- Uważam, że zjawisko neonazizmu w Polsce jest zjawiskiem skrajnie marginalnym. (...) Należy to oczywiście wyeliminować, ale nie jest to problem ogólnopolski. W Niemczech są oficjalne parady neonazistowskie, marsze, działają ugrupowania odwołujące się do nazizmu. Tu otwiera się pole, by instytucje unijne zajęły się problemem propagowania nienawiści i nazizmu w Republice Federalnej Niemiec - powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl poseł Wolnych i Solidarnych, Adam Andruszkiewicz.
Dziś w Sejmie minister spraw wewnętrznych i administracji, Joachim Brudziński dokonał przedstawiania informacji na temat osób i organizacji, które można podejrzewać o propagowanie faszyzmu i innych totalitaryzmów oraz o nawoływanie do nienawiści na tle narodowościowym, etnicznym i rasowym. Informacja ma związek z materiałem TVN24, w którym przedstawiono neonazistowskie ekscesy na Śląsku.
W swojej wypowiedzi minister Brudziński zwrócił uwagę również na problem neonazizmu u naszych zachodnich sąsiadów. Zaznaczył, że w 2016 roku w Niemczech odbyło się ponad 400 marszów neonazistów. Dodał, że w sierpniu ubiegłego roku na ulicach Berlina neonaziści czcili rocznicę śmierci niemieckiego zbrodniarza Rudolfa Hessa. Przytoczył również przykład z ubiegłego roku, gdzie "blisko 6 tys. nazistów bawiło się na koncercie" we wschodnich Niemczech.
- Jeszcze raz powtórzę, w Polsce takie kreatury muszą chować się po lasach, w Niemczech maszerują przez centrum Berlina. Opozycja i brukselskie elity chciałyby nam wmówić, że to my mamy problem z nazizmem
- mówił Brudziński.
O to, czy elity brukselskie powinny zająć się bardziej sprawą neonazizmu w Niemczech, zapytaliśmy posła koła Wolni i Solidarni, Adama Andruszkiewicza.
- Oczywiście, że tak. Uważam, że zjawisko neonazizmu w Polsce jest zjawiskiem skrajnie marginalnym. Sam fakt, że ci ludzie chowają się po lasach i układają swastyki z wafelków, pokazuje, że to skrajny, głupi margines. Należy to oczywiście wyeliminować, ale nie jest to problem ogólnopolski. W Niemczech są oficjalne parady neonazistowskie, marsze, działają ugrupowania odwołujące się do nazizmu. Tu otwiera się pole, by instytucje unijne zajęły się problemem propagowania nienawiści i nazizmu w Republice Federalnej Niemiec
- mówi Adam Andruszkiewicz w rozmowie z portalem niezalezna.pl.
Niemcy szczególnie uaktywnili się w związku z neonazistowskimi incydentami w Polsce - w planach są nawet debaty na ten temat. Czy sprawa zarówno incydentów w Polsce, jak i problemu neonazizmu w Niemczech powinna znaleźć się w agendzie spotkania Morawiecki-Merkel zaplanowanego na 15 lutego?
- Zobaczymy, czy kanclerz Merkel będzie dotykać spraw naszego państwa i próbowała nas pouczać. Jeśli nie będzie nas próbowała pouczać, to sądzę, że nie ma sensu tego tropu w ogóle wywoływać. Gdy nasi sąsiedzi zaczną poprzez władze centralne upominać nas - wówczas będziemy musieli im przypomnieć, że to oni stworzyli nazizm i to oni nas napadli i wymordowali kilka milionów naszych obywateli
- stwierdził poseł WiS.
Zapytaliśmy również posła Andruszkiewicza, jako osobę związaną ze środowiskami narodowymi, jak one powinny zareagować na istniejący problem.
- Przede wszystkim wszystkie środowiska odwołujące się tradycji narodowej demokracji powinny bardzo mocno odciąć się od wszystkich osób, które mają - być może - skrajne, radykalne poglądy i imponują im ideologie np. faszyzmu. Takie osoby muszą być wykluczane ze środowiska, muszą spotykać się z ostracyzmem. (...) Bardzo mocno środowiska narodowe muszą edukacyjnie podkreślać, że narodowcy zawsze byli ofiarą nazizmu, a nie kolaborantem
- stwierdził Adam Andruszkiewicz.