Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Ambitny polski projekt znowu rozbija się o „niedasizm”. Legendarna marka traci swoje „5 minut”

Z informacji, do których dotarł portal Niezalezna.pl, wynika, że spółka PGZ-JELCZ kolejny rok z rzędu może nie sprostać kontraktom na dostawę pojazdów z niezależnym zawieszeniem trzeciej generacji. Gdyby miały się one potwierdzić – a wskazuje na to także pismo zarządu skierowane do naszej redakcji – oznaczać będzie wymierne straty dla polskiego producenta i biznesowe eldorado dla niemieckiej konkurencji. O szczegółach sprawy władze spółki jednak nie chcą informować, zasłaniając się „kontekstem geobezpieczeństwa” i stojącymi przed nią „wyzwaniami”.

Upadek Jelcza? Zahamowana produkcja, brak nowej fabryki. Rynek przejmują Niemcy
Upadek Jelcza? Zahamowana produkcja, brak nowej fabryki. Rynek przejmują Niemcy
Eter01 - https://creativecommons.org/licenses/by-sa/4.0/deed.pl

Obiecujący projekt

Jelcz 3. generacji to pojazd z niezależnym zawieszeniem – trzyosiowy model 663.45 oraz czteroosiowy model 883.57. Ich projekt został opracowany w spółce od podstaw przez polskich inżynierów w 2023 roku, dzięki ścisłej współpracy poprzedniego zarządu PGZ-JELCZ i Agencji Uzbrojenia (AU). W 2024 miały zakończyć się badania dla pojazdów z napędem 8x8 i 6x6. Takie przynajmniej były plany.  

„Model 663.45 między innymi ma być nośnikiem dla systemu rakietowego Homar-A, czyli amerykańskiej wyrzutni HIMARS, natomiast drugi w układzie napędowym 8×8 przewidziany jest do różnych zastosowań zależnie od potrzeb np. do przewozu kontenerów 20 stopowych” – chwali się spółka.

Należy dodać, że Jelcz bierze m.in. udział w projektach „Mała” i „Duża” Narew, Pilica czy Wisła. Produkuje też pojazdy w konfiguracjach 4x4, 6x6, 8x8, a także 10x10, samochody opancerzone. Na podwoziach produkowanych w Jelczu-Laskowicach umieszczane są między innymi wyrzutnie HIMARS czy K239 Chunmoo.

Plany kontra rzeczywistość

Spółka informuje również na stronie internetowej, że w roku 2024 „przeprowadziła pierwsze, zakładowe testy mobilności pojazdów trzeciej generacji”, jednak nie dowiadujemy się czy zostały one zakończone, jaki był ich wynik oraz czy na ich podstawie Jelcz może wprowadzać od stycznia 2025 pojazdy 3 generacji do seryjnej produkcji.

Ale z informacji, do których dotarł portal Niezalezna.pl wynika, że tak się nie stało, a to sprawia, że plany produkcyjne Jelcza na 2025 rok - podobnie jak w roku ubiegłym - mogą lec w gruzach.

Trzeba jednak pamiętać że badania zakładowe to jedno, ale bez badań certyfikacyjnych, które z reguły trwają kilka miesięcy, de facto nie można uruchomić produkcji. Teksty zakładowe pozwalają tylko na przekazanie pojazdów do "głównych" badań.

Niektóre branżowe media informują o wyprodukowaniu przez spółkę w 2024 roku 500 pojazdów, w tym 20 szt. (S02 442.32) zmontowanych dla Jelcza w Hucie Stalowa Wola S.A. Oddział Autosan w Sanoku. Dane te jednak mogą być znacznie zawyżone, bo jak wskazują nasi informatorzy, faktyczna liczba pojazdów, która została przekazana do zamawiającego oscyluje wokół 400 sztuk.

Według prognozy zamieszczonej niedawno na portalu dziennik.pl, spółka „żeby sprostać wojskowym zamówieniom zwiększa moce produkcyjne głównego zakładu w Jelczu-Laskowicach” i w 2025 roku „planuje wyprodukować 700 wozów (…), a do 2028 roku bramy powinno opuszczać już 1000 samochodów rocznie”.

- Problem w tym, że tę deklarowaną, docelową liczbę pojazdów, z uwagi na zaległości z ub.r. wynoszące ok. 140 szt. oraz podpisane kontrakty i zobowiązania, Jelcz powinien osiągnąć już w roku bieżącym

- wskazuje pracownik firmy, chcący zachować anonimowość. 

Brak nowej linii produkcyjnej

Nie wiadomo też czy Autosan w Sanoku, z którym Jelcz wiąże nadzieję na zwiększenie produkcji, będzie tylko montownią - tak jak to miało miejsce w przypadku pierwszych 20 pojazdów - czy też w 2025 roku będzie produkował wraz ze swoimi kooperantami części, jak to robi Jelcz. A przypomnijmy, na przygotowanie produkcji Sanok miał ponad 8 miesięcy! 

