Po trwających ok. 4 godziny czynnościach były szef MON, Mariusz Błaszczak, opuścił budynek prokuratury. Były minister usłyszał zarzuty związane z odtajnieniem fragmentów planów obronnych dot. tzw. linii Wisły. Złożył wyjaśnienia, a także wniosek o wyłączenie prokuratora prowadzącego.
Po godzinie 14.00 Mariusz Błaszczak opuścił budynek wydziału wojskowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie, gdzie usłyszał zarzuty w związku z odtajnieniem fragmentów planów obronnych dot. tzw. linii Wisły.
Podczas krótkiego briefingu prasowego podziękował za obecność i wsparcie manifestującym, którzy od godzin porannych obecni byli pod siedzibą prokuratury.
- Prawda zwycięży, może jeszcze nie dziś, ale ten reżim, który jest przy władzy, padnie - rozpoczął Błaszczak.
- Złożyłem wyjaśnienia, wytłumaczyłem prokuratorowi, że miałem prawo i obowiązek, aby ten dokument odtajnić. O szczegółach nie mogę mówić, dlatego że to było przesłuchanie, które kieruje się swoimi rygorami. Być może przeczytamy o tym w pewnej gazecie sprzyjającej władzy
- dodał.
Podkreślił, że "jako polityk czuje się w obowiązku, by służyć ludziom", a jako szef MON "zrobił bardzo wiele, by wzmocnić polskie wojsko".
Błaszczak poinformował, że złożył wniosek o wyłączenie prokuratora prowadzącego ppłk. Marcina Maksjana.
- Prokurator był zaangażowany politycznie. ja to tak oceniam, a więc można powiedzieć, że nie ma zachowanej bezstronności. Nie po to siłą przejmowali prokuraturę, by być bezstronnymi. Ten reżim kiedyś padnie - powiedział były szef MON.
Sejm zgodził się na pociągnięcie Błaszczaka do odpowiedzialności karnej (uchylił immunitet) 6 marca. Wnioskowała o to prokuratura, która chce postawić mu zarzuty przekroczenia uprawnień w związku z tym, że jako szef MON odtajnił w lipcu 2023 r. i publicznie ujawnił we wrześniu 2023 r. fragmenty Planu Użycia Sił Zbrojnych RP WARTA-00101.