Były marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, komentując wypowiedź Lecha Wałęsy, powiedział, że jego słowa "nie były potrzebne". Po czym sam skrytykował śp. Kornela Morawieckiego, mówiąc, że źle go ocenia za działalność w ostatnim okresie życia. Czy politycy Koalicji Obywatelskiej naprawdę nie mogą powstrzymać się od takich komentarzy dzień po pogrzebie założyciela "Solidarności Walczącej"?
Były prezydent Lech Wałęsa wystąpił dziś jako gość specjalny konwencji Koalicji Obywatelskiej w Warszawie. W swym przemówieniu nawiązał m.in. do postaci zmarłego w ostatni poniedziałek i pochowanego wczoraj Kornela Morawieckiego.
Mówił, że wybaczył szefowi Solidarności Walczącej, bo "po chrześcijańsku należy to zrobić".
"A co oni z niego robią? - bohatera. A on w środku - stan wojenny, atakują nas ze wszystkich stron, a on kozak zakłada Solidarność Walczącą. Co to było? Zdrada proszę panów. Zdrajca. Taka jest prawda"
- krzyczał Wałęsa.
Te słowa zostały przez działaczy Koalicji Obywatelskiej nagrodzone gromkimi brawami. Nie wszyscy chcą jednak teraz identyfikować się ze słowami Wałęsy. Były marszałek Senatu Bogdan Borusewicz powiedział, że nie klaskał byłemu prezydentowi. Jednocześnie dodał, że... źle ocenia śp. Kornela Morawieckiego w ostatnim okresie jego życia.
"Te słowa nie były potrzebne. Nie klaskałem Lechowi Wałęsie. Niezależnie od tego jak oceniam Kornela Morawieckiego w tym ostatnim okresie, a oceniam niedobrze, źle go oceniam, to był to człowiek dzielny, był to człowiek, któremu należy się szacunek"
- powiedział Borusewicz.
To kolejne słowa, które budzą zdumienie - wypowiedziane dzień po pogrzebie śp. Kornela Morawieckiego. Chociaż w takiej chwili mogliby się powstrzymać...