Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!

Bezpieczeństwo narodowe – o to są te wybory. Czarnecki wylicza, co wyróżnia rządy Prawa i Sprawiedliwości

Gdyby ktoś kazał mi wskazać tylko jedną, jedyną różnicę – choć jest ich przecież wiele – między obozem patriotycznym a obozem kosmopolitycznym (internacjonalistycznym) w Polsce, to powiedziałbym krótko: my chcemy bezpiecznej Polski i przez osiem lat nad tym ciężko pracowaliśmy, oni wręcz przeciwnie.

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
Fot. Tomasz Hamrat/ Gazeta Polska

Przestrzegam przed postrzeganiem bezpieczeństwa narodowego wyłącznie przez ważny, nawet kluczowy, ale jednak wąski wymiar militarny. Tak, to prawda, za chwilę będziemy mieli najsilniejszą lądową armię w Europie, a jej liczebność jest w tej chwili niemal dwa razy większa (sic!) niż pod koniec rządów PO-PSL. Jednak to nie wszystko. 

Sojusze międzynarodowe 

W dobie wojny za naszą wschodnią granicą to rzecz niesłychanie istotna, wszak nie można zawężać definicji bezpieczeństwa tylko do wojska i obronności. Żadne poważne państwo na świecie tego nie robi – i my też nie powinniśmy. Albowiem definicja „bezpieczeństwa narodowego” jest bardzo szeroka. Poza armią obejmuje też aktywność dyplomatyczną, która ma nam gwarantować sojusze międzynarodowe Oczywiście nie zapewnią nam one stuprocentowego bezpieczeństwa do końca świata i jeden dzień dłużej, ale mogą je zwiększyć. I to właśnie robimy. 

Nie przypadkiem Polska, niezależnie od tego, czy w Białym Domu jest republikanin czy demokrata, jest uważana przez Waszyngton za sojusznika numer 1 USA w Unii Europejskiej. Przez ostatnie osiem lat mocno inwestowaliśmy w sojusze regionalne – co nas całkowicie różni od poprzednich rządów, które wolały skupić się na dość iluzorycznym Trójkącie Weimarskim. Nasze relacje z krajami bałtyckimi są tak dobre, jak chyba nigdy w historii, a nasz prezydent nie myli Litwy z Łotwą, jak to zrobił prezydent Aleksander Kwaśniewski, przemawiając swego czasu w Rydze.

Bezpieczeństwo bytowe i socjalne

Jednak bezpieczeństwo to nie tylko polityka obronna i polityka międzynarodowa, choć obie są niezbędne. To także bezpieczeństwo socjalne obywateli Rzeczypospolitej. Jednym z największych oskarżeń wobec rządów partii Donalda Tuska i Władysława Kosiniaka-Kamysza jest to, że w latach 2007−2015 „dorobiliśmy się” sytuacji, że w trzech krajach europejskich Polacy stanowią największą mniejszość narodową. Tak, spowodowała to olbrzymia liczba Polaków wyjeżdżających do Wielkiej Brytanii, Irlandii i Islandii. 

Ludzie ci wyjeżdżali – sam byłem świadkiem takiej sytuacji w islandzkim Rejkjawiku – a często wyjeżdżały aż trzy pokolenia, bo córka zatrudniona w hotelu ściągała męża i dzieci, a potem swoich rodziców do opieki nad tymi dziećmi. Nasi rodacy wyjeżdżali, bo nie mieli poczucia bezpieczeństwa socjalnego. Nie mieli gwarancji, że za chwilę nie znajdą się na bruku i będzie to życiowa katastrofa. To się bardzo zmieniło. 

Dziś Polacy wracają do ojczyzny, bo wiedzą, że znajdą się w kraju, który jest jednym z dwóch o najmniejszym procencie bezrobotnych w całej UE-27. Będą mieli też poczucie stabilizacji i pewnego komfortu socjalnego związanego z programami 500+, a za dwa i pół miesiąca 800+, a także wyprawkami szkolnymi itd. To zasadnicza różnica między „ośmiolatką” w wykonaniu PO-PSL i „ośmiolatką” naszą. Wtedy nasi rodacy na potęgę uciekali z Polski, dziś nie tylko prawie nie wyjeżdżają, ale często wracają. Ta różnica między nami a nimi jest jak między białym a czarnym.

Bezpieczne ulice, czyli „nie” dla nielegalnej migracji

Polacy wyjeżdżają z Wielkiej Brytanii, Francji, Belgii, Holandii czy Szwecji nie tylko dlatego, że nad Wisłą i Odrą mają zapewnione bezpieczeństwo socjalne. Wyjeżdżają stamtąd, bo boją się zamachów terrorystycznych i wzrostu przestępczości, a to jest charakterystyczne dla polityki multi-kulti. Sam znam sytuację, gdy wzięty, świetnie zarabiający finansista – Polak z londyńskiego City, po drugim alercie bombowym w szkole swojego synka, jednej z dziesięciu najlepszych w Anglii, podjął decyzję o wyjeździe do Polski (być może zresztą zrobiła to jego żona, ale na to samo wychodzi). Tutaj stosunek do imigrantów w sposób fundamentalny różni formacje rządzącą od opozycyjnych partii politycznych. I nie zmienią tego kłamstwa polityków PO np., że rząd Ewy Kopacz nie zgodził się na relokację (!). Pamiętamy, jak było – ale na szczęście Kowalski z Nowakiem też pamiętają.

Twarda polityka wobec nielegalnych imigrantów, czyli polityka „zero tolerancji”, realnie zwiększa nasze, szeroko rozumiane, narodowe bezpieczeństwo. To nie tak częsta sytuacja w naszej historii, gdy „mądry Polak przed szkodą” i gdy Polacy uczą się na błędach nie swoich, tylko cudzych. Państwa Zachodu z Niemcami na czele planowały, aby w Polsce nastąpiło kopiuj–wklej ich polityki wobec imigrantów, które można określić słynnymi słowami Angeli Merkel: „Herzlich willkommen”. Tymczasem w przypadku Polski ani „herzlich” ani „willkommen”. Rząd PiS nie był może idealny – żaden rząd taki nie jest, nie uchronił się od błędów, zwłaszcza personalnych, o czym szczerze i publicznie mówił prezes Jarosław Kaczyński, i wpadek – jednak w tej sprawie pokazał absolutną konsekwencję. Dlatego dzisiaj Polska jest bezpieczna. I będzie bezpieczna, jeżeli Prawo i Sprawiedliwość wygra wybory.

Zdroworozsądkowa, trzeźwa, realistyczna polityka imigracyjna jest jednym z kluczowych komponentów szeroko rozumianego bezpieczeństwa kraju – ale i też... niebezpieczeństwa, jak widać na przykładach wielu krajów Zachodu, gdzie w Szwecji wzywa się wojsko i żandarmerię do walki z gangami złożonymi z imigrantów, a we Francji, Belgii i także w Szwecji policja nie wchodzi do imigranckich „gett” w metropoliach czy na ich obrzeżach, a budżet Niemiec finansuje socjal dla 80 proc. imigrantów, którym nie chce się pracować albo którzy pracować nie umieją.

Silna i zdrowa gospodarka

Częścią bezpieczeństwa kraju jest bezpieczeństwo gospodarcze. Obecny rząd dokonał renacjonalizacji kilku kluczowych firm, które zostały oddane przez rządzących poprzedników w obce ręce. Spektakularnym przykładem jest Bank Pekao SA, a także Polskie Koleje Linowe oraz, co ma też szczególne znaczenie pozaekonomiczne, liczne tytuły gazet regionalnych, które od Niemców wykupił Orlen. To sprawia, że możemy rzeczywiście mówić o większym bezpieczeństwie ekonomicznym, podobnie jak postawieniu w dużym stopniu na polskie firmy przy zamówieniach rządowych. Formacja Jarosława Kaczyńskiego zrozumiała zawczasu, że niepodległość, owszem, potrafią wywalczyć ludzie czynu zbrojnego, ale żeby ją utrzymać, trzeba mieć bardzo silną gospodarkę.

Za dwa dni wybory. Hasło „Bezpieczna Polska” nie jest jednym z jakże wielu wyborczych trików. Jest podsumowaniem tego, co obóz niepodległościowy zrobił przez ostatnie dwie kadencje. Ten najważniejszy od ponad trzech dekad polityczny mecz między rządzącymi a opozycją toczy się nie tylko i nie głównie w kampanii wyborczej. Praktyka ostatnich lat pokazała, kto na boisku bezpieczeństwa narodowego strzela gole, a kto je traci, np. strzelając sobie samobójcze bramki. 

„Bezpieczna Polska” to nie tylko hasło wyborcze, lecz przede wszystkim rzeczywistość za rządów PiS, która w naszym interesie narodowym musi być kontynuowana.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#Prawo i Sprawiedliwość #wybory 2023

Ryszard Czarnecki