Działacze ruchu ekologicznego Extinction Rebellion, którzy w ramach protestu przeciw bierności rządu w sprawach klimatycznych zablokowali dziś ulicę Świętokrzyską w Warszawie, nie mają w planach protestu przeciw zanieczyszczeniu Wisły ściekami zrzucanymi przez miasto. Ich walka o środowisko, jak widać, jest mocno wybiórcza.
W ramach akcji organizowanej przez ruch ekologiczny Extinction Rebellion grupa aktywistów zablokowała dziś rano ulicę Świętokrzyską, ogłaszając "alarm klimatyczny".
- Protestujemy przeciw bierności parlamentu i rządu wobec nadchodącej katastrofy klimatycznej
– powiedział jeden aktywistów ruchu Błażej Miernikiewicz. Wskazał na dramatyczne konsekwencje braku realnych działań w celu ochrony klimatu, w tym na zagrażający Polsce brak wody pitnej.
Zapytany, czy – w tym kontekście - protest również dotyczy zanieczyszczenia Wisły ściekami komunalnymi, które w wyniku awarii kolektora są zrzucane do rzeki odparł, że... nie. "Awaria Czajki, to poważny problem, ale kryzys klimatyczny jest o wiele poważniejszy" – ocenił Miernikiewicz.
Na oficjalnej stronie ER opublikowany jest apel do posłów, senatorów, ministrów i prezydenta, w którym przedstawiciele środowisk ekologicznych domagają się ogłoszenia Alarmu Klimatycznego. "Jesteśmy oburzeni i oburzone biernością polityków wobec zbliżającej się katastrofy klimatycznej" - piszą.
- Żądamy od was ogłoszenia alarmu klimatycznego dla Polski. Domagamy się podjęcia natychmiastowych działań mających na celu osiągnięcie neutralności klimatycznej Polski. "Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do narodu. Naród sprawuje swoją władzę przez swych przedstawicieli lub bezpośrednio". Tak brzmi artykuł czwarty Konstytucji RP. Domagamy się, aby nasz głos został wysłuchany
- czytamy w apelu.