- To nie są anonimy. Ci ludzie mówią, że są w stanie składać zeznania w prokuraturze. Co więcej, już kilka osób takie zeznania złożyło w śledztwie, które toczy się w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie, dotyczącym korupcji w szpitalu w Szczecinie-Zdunowie, gdy ordynatorem był marszałek Tomasz Grodzki - powiedział w "Politycznej kawie" Tomasza Sakiewicza Tomasz Duklanowski, dziennikarz Radia Szczecin, ujawniający kolejne relacje osób, które przekazywały pieniądze prof. Tomaszowi Grodzkiemu.
Tomasz Duklanowski, autor materiału w Radiu Szczecin, poświęconego rodzinie, która przekazała Tomaszowi Grodzkiemu 3000 złotych na leczenie ojca, przyznaje w "Politycznej kawie", że podobnych historii związanych z byłym ordynatorem szpitala w Szczecinie-Zdunowie jest więcej.
- Ja rozmawiałem z tą rodziną i w trakcie rozmowy zadzwoniła do mnie koleżanka z redakcji, że kolejna osoba chce się skontaktować ze mną i opowiedzieć podobną historię. Tamtego dnia, w piątek, miałem cztery telefony, dzień wcześniej - trzy. Na poczcie mailowej mam też dość dużo przypadków, w których ludzie opisują podobne historie
- mówił w programie Tomasza Sakiewicza Duklanowski.
- To nie są anonimy. Ci ludzie mówią, że są w stanie składać zeznania w prokuraturze. Co więcej, już kilka osób takie zeznania złożyło w śledztwie, które toczy się w Prokuraturze Regionalnej w Szczecinie, dotyczącym korupcji w szpitalu w Szczecinie-Zdunowie, gdy ordynatorem był marszałek Tomasz Grodzki
- dodał dziennikarz.
Zdaniem Tomasza Duklanowskiego, marszałek Senatu podczas dzisiejszego orędzia powinien poinformować, że podaje się do dymisji, jednak takiej decyzji się nie spodziewa.
Mówiąc o ujawnionej dzisiaj przez Radio Szczecin sprawie, Duklanowski zaznaczył, że "rodzina wciąż nie może się z tym pogodzić".
- Profesor wykorzystał dramatyczną sytuację, gdzie ojciec rodziny umierał. Przyjął te pieniądze, 3000 złotych, po czym, jak już ten mężczyzna zmarł, zadzwonił do jednego z zięciów i powiedział, że "przywieźliście mi trupa". Pieniędzy nie oddał, powiedział, że wpłaci na jakąś fundację, natomiast żadnego pokwitowania rodzina nie dostała do dziś za te pieniądze, które profesor pobrał w swoim prywatnym gabinecie (...) To przypadek szokujący i rzeczywiście gdy tego słuchałem, to historia zatrważająca, tu nie było żadnych skrupułów, w sposób cyniczny profesor te pieniądze wziął i to było w podobny sposób, jak historia, którą ujawnialiśmy w piątek. Profesor te pieniądze potraktował po prostu jak swoją wypłatę, nie było chwili wahania gdy je chował do szuflady swojego biurka
- mówił dziennikarz w "Politycznej kawie".
Pytany o fundację, na którą pieniądze miał wpłacać prof. Grodzki, Tomasz Duklanowski stwierdził, że "rzeczywiście przy szpitalu istnieje fundacja transplantologii".
- Natomiast żadna z tych osób, które przekazywały pieniądze, nie dostała żadnego pokwitowania wpłaty na tę fundację - dodał.