Obchody 11. rocznicy katastrofy smoleńskiej nie zapowiadają się na pełne wyłącznie zadumy. O zarejestrowaniu legalnej manifestacji w okolicach placu Piłsudskiego w Warszawie poinformował Paweł Tanajno, który pisze: „mamy dwa cele - stworzyć ryzyko zagrożenie dla czarnej owcy aby służby bezpieczeństwa odwołały owce do chlewika”. Zielone światło na zgromadzenie ze strony warszawskiego ratusza komentuje dla nas stołeczny radny Prawa i Sprawiedliwości Filip Frąckowiak.
"Legalna zarejestrowana demonstracja 10 kwietnia pod schodami do nikąd. Spotkanie z Kaczyńskim, Strajk Przedsiębiorców zaprasza na 8 rano do Warszawy"
- napisał na swoim profilu na Facebooku Paweł Tanajno. Zapewnia, że manifestacja jest legalna i została zaakceptowana przez władze miasta. Skan dokumentu z podpisem Jarosława Misztala - zastępcy dyrektora Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego - opublikował w sieci blisko 2 tygodniu temu.
W przededniu obchodów Tanajno przedstawił „ogólny plan akcji „Narodowa Blokada Schodów Jarosława””.
Kontrowersyjną decyzję Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego skomentował dla portalu niezalezna.pl warszawski radny Prawa i Sprawiedliwości Filip Frąckowiak.
- Są w naszym narodzie kwestie, które określam świętością. Nie wszyscy jednak tak je traktują. Do tych świętości bez wątpienia należy ofiara osób, które zginęły w katastrofie smoleńskiej na czele z panem prezydentem Lechem Kaczyńskim - rozpoczął.
Wskazał, że „instytucje państwa polskiego i instytucje samorządu powinny na równi odnosić się do tych kwestii, jako spraw godnych honoru”.
- W sytuacji kiedy jest rocznica tej tragedii i trwają uroczystości państwowe, samo rodziny wspominają bliskich, samorząd warszawski powinien wesprzeć te upamiętnienie i jednocześnie nie wyrażać zgody na manifestacje, które mają przeszkadzać w tych uroczystościach
- ocenił radny PiS.
Podkreślił, że o ile „mamy do czynienia z działaniami zaczepnymi ze strony osób organizujących te prostesty - czytamy to w ich oficjalnych przekazach” to w opinii radnego „miasto powinno współuczestniczyć w tych uroczystościach”.
- Jednoznaczne jest to ze stworzeniem buforu bezpieczeństwa - dodał.
- Miasto oczywiście będzie się tłumaczyło, że nie chce ograniczać wolności manifestacji. Być może ta manifestacja mogłaby się odbyć w innym miejscu? Do tego bym zachęcał ratusz miasta stołecznego Warszawy
- powiedział nam Frąckowiak.
Strajk Przedsiębiorców dał o sobie znać w maju ubiegłego roku. Grupka kilkudziesięciu osób koczowała pod Kancelarią Premiera. W późniejszych miesiącach Strajk organizował zgromadzenia, w trakcie których dochodziło do starć z policją. Wtedy też zatrzymany został Paweł Tanajno.
W maju ub.r Michał Rachoń podał, że spośród grupki osób pamiętnego protestu pod KPRM, 70 proc. jego uczestników nigdy nie prowadziło działalności gospodarczej.
Podczas jednego z większych zgromadzeń na stołecznym Placu Zamkowym w maju 2020 roku pojawiła się reprezentacja parlamentarzystów.
„Policjanci rozpoczęli legitymowania osób biorących udział w nielegalnym zgromadzeniu. Zatrzymane prewencyjnie zostały pierwsze osoby protestujące”
- informowała KSP.
Głośno zrobiło się wtedy wokół senatora Koalicji Obywatelskiej Jacka Burego, o którym policja pisała:
„Kolejne osoby są zatrzymywane prewencyjnie. W trakcie działania nadawane są kuminikaty kierowane także do osób posiadających immunitet, dziennikarzy oraz kobiet w ciąży. Jeden z senatorów wszedł do radiowozu i nie chce go opuścić”.
Polityk z wnętrza policyjnego samochodu prowadził transmisję na żywo, podczas której mówił m.in.:
„Nic nie znaczy ta legitymacja, ponieważ policja wepchnęła mnie do samochodu, mimo, że legitymowałem się, że jestem senatorem RP”.
- To, że jestem senatorem, że wy głosowaliście na mnie, nic nie znaczy w tym kraju (...) Trzymajcie się, bo idą ciemne czasy - opowiadał senator Bury. Relacjonował, że na miejscu jest też poseł Michał Szczerba.