– Dostaliśmy kilkadziesiąt stron sprostowań, napisanych przez wielu sędziów krakowskiego sądu, ale sądu okręgowego, w których chcą, żebyśmy sprostowali to, co powiedział w naszym wywiadzie premier Mateusz Morawiecki. Wynika z tego, że chcą, żebyśmy zrobili to w gazecie wielokrotnie, zajmując prawdopodobnie około 1/3 stron w gazecie tylko ich sprostowaniami. To ma, oczywiście, charakter represyjny – jeżeli ktoś chce sprostowania wystarczy, że napisze jedno pismo – w tym przypadku jest to ewidentnie akcja, która ma zalać gazetę sprostowaniami sędziów, wykorzystując istniejące zapisy prawa – powiedział Niezalezna.pl Tomasz Sakiewicz.
W mojej opinii szczególnie znamienny jest przykład sądu z Krakowa.(...) Wszystko wskazuje bowiem na to, że działała tam zorganizowana grupa przestępcza
- mówił premier Mateusz Morawiecki w wywiadzie dla "Gazety Polskiej", który ukazał się w czerwcu tego roku.
W rozmowie z Niezależna.pl Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie" przyznał: "dostaliśmy kilkadziesiąt stron sprostowań, napisanych przez wielu sędziów krakowskiego sądu, ale sądu okręgowego, w których chcą, żebyśmy sprostowali to, co powiedział w naszym wywiadzie premier Mateusz Morawiecki".
Wynika z tego, że chcą, żebyśmy zrobili to w gazecie wielokrotnie, zajmując prawdopodobnie około 1/3 stron w gazecie tylko ich sprostowaniami. To ma, oczywiście, charakter represyjny – jeżeli ktoś chce sprostowania wystarczy, że napisze jedno pismo – w tym przypadku jest to ewidentnie akcja, która ma zalać gazetę sprostowaniami sędziów, wykorzystując istniejące zapisy prawa. Oczywiście, jest problemem to, że premier Mateusz Morawiecki w ogóle nie odnosił się do sądu okręgowego w Krakowie, a do apelacyjnego. Zdumiewające jest to, że ci sędziowie tego nie wiedzą. To, że premier nie użył określenia "sąd apelacyjny" wynikało z tego, że było to oczywiste – każdy w Polsce słyszał o aferze w sądzie apelacyjnym i premier nie musiał tego wypowiadać
– powiedział Tomasz Sakiewicz.
W ocenie redaktora "mamy sytuację niesłychaną – gdy osoba publiczna wygłasza ważne oświadczenie – sędziowie, wykorzystując swoją pozycję w sądach, wykorzystując prawo prasowe, chcą za to w jakiś sposób ukarać gazetę, domagając się od niej sprostowań".
Wygląda to raczej na pewną demonstrację polityczną wobec premiera, który przecież nie odnosił się do żadnego z niżej podpisanych. Mimo tego domagają się sprostowań. Sędziowie nie mogą wprost powiedzieć, że nie podoba im się premier, nie podoba im się program tego rządu, więc stosują trick o domaganiu się prawa do sprostowania, co, oczywiście, nie ma żadnego zastosowania, ale chcą przy pomocy tego tricku gnębić gazetę
– wskazał.
Tomasz Sakiewicz zauważył, że "gdyby pisma sędziów potraktować na serio, wynikałoby z tego, że każda wypowiedź osoby publicznej na temat sądów wymagałaby masy sprostowań, bardzo utrudniającej druk gazety, a to jