Wszystko zaczęło się od spotkania Rady Ławniczej SN z ministrem Żurkiem, po którym zorganizowano konferencję prasową na sądowym korytarzu. W jej trakcie głos zabrał prof. Aleksander Stępkowski, konfrontując się bezpośrednio z przedstawicielem rządu.
Chciałem się zapytać, na jakich zasadach pan wtargnął? (...) Jak władza wykonawcza uzgodniła swoją obecność na terenie Sądu Najwyższego z prezesem SN?
- zapytał sędzia ministra Żurka.
W obronie szefa resortu sprawiedliwości natychmiast stanął dr Andrzej Kompa, przewodniczący Rady Ławniczej SN, próbując odpierać zarzuty.
- Panie profesorze Stępkowski, jesteśmy tu legalnie - stwierdził.
Profesor Stępkowski nie dał się jednak zbyć.
- Nie rozmawiam z panem, pan nie jest I prezesem SN - odparł.
W odpowiedzi przewodniczący Kompa, unikając odpowiedzi na pytanie o zgodę Pierwszego Prezesa SN, przeszedł do ataku na sędziego Stępkowskiego.
Kwestia, czy mamy I prezesa jest kwestią skomplikowaną, proszę nie przeszkadzać w konferencji. Myśmy zaprosili prokuratora generalnego, proszę nie przeszkadzać. Składał pan przysięgę, przysięgę doktorską, proszę się jej nie sprzeniewierzać, proszę nie łamać zasad savoir-vivre'u, panie neosędzio Stępkowski, proszę wyjść
- wypalił.
Profesor Stępkowski konsekwentnie obstawał przy swoim stanowisku, powołując się na wewnętrzne regulacje Sądu Najwyższego.
- Panowie naruszyli zarządzenie I prezesa SN, mówiące o zasadach przebywania osób nieuprawnionych na terenie Sądu Najwyższego - punktował.
🚨Ależ inba w sądzie najwyższym. 🚨
— Jan Molski 🇵🇱 (@JanMolskiIII) October 10, 2025
Cyrk jaki Żurek wraz z ekipa rady ławniczej zrobił dziś w budynku sądu najwyższego, pokazał jak kasta sędziowska jest zblatowany z obecną władzą
Bardzo dobra reakcja sędziego Stępkowskiego. Krótko z nimi. pic.twitter.com/AAqMm2N0e1
W związku z rażącym – jego zdaniem – naruszeniem prawa, sędzia Stępkowski zapowiedział podjęcie kroków prawnych.
Składam doniesienie do prokuratury na usiłowanie zastraszenia sędziów Sądu Najwyższego przez ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego. Pan minister wtargnął na teren Sądu Najwyższego jako władza wykonawcza, bez wiedzy gospodarza tego miejsca, czyli pierwszego prezesa SN. Mamy do czynienia z brutalnym najściem i pogwałceniem autonomii SN
- oświadczył prof. Stępkowski.
Sam minister Waldemar Żurek przekonywał:
SN nie będzie prywatnym folwarkiem, jesteśmy tu legalnie, tak jak państwo macie prawo wejść do każdego sądu w Polsce.
"Prezes nie może się o tym dowiadywać w ostatniej chwili"
Wiceprzewodnicząca Rady Ławniczej Joanna Lasko dodała, że zgłaszała obecność gości w SN i wskazana jej została sala na spotkanie.
O okolicznościach całej sprawy wypowiadał się następnie w mediach sędzia Stępkowski.
- Wizyta ministra sprawiedliwości-prokuratora generalnego nie może być wizytą niezapowiedzianą i pierwszy prezes SN nie może dowiadywać się o niej na pięć minut przed wejściem ministra do budynku Sądu Najwyższego. (…) Nie było [w kierownictwie SN] świadomości, że minister Żurek będzie dzisiaj w Sądzie Najwyższym. Ta informacja pojawiła się dosłownie za pięć dziesiąta, jak relacjonowała pierwsza prezes. Pierwsza prezes przebywała ponadto na urlopie, w związku z czym nie mogłaby w jakiś sposób przywitać pana ministra, z kolei zastępowała ją pani prezes Joanna Misztal-Konecka, która prowadziła w tym czasie posiedzenie, w trakcie którego osiem spraw było rozpatrywanych
- mówił potem na antenie TV Republika prof. Aleksander Stępkowski.
Dodał, że "posiedzenie Rady Ławniczej zostało zaplanowane w sali w strefie ograniczonego dostępu". - Ci ławnicy usiłowali wprowadzić do strefy ograniczonego dostępu ze złamaniem procedur nie tylko ministra, ale także osoby z jego gabinetu politycznego, z biura prasowego. Nastąpiło tu kolejne złamanie obowiązujących zasad - przekazał sędzia.