Lider Platformy Obywatelskiej pojawił się na festiwalu Pol’and’Rock organizowanym przez Jerzego Owsiaka. Co robił tam Grzegorz Schetyna? Rozmawiał z uczestnikami i pozował z nimi do zdjęć. Spotkał się nawet z dziennikarzami i... błoga sielanka się skończyła. Spytany o wewnętrzne spory w Koalicji Obywatelskiej i samej PO wokół list wyborczych Schetyna wrócił do swojej retoryki i... zaczął mówić o PiS.
Festiwal to symbol wszystkiego, co najlepsze w polskiej muzyce, ale też w relacjach i w takiej międzypokoleniowej solidarności. Tu się mogą spotkać wszyscy i wszyscy dobrze się tu czują. Takich miejsc trzeba szukać i trzeba o nie dbać.
- powiedział Schetyna.
Pytany, czy jego zdaniem na festiwalu jest też miejsce dla polityków PiS odpowiedział: „zawsze”.
Jeśli będą lubić muzykę i będą się uśmiechać do innych, to dla całej polskiej polityki (jest tutaj miejsce). Jej nie można odsuwać od ludzi, ona musi być blisko, musi potrafić słuchać, potrafić się uśmiechać – myślę, że tak musi być.
- podkreślił Schetyna.
Błogą sielankę przerwały jednak pytania o dość napiętą atmosferę w szeregach Platformy Obywatelskiej po ogłoszeniu list wyborczych.
W demokratycznej partii, a jeszcze w koalicji, czyli w porozumieniu międzypartyjnym i środowiskowym zawsze, kiedy pisze się listy, a robi się to w sposób demokratyczny, są emocje. Zawsze jest rozmowa i zawsze musi się to „utrzeć”.
- przekonywał Schetyna.
Dziękuję za szczere rozmowy na @PolAndRockFest o tym, co robimy dobrze i co robimy źle.
— Grzegorz Schetyna (@SchetynadlaPO) August 2, 2019
Dziękuję za życzenia powodzenia w październiku.
Do zobaczenia!#POrozmawiajmy pic.twitter.com/fmfxBc9UAG
Cały czar prysł i Grzegorz Schetyna wrócił do swojej retoryki, od razu przystępując do ataku na PiS.
Nie jesteśmy PiS-em, gdzie Kaczyński przerzuca ludzi z jednego do drugiego okręgu. Nie wiedzą, co ich spotka i gdzie się znajdą. To musi trwać. Ale uważam, że to dobry przedbieg do samej kampanii wyborczej.
- tak Schetyna tłumaczył problemy z układaniem własnych list wyborczych.
Zapytany, czy udało się namówić prezydent Łodzi Hannę Zdanowską do powrotu do sztabu wyborczego Koalicji Obywatelskiej, odpowiedział: „rozmawiamy, oczywiście”.
Podczas spotkania zarządu krajowego partii będziemy doprowadzać do korekt w niektórych miejscach, tam, gdzie są zgłoszenia, nowe nazwiska, oczekiwania. Jestem dobrej myśli.
- przekonywał Schetyna.
Dalej było jeszcze ciekawiej. Schetyna zaczął twierdzić, że jego zadaniem jako szefa partii jest... „odpartyjnić całą koalicję”.
Nazwiska spoza partii, spoza polityki są bardzo wartościowe w każdej kampanii wyborczej – w tej będą szczególnie. I oczywiście będę to musiał zrobić, czasami przeciwko liderom partyjnym, przeciwko przewodniczącym partii, przeciwko moim koleżankom i kolegom. Ale zrobię to, bo trzeba otworzyć przestrzeń. Polska polityka nie może być stricte partyjna.
- tłumaczył dość zawile Schetyna.