- Trzeba być albo pożytecznym idiotą albo agentem, żeby twierdzić, że ta zapora jest niepotrzebna. Jako porządne państwo - musimy zapewnić bezpieczeństwo obywatelom oraz pokazać na arenie międzynarodowej, że to my decyduje o tym, kto będzie wchodził na teren naszego kraju - ocenił Adam Andruszkiewicz sekretarz stanu w Kancelarii PRM na antenie TVP Info.
Gościem redaktora Michała Rachonia w programie "#Jedziemy" na antenie TVP Info był Adam Andruszkiewicz sekretarz stanu w Kancelarii PRM.
Rozmowa toczyła się wokół kilku tematów. Omówiono m.in. wpływ nowo powstałej zapory na granicy polsko-białoruskiej na bezpieczeństwa państwa, a także prorosyjskie działania opozycji, co do tego, aby bariera nie powstała.
Michał Rachoń zapytał swojego rozmówcy, co sądzi o narracji polityków takich jak Włodzimierz Cimoszewicz czy Sylwia Spurek, w myśl której zapora na granicy polsko-białoruskiej nie powinna powstać.
"Myślę, że warto byłoby zapytać mieszkańców tego regionu, co o tym sądzą. Cimoszewicz, Spurek to nie jest głos Podlasia, ani w ogóle Polski. To jest ich indywidualny głos, którym mówią w ramach tych, którzy są przeciwko Polsce. Sam osobiście jako polityk pochodzący z tego region dostałem wiele pozytywnych wiadomości, których autorzy twierdzili, że jest to dobra inwestycja, że dzięki temu mieszkańcy będą czuli się bezpiecznie".
- odparł Andruszkiewicz.
Jak podkreślił redaktor, ostatni raz polska granica była atakowana 17 września 1939 roku. Teraz mamy do czynienia w pewnym sensie z podobną sytuacją - z czego wynikała budowa zapory.
"Tu trzeba używać trudnych słów - sytuacja jest dziś naprawdę niebezpieczna. Za swoją granicą mamy teraz regularną, pełnoskalową wojnę. Na granicy z Białorusią działanie hybrydowe rozpoczęło się już wcześniej. Trzeba być albo pożytecznym idiotą albo agentem, żeby twierdzić, że ta zapora jest niepotrzebna. Jako porządne państwo - musimy zapewnić bezpieczeństwo obywatelom oraz pokazać na arenie międzynarodowej, że to my decyduje o tym, kto będzie wchodził na teren naszego kraju."
- przyznał polityk.
"Jak skomentuje pan słowa wypowiedziane przez Donalda Tuska, który trochę ponad pół roku temu mówił, że zapora nigdy nie powstanie?" - zapytał redaktor Michał Rachoń swojego gościa.
"One były określone wcześniejszymi teoriami, że ci, którzy chcieli się przedostać do Polski to biedni migranci. Otóż nie. Są to osoby już wcześniej przywożone do Rosji, których zadaniem jest w pewnym sensie destabilizowanie bezpieczeństwa na granicy z Białorusią. Przewodniczący Tusk mam wrażenie, że nigdy w sprawach kluczowych dla bezpieczeństwa państwa polskiego, nie staje po stronie Polski. On zawsze stoi po stronie niemieckiej, rosyjskiej. Od zawsze reprezentował tamtejsze interesy. Mam wrażenie, że to co robi Tusk nie jest przypadkowe. On chce się wtopić w politykę Berlina, co do szybkiego powrotu do "normalnych" relacji z Rosją."
- odpowiedział Adam Andruszkiewicz.
Dziennikarz przypomniał również, kiedy to przed laty Tusk wypowiedział umowę, co do tarczy antyrakietowej, twierdząc, iż Polska wynegocjowała od Amerykanów stanowczo za mało. Teraz, kiedy ustalono, że w Polsce powstanie amerykański korpus, który na stałe będzie stacjonował w Polsce, lider PO dalej uważa, że ustalenia, które zapadły podczas szczytu NATO w Madrycie są niewystarczające. Rachoń zapytał swojego rozmówcy - z czego to wynika?
"Tusk poprzez swoją propagandę w internecie twierdzi, ze Polska jest sama, pozostawiona samej sobie. To wszystko ma na celu przekonanie Polaków do swoich racji. On albo działa zupełnie świadomie albo jest osobą, która ma coś na sumieniu albo jest głupcem - bo sieje rosyjska propagandę. Tusk od zawsze wspiera narrację Kremla."
- odparł polityk.
"W Polsce - jeśli rządziłoby PO - bylibyśmy całkowicie podlegli Berlinowi albo Moskwie, co stanowczo zagroziło bezpieczeństwu obywateli."
- dodał.
Michał Rachoń zapytał Adam Andruszkiewicza również o to, dlaczego akurat kwestia zwierząt, ekologii jest tak bardzo nagłaśniana, jeśli chodzi o zaporę na granicy z Białorusią.
"Budując to ogrodzenie, zabezpieczyliśmy wszelkie kwestie związane z ochroną zwierząt. Od samego początku, kiedy tylko ruszyła budowa zapory, na profilach reprezentujących białoruskie, rosyjskie poglądy, można było wyczytać, że zwierzęta będą ginąć, czyli granie na emocjach. To taka sama sytuacja jak w Usnarzu Górnym - kobieta z kotem na rękach. To było właśnie granie na emocjach. Dziś jest odwrócenie tej sytuacji w kontekście ogrodzenia. To, że źli Polacy będą męczyć zwierzęta, niszczyć przyrodę to narracja rosyjska."
- przyznał Andruszkiewicz.
Jak zaznaczył Rachoń - wybudowanie bariery było próbą rozwiązania w Polsce problemu, który był pewnego rodzaju elementem wojny hybrydowej - w myśl doktryny o wojnie hybrydowej. W jej treści sformułowano jasno, że operacje humanitarne wykorzystywane są jako broń przeciwko innym państwom. Jeszcze nie tak dawno temu - ciężko było to wcześniej zdefiniować. Redaktor zapytał Adam Andruszkiewicza o to, czy w tym momencie możemy powiedzieć wprost, że przekonaliśmy się, co to oznacza.
"Przekonaliśmy się. Za pośrednictwem przywożonych migrantów z całego świata, można mówić jasno o realizacji tej doktryny o wojnie hybrydowej. Problem polega na tym, że dostaliśmy cios w plecy. W TVN słyszeliśmy chociażby narrację, że żołnierze Straży Granicznej to "śmiecie". Co ciekawe, nie było to ganione przez dziennikarzy prowadzących programy na tamtej stacji. To m.in. był element tej wojny hybrydowej przeciwko Polsce, w którą wpisała się opozycja."
- podsumował polityk.