Problemu nie ma, bo grobu nigdy nie było - to dzisiejsze oświadczenie białoruskiego MSZ, po tym jak na początku tygodnia koparki rozjechały miejsce pochówku żołnierzy Armii Krajowej. Resort pisze, że polskie media nazywają kwatery masowym grobem "z niewiadomych powodów". Ponadto, starają się odwrócić kota ogonem.
W tym tygodniu w białoruskich Mikuliszkach zniszczone zostały polskie kwatery poległych i mordowanych żołnierzy Armii Krajowej. Polonijny portal "Głos znad Niemna" podał wówczas, że nie pozostał żaden z 22 krzyży postawionych w tym miejscu pamięci.
We wtorek wieczorem, polskie MSZ poinformowało, że wezwano chargé d’affaires Białorusi, któremu przekazano ostry protest w związku ze zniszczeniem cmentarza. Teraz białoruska strona zrobiła to samo.
Dziś dyplomacja Białorusi wezwała tymczasowego charge d’affaires Polski Marcina Wojciechowskiego. Jak przekazał tamtejszy resort, powodem decyzji było "nieumotywowane zaniepokojenie polskiej strony sytuacją z miejscem w pobliżu wsi Mikuliszki", które jak przekazali - "z niewiadomych powodów jest nazywane przez polskie media masowym grobem".
"Według informacji władz lokalnych na terenie tej osady nie zarejestrowano pochówków wojskowych ani pochówków cudzoziemnych."
- stwierdził białoruski resort.
Białoruskie MSZ dodaje również, że legalność "prac porządkowych" w tamtym miejscu jest potwierdzona przez Prokuraturę Generalną Białorusi.
Ponadto, w swoim komunikacie białoruskie MSZ to Polsce zarzuca zbezczeszczenie wojskowych pochówków. Stwierdzili, że w naszym kraju, w tym roku odnotowana około 30 aktów wandalizmu "w związku z z pomnikami ludzi, którzy oddali życie za wyzwolenie jej z faszyzmu"
"W 1997 roku na terenie Polski znajdowało się 561 zabytków, obecnie jest ich mniej niż 100"
- pisze białoruski resort.