Najważniejsza jest nadzieja
Metropolita katowicki, ks. arcybiskup Andrzej Przybylski wita się z uczestnikami "Wigilii bez samotności". Ściska ręce, obejmuje. Gdy prosimy o rozmowę, odmawia.
-Nie jestem tu nikim ważnym - mówi skromnie. - Tu jest bohater dzisiejszego spotkania. Pokazuje mężczyznę w średnim wieku, o smutnej, zrezygnowanej twarzy.
Pan Adam właśnie stracił mamę. A kilka tygodni wcześniej został zwolniony z pracy. Dziś ma imieniny. Czego życzyłby sobie z tej okazji?
- Świąt pełnych nadziei... - mówi.
Bo najważniejsze jest wspólne łamanie się opłatkiem i życzenia. Arcybiskup Andrzej Przybylski, mówił w życzeniach o wspólnocie świąt, pokoju, nadziei i tym, by nieść sobie wzajemnie dobro. Co jest tak aktualne, we współczesnym świecie targanym smutkiem i samotnością.
"To ludzie, jak ja sama"
Kilka stołów dalej, w pobliżu świątecznie przystrojonych choinek, nastrój kilka starszych pań uśmiechało się do siebie, przy opłatku. Pani Jadwiga, też woli nie podawać nazwiska, jest na wigilii dla samotnych i potrzebujących już kolejny raz. Dobrze się tu czuje. Jej mąż zmarł, a syn mieszka daleko, lepiej spędzić ten zimowy wieczór w gronie, ludzi takich jak ona sama. Emerytów, którzy potrzebują kontaktu z drugim człowiekiem. Także ich koleżanka Anna Mosur z Katowic straciła męża, więc przyszła dziś na "Wigilię bez samotności". I jeszcze Irena Kluger, i pani Krystyna.
- Powiedziałam córce i wnukom, są dorośli, że będę tutaj. Spotkamy się w rodzinie na kawę. Jutro. A wigilię wolę spędzić w swoim gronie. Koleżanek, które jak ja - są wdowami i rozumieją, że czasem człowiek chce pomilczeć i powspominać, i nie być dla nikogo ciężarem. Pracowałam w hucie "Batory" w Chorzowie, na męskim wydziale. W systemie czterozmianowym. Rzadko spędzałam wigilię w domu. Częściej przy robocie - wspomina pani Krystyna Teraz, na starość, mogę cały wigilijny wieczór świętować.
Aktorzy Świętej Rodziny
Obok nich św. Józef i Maryja w stanie błogosławionym. Aktorzy, którzy zagrają w jasełkach, przed wieczerzą witają gości.
- W ubiegłym roku też występowałam na scenie, ale zagrałam rolę drugoplanową. Byłam córką właścicieli gospody, do której chcieli wejść św. Józef z Maryją. Dziś jestem Najświętszą Panienką. To wyróżnienie. Mam trochę tremy. Chociaż występy publiczne to dla mnie nie nowość, tańczę w balecie. Nie jestem jednak profesjonalną aktorką - mówi nam Zofia Łopacińska, która gra Matkę Bożą.
Jej sceniczny mąż św. Józef, Tomasz Krawczoski, też nie jest zawodowym aktorem, tylko prywatnym przedsiębiorcą, ale cieszy go, że może coś zrobić dla innych. Ma nadzieję że, że sztuka spodoba się uczestnikom wigilii.
-Dla mnie też najważniejsze jest, że mogę pomóc innym. W tym roku jestem liderem grupy siedmiu wolontariuszek, które organizują wioskę św. Mikołaja. To magiczny, kącik dla najmłodszych. Są tu zabawki, słodycze i animacje dla prawie 20-stki maluchów - opowiada Marta Mida, na co dzień nauczyciel w świetlicy.
-Tu chce się być! Zachęcam, by przyjść, zobaczyć. Tu dzieje się magia dobroci, dlatego warto coś zrobić dla innych, choćby podczas świąt - dodaje Marta Mida.
"Sam Bóg nie chce, by człowiek był sam"
Mikołaj Rykowski, prezes Fundacji "Wolne miejsce" w Katowicach, pomysłodawca i gospodarz wigilii i śniadań wielkanocnych dla samotnych i potrzebujących - gospodarz tegorocznej "Wigilii bez samotności", witając zebranych - stwierdził krótko: -"Sam Bóg nie chce, by człowiek był sam".
-Dlatego wszyscy tu dziś jesteśmy. W ubiegłym roku na największej w Polsce wigilii dla osób samotnych i potrzebujących w Katowicach, było blisko 4 tys. osób. Teraz nazwaliśmy ją Metropolitalną "Wigilią bez samotności" i przygotowaliśmy wieczerzę wigilijną na 5 tys. gości. Każda osoba, która przyjdzie zostanie przez nas przyjęta. Żyjemy w czasach, w których samotność się pogłębia, jest jej coraz więcej. Samotność jest chorobą XXI wieku, oddalamy się coraz bardziej od siebie, jest coraz więcej rodzinnych konfliktów i rozstań. Także, jeśli są dwie osoby starsze i jedna z nich odchodzi z tego świata; żona lub mąż nie chcą spędzać świąt sami, bo dzieci są daleko. To trudny moment. My chcemy zapraszać osoby samotne, nakarmić je, przytulać, by nie czuły się pozostawione same sobie. By nie były smutne - mówi nam Mikołaj Rykowski.
Samotność najbardziej doskwiera w czasie świąt
Mikołaj Rykowski, podkreśla, że to bardzo ważne, by wigilie dla osób samotnych odbywały się w dzień świąteczny, a nie kilka dni wcześniej, bo to nie rozwiąże problemu samotności. Oczywiście, takie osoby zostaną poczęstowane potrawami wigilijnymi, ale samotność najbardziej doskwiera ludziom, wtedy gdy jest czas składania sobie życzeń, gdy za ścianą słychać radość przyjmowania gości, kolędowania. A osoby samotne nie są zapraszane nigdzie.
- My cieszymy się z tego, że działamy w 46 miastach w Polsce, że tam można nas znaleźć. W tym roku nasze wigilie odbędą się w Warszawie, Łodzi, Olsztynie, Kołobrzegu, czy Głuchołazach dotkniętych w ubiegłym roku powodzią. Z drugiej jednak strony w wielu miejscowościach jeszcze nas nie ma. I tu przekaz dla ludzi, by zapraszać osoby samotne do siebie - podkreśla prezes Fundacji "Wolne miejsce". -Ja 23 lata temu zaprosiłem do mnie, do mojego mieszkania, sąsiada - człowieka samotnego. Na to wolne, wcześniej puste, a później już zajęte miejsce przy stole. Żeby pomóc. To może dużo, albo nawet bardzo dużo znaczyć dla osoby samotnej. Mój przykład pokazuje jednak, że to wydarzenie zmieniło życie mojego pierwszego gościa, ale też zmieniło moje życie. Powstała fundacja, która skupia dzisiaj setki, a może nawet tysiące wolontariuszy. I bardzo wielu gości.
Prawie tysiąc wolontariuszy
Na samym Śląsku w przygotowanie wieczerzy wigilijnej było zaangażowanych ok. tysiąc osób, przez kuchnię, kelnerstwo, program artystyczny i kolędowanie, po służby porządkowe i organizacyjne. Gotowanie potraw trwało już od tygodnia. Wczoraj dekorowano od rana Międzynarodowe Centrum Kongresowe w Katowicach. Wolontariusze pracują z... radością. Nie trzeba ich zachęcać. Część z nich, to też osoby samotne, które z przyczyn oczywistych interesują się tym wydarzeniem, ale wolą stanąć po stronie gospodarzy i pomagać drugiemu człowiekowi.
Sylwia Blacha, koordynator "Wigilii bez samotności", w tym roku została nagrodzona w ogólnopolskim konkursie promującym wolontariat, wylicza, co znalazło się na świątecznej wieczerzy: - Barszczyk z uszkami, ryby smażone, ryba po grecku, smażona kapusta, kapusta z grochem, pierogi. I jeszcze ciasto, owoce. Tylko ryb zużyliśmy setki kilogramów. Warzyw było 1,5 tony. Dzięki sponsorom, samorządom, firmom prywatnym. Nic się nie zmarnuje! To zasada, nasi goście część jedzenia dostają do domu. No i paczki z ciastem, mandarynki. O proszę, jak pięknie pachną w całej sali - zwraca uwagę Sylwia Blacha. - Paczki ze słodyczami i ręcznie wykonane karty świąteczne mamy dzięki szkołom i przedszkolom z całego Śląska.