We wspomnianej publikacji czytamy, że „Jelcz w samochodach 3. generacji stosuje jednostki wysokoprężne niemieckiej firmy MTU [MTU Friedrichshafen (Motoren-und Turbinen-Union Friedrichshafen GmbH-red.], której założycielem był sam Wilhelm Maybach. Model 663.45 skrywa silnik o pojemności 12,8 l i mocy 450 KM (2000 Nm). Większy Jelcz 883.57 z układem 8x8 dostał 15.6-litrowego diesla o mocy niemal 580 KM (2850 Nm)” – informuje dziennik.pl.

Jednak MTU nie produkuje silników dla Jelcza, a nawet ich nie modyfikuje. - Producentem silników jest Mercedes, tylko logistycznie przechodzi to przez MTU i wynika to z polityki Mercedesa

– podkreśla nasz informator.

Jego słowa zdaje się potwierdzać główny konstruktor Jelcz Sp. z o.o. Piotr Marciczkiewicz, który w wywiadzie dla defence24.pl we wrześniu ub.r. przyznał, że w pojazdach 3. generacji w układach 4x4 i 8x8 „zastosowano takie same silniki jak te, które aktualnie montujemy w naszych wyrobach”.

Faktyczne zwiększenie przez spółkę mocy produkcyjnych może nastąpić poprzez budowę nowej, nowoczesnej linii produkcyjnej. Celowi temu miał służyć zakup przez MAP działki na terenie gminy Jelcz-Laskowice, a następnie przekazanie jej spółce. Dokumenty w tej sprawie złożone zostały jeszcze w czasie rządów Prawa i Sprawiedliwości, działka została wybrana, samorząd udzielił zgody, ale dotychczas nic więcej w tej sprawie się nie wydarzyło.

Jelcz traci swoje „5 minut”

O wyjaśnienie poruszonych wyżej kwestii zwróciliśmy się do spółki Jelcz. Także zadaliśmy pytanie o silnik montowany w Jelczu 3 . generacji. W odpowiedzi pełnej ogólników, podpisanej przez prezesa zarządu Waldemara Markiewicza oraz członka zarządu Jerzego Kociałkowskiego czytamy m.in.: „Jako firma aktywnie uczestnicząca w procesach modernizacji technicznej Wojska Polskiego oraz zaangażowana w zapewnienie szeroko rozumianego bezpieczeństwa państwa, w sposób szczególny dbamy o proces przepływu i przekazywania informacji zewnętrznych”. 

Powołując się na zasady wynikające z funkcjonowania „w określonym kontekście geobezpieczeństwa i wyzwań, które się z tym wiążą” odesłano nas do wiadomości przekazywanych „oficjalnymi kanałami informacyjnymi Spółki JELCZ i całej Polskiej Grupy Zbrojeniowej” oraz do wystąpienia prezesa PGZ Krzysztofa Trójniaka na posiedzeniu sejmowej komisji obrony narodowej w styczniu br.

Jedyną merytoryczną, choć bardzo skromną i nie wyczerpującą tematu odpowiedź uzyskaliśmy na pytanie o testy pojazdów trzeciej generacji. Spółka potwierdziła, że „testy zakładowe zostały zakończone z wynikiem pozytywnym”, a badania kwalifikacyjne, po zakończeniu których możliwe rozpoczęcie produkcji seryjnej „są w toku”. 

To oznacza, że Jelcz wbrew zapowiedziom nie mógł wprowadzić od stycznia 2025 pojazdów trzeciej generacji do seryjnej produkcji. A zbliżamy się do… połowy lutego.

Potwierdzono także, kooperację z Hutą Stalowa Wola w Sanoku, ale bez wskazania planów produkcyjnych na rok 2025.

- Do spraw i procesów, które są w toku, na obecnym etapie nie możemy się odnieść w sposób szczegółowy. Podobnie jak do kwestii stanowiących tajemnicę przedsiębiorstwa

– dodano w treści pisma skierowanego do naszej redakcji.

Z informacji, do których dotarliśmy, a także z pisma przesłanego naszej redakcji, wynika więc, że wykonanie przez spółkę Jelcz planu na rok 2025 jest poważnie zagrożone, a być może w ogóle niemożliwe. To z kolei oznacza konieczność przesunięcie jego realizacji na kolejne lata, tak, jak zrobiono w roku ubiegłym. 

Oznacza też, że Agencja Uzbrojenia będzie musiała posiłkować się gotowymi ciężarówkami od Maybacha (Mercedesa), MAN-a czy Scanii, podobnie jak zrobił to wcześniej Celtech, który chcąc zrealizować w terminie swoje ubiegłoroczne kontrakty na dostawę 215 szt. cystern CD-10, musiał zrezygnować z Jelcza.

 



Źródło: niezalezna.pl, jelcz.com.pl, dziennik.pl, defence24.pl

#PGZ-Jelcz #Jelcz 3.generacji #armia #uzbrojenie

Grzegorz Broński,Przemysław Obłuski