Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

"Był już zimny i sztywny, jak metal". Jak zmarł Dawid Kostecki? Znamy kulisy śledztwa

Postępowanie w sprawie śmierci znanego pięściarza Dawida Kosteckiego zostało umorzone. Decyzja śledczych jest już prawomocna. Z akt spawy wynika, że "Cygan" powiesił się w celi aresztu śledczego na warszawskiej Białołęce. Poznaliśmy kulisy śledztwa i zdarzeń, do których doszło w 2019 roku.

Dawid Kostecki
Dawid Kostecki
screen z youtube.com @FightingClubPL

"Był już zimny i sztywny, jak metal"

W nocy z 1 na 2 sierpnia 2019 r. w celi mieszkalnej nr 20, na oddziale C III w Areszcie Śledczym Warszawa-Białołęka przebywało trzech mężczyzn: Mariusz G., Zbigniew S. i Dawid Kostecki. Około godziny 5.30 obudził się G., skorzystał z toalety i wstawił wodę na herbatę, miał zamiar przygotować śniadanie. Na dolnej pryczy piętrowego łóżka spał S., tuż nad nim leżał bokser.

- Kątem oka zauważyłem, że Kostecki jest ułożony odwrotnie niż zwykle, nogami w kierunku drzwi wejściowych do celi. Był w pozycji półsiedzącej, pochylony lekko do przodu, przykryty kocem

– miał zeznać później G., który pierwszy odkrył, że Kostecki nie żyje.

Mariusz G. podszedł do łóżka „Cygana” i poniósł koc. Bokser leżał na łóżku w samej bieliźnie, ręce miał wyciągnięte wzdłuż ciała, głowę opartą na poduszce, twarz siną. Na szyi miał zawiązaną pętlę z prześcieradła, wcześniej przerzuconą przez ramę łóżka i przywiązaną do kraty poniżej łóżka. G. chwilę później zaczął krzyczeć i walić pięściami w drzwi.

Kamery monitoringu zarejestrowały, że o godz. 5.39 funkcjonariusz dyżurny podbiegł do drzwi celi nr 20, zajrzał przez wizjer i wezwał pomoc. „Wisi!” – miał krzyknąć przez telefon do dowódcy zmiany. Kilkanaście sekund później otworzył drzwi do celi Kosteckiego.

Cztery minuty zajęło dotarcie na miejsce funkcjonariuszom z defibrylatorem. Kolejne dziesięć minut czekano na przybycie pogotowia. Kostecki leżał już wtedy na podłodze. Współosadzeni wyswobodzili go z pętli, by podjąć próbę reanimacji. Lekarze stwierdzili zgon. „Był już zimny i sztywny, jak metal” – stwierdził jeden ze świadków.

Mariusz G. i Zbigniew S. zostali wyprowadzeni z celi. Żaden z nich w nocy nie słyszał ani nie widział niczego podejrzanego. Także funkcjonariusz, który siedmiokrotnie przeprowadzał kontrole w celach w nocy z 1 na 2 sierpnia, nie odnotował żadnych niepokojących zdarzeń.

Atypowa pozycja

Podczas oględzin ciała biegły z medycyny sądowej odnotował „obecność bruzdy wisielczej”, a w jej „dolnym lewym ramieniu dwa punktowe ubytki naskórka, oraz otarcia naskórka na grzbiecie”. Zabezpieczono też części materaca, na którym spał Kostecki, koc i prześcieradło, z którego zrobił pętlę. Poszukiwano śladów mogących „pozostawać w związku z dwoma punktami na szyi Dawida Kosteckiego”. W celi nie znaleziono żadnych zabronionych przedmiotów takich jak strzykawki, igły, paralizator, czy przedmiotów, z których można by go było skonstruować - czyli kabli, drutów czy elektrod.

Pełnomocnicy Edyty Kosteckiej oczekiwali m.in. przeprowadzenia kolejnej sekcji zwłok. W związku z wyrażonymi przez adwokatów wątpliwościami biegli z medycyny sądowej złożyli opinie uzupełniające w ich obecności. Mecenas Roman Giertych prezentował ekspertom filmy z „domowej roboty paralizatorem”, który mógł zostać użyty do obezwładnienia Kosteckiego i pytał, czy taki sprzęt mógł spowodować powstanie obrażeń na szyi Kosteckiego.

Biegli wykluczyli możliwość użycia paralizatora. Jedna z ekspertek stwierdziła, że rażenie tzw. taserem zostawiłoby charakterystyczne ślady po elektrodach-haczykach, a żaden paralizator kontaktowy nie zostawia śladów o takim rozstawie jak te u Kosteckiego. Wskazany przez Giertycha „domowej roboty paralizator” także wykluczono. Zmiany skórne Kosteckiego były konsultowane z prof. dr. hab. Pawłem Krajewskim, kierownikiem Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, który powiedział, że wielokrotnie widział obrażenia spowodowane paralizatorem i że „strupki” na szyi Kosteckiego ich nie przypominają.

W sierpniu 2020 r. prok. Marcin Saduś, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga informował, że "z uzyskanych opinii biegłych z ZMS WUM jednoznacznie wynika, że do zgonu Dawida Kosteckiego doszło w wyniku ucisku pętli zawiązanej przez denata na szyi. W opinii nie stwierdzono żadnych zmian urazowych wskazujących na stoczoną walkę bądź obronę".

Eksperci w swoich opiniach podkreślali, że pozycja, w której powiesił się Kostecki jest „atypowa”, ale „większość samobójczych powieszeń następuje w pozycji atypowej”.

- Możliwe jest powieszenie w pozycji, w której ciało ma kontakt z podłożem, np. w pozycji klęczącej, siedzącej czy półleżącej

– stwierdziła jedna z biegłych.

Pełnomocnicy żony Kosteckiego sugerowali, że ktoś bokserowi mógł „pomóc” się powiesić.

- Gdyby Dawid Kostecki został doprowadzony do nieprzytomności, a następnie był przemieszczany, pozostałyby po tym jakieś ślady. Nie ma śladów typowych dla chwytania za kończyny górne lub ciągnięcia

 – orzekli eksperci. Eksperci zaznaczyli, że ustalenie dokładnej godziny zgonu „Cygana” było utrudnione ze względu na pokrycie znacznej powierzchni ciała tatuażami, które „utrudniają przemieszczanie się plam opadowych”. Ustalono jednak, że do śmierci doszło nie później niż około godz. 3.00 w nocy z 1 na 2 sierpnia.

"Kostecki, cela nr 20, do psychologa"

Kostecki miał przebywać w areszcie na Białołęce tylko kilkanaście dni. 18 czerwca 2019 r. został przetransportowany z zakładu karnego w Rzeszowie, gdzie odbywał karę pozbawienia wolności, ponieważ 1 lipca miał zeznawać w sprawie o rozbój i uprowadzenie przeciwko Tomaszowi G. ps. Grzywa, prowadzonej przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ.

Pokrzywdzonym w tej sprawie był znajomy „Cygana”. Rozprawa został jednak przesunięta o półtora miesiąca, dlatego Kostecki został w Warszawie, dzieląc cele z różnymi osobami. W śledztwie przesłuchano około 40 osób, w tym wszystkich osadzonych oraz funkcjonariuszy Służby Więziennej, którzy przez dwa miesiące pobytu w AŚ Białołęka mieli styczność z Kosteckim.

W ich zeznaniach bokser przewija się jako „uśmiechnięty, który nie zgłaszał problemów”. Jedni więźniowie mówili, że „był osobą spokojną i opanowaną, często zamyśloną”, kolejni, że „opowiadał o planach powrotu do sportu”, że był „celebrytą”. Kostecki miał też „deklarować przynależność do osób grypsujących i być akceptowanym przez to środowisko” Jednak z akt śledztwa wynika, że bokser 17 lipca podczas śniadania napisał na kartce „Kostecki, cela nr 20, do psychologa” i wręczył ją wychowawcy. Jeszcze tego samego dnia został przyjęty.

Dwa dni później przyjął go psychiatra. Lekarzowi powiedział, że ma problemy ze snem, prawie nie śpi, nic go nie cieszy, ma problemy z koncentracją, nie mobilizuje do wysiłku, nie chce mu się jeść i „myśli mu się rozchodzą” jak czyta. Z obserwacji psychiatry wynikało, że jest spowolniony, w "obniżonym nastroju", ale jednocześnie bardzo rzeczowy i spokojny. Diagnoza: zaburzenia depresyjne. Kostecki dostał leki, miał być obserwowany. Nie odnotowano, żeby czuł się później gorzej.

Zdaniem przesłuchanej po śmierci „Cygana” psychiatry, która konsultowała go w areszcie:

„Dawid Kostecki z jakiejś przyczyny chciał popełnić samobójstwo i to zrobił. Myśli samobójcze zwykle zgłaszają osoby, które chcą coś wymusić, a w rzeczywistości nie mają takich planów. Osoby, które planują samobójstwo, zwykle o tym nie mówią”

Po śmierci Dawida Kosteckiego pojawiły się spekulacje, że miała ona związek z aferą obyczajową na Podkarpaciu, o której bokser miał wiedzę. Pisano, że „Cygan” był w posiadaniu nagrań, które miały skompromitować znane osoby, w tym polityków i urzędników państwowych. Prokuratura Krajowa przekazywała, że informacje te są niezgodne z prawdą, bo wiedza przekazana przez Kosteckiego na temat „afery podkarpackiej” miała charakter ogólny. 

Świadek: Kostecki przeliczył się

Prokuratura ustaliła, że udokumentowane problemy psychiczne Kostecki miał od września 2001 r., a w 2003 r. był w związku z tym pierwszy raz hospitalizowany. Lekarzom mówił, że słyszy głosy, które każą mu „zrobić krzywdę innym osadzonym, zanim oni zrobią jemu”. Miał też jako nastolatek nadużywać alkoholu i substancji psychoaktywnych. Mimo szerokiej historii choroby męża, Edyta Kostecka zeznała, że nie wierzy w jego samobójczą śmierć.

Jednak w 2015 roku Kostecki miał depresję i podjął próbę samobójczą. Był nieprzytomny przez 7 dni. Z dokumentacji medycznej wynika, że powiedział lekarzom, że myśli samobójcze towarzyszyły mu wiele miesięcy i „nikt z jego otoczenia tego nie zauważył”.

Maciej M., przyjaciel Dawida Kosteckiego i świadek, który miał razem z nim zeznawać podczas rozprawy 1 lipca, twierdził, że Kostecki „bał się, że w związku ze sprawą, w której miał zeznawać jako świadek zostaną mu postawione zarzuty zlecenia zabójstwa”. Według M. ”Cygan” bał się wysokiej kary i – zdaniem świadka – próba samobójcza miała na celu „uniknięcie odpowiedzialności karnej” i „próbą odzyskania wolności”, jednak Kostecki miał się „przeliczyć”.

 



Źródło: PAP, niezalezna.pl

#Dawid Kostecki

mk