republika na YouTube

 

 



Źródło: Telewizja Republika, niezalezna.pl

#Marcin Przydacz #reset #Rosja #wojna