Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego przygląda się sprawie nieprzyjęcia do pracy na Uniwersytecie Gdańskim Jana Kanthaka, obecnego rzecznika Ministerstwa Sprawiedliwości. W rozmowie z naszą reporterką wicepremier Jarosław Gowin przyznaje, że cenzurowanie za poglądy polityczne jest sprzeczne z obowiązującym prawem.
Cała sprawa dotyczy Jan Kanthaka, absolwenta prawa i szefa gabinetu politycznego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Młody człowiek ubiegał się o zatrudnienie na pół etatu na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. Rada wydziału odrzuciła jednak jego kandydaturę, m.in. „w trosce o wizerunek uczelni”. W ubiegłym tygodniu Kanthak został rzecznikiem prasowym Ministerstwa Sprawiedliwości.
Według doniesień mediów, o przyjęcie Kanthaka do pracy na pół etatu wnioskował prof. Radosław Giętkowski.
Podczas dyskusji nad jego kandydaturą podkreślono, że ukończył WPiA UG z oceną bardzo dobrą i od początku 2016 r. pracuje w Ministerstwie Sprawiedliwości.
Wobec kandydatury pojawiły się jednak głosy sprzeciwu. Z relacji mediów wynika, że prof. Jan Grajewski zastanawiał się, czy Kanthak miał styczność z ustawami o sądownictwie i zastanawiał się na forum, „czy jest w interesie wydziału zatrudnienie osoby, która być może kojarzyć się będzie z niszczeniem sądownictwa w Polsce?”.
Prof. Grzegorz Wierczyński stwierdził, że zatrudnienie Kanthaka „marketingowo nie przysłuży się wydziałowi”, a prof. Andrzej Szmyt zwrócił uwagę, że „ważne jest, jak nas będą postrzegać na zewnątrz, poprzez nasze konkretne pociągnięcia” - wynika z informacji podawanych przez media.
Przebiegiem debaty był zaskoczony dziekan wydziału Jakub Stelina, który ocenił, że dyskusja wygląda „jak jakiś plebiscyt”.
Sam Jan Kanthak sprawy komentować nie chce:
- To moja prywatna sprawa, wolę, by nie łączono jej z moimi obowiązkami służbowymi. Mam tylko nadzieję, że decyzja profesorów nie miała jedynie podłoża politycznego
– mówił w rozmowie z portalem Wirtualna Polska.
Tymczasem całą sprawą oburzony jest resort nauki. W rozmowie z naszą reporterką wicepremier Jarosław Gowin podkreśla, że na uczelniach nie może dochodzić do przypadków dyskryminowania z powodów wyznawanych poglądów.
- Niewątpliwie w środowisku akademickim wyraźna większość kadry ma poglądy lewicowo-liberalne. Ma do tego prawo. Nikomu nie można narzucać ani zakazywać poglądów, ale to musi działać w drugą stronę. Jeśli z powodu konserwatywnych poglądów politycznych bądź współpracy z obecną ekipą rządową nikt nie może być uprzywilejowany, to nikogo nie wolno też dyskryminować. [...] W każdym takim przypadku dochodzi do cenzurowania i ograniczania wolności słowa, a to rzeczywiście spotyka najczęściej wykładowców czy zaproszonych gości o poglądach konserwatywnych, zwłaszcza jeżeli są przedstawicielami środowisk pro-life. W każdym przypadku jest to naruszenie zasady równości wobec prawa i zachowanie sprzeczne też z zasadą autonomii uczelni. Wolność słowa, wolność badań akademickich, wolność głoszenia swoich poglądów musi dotyczyć wszystkich na równych zasadach
- mówi Jarosław Gowin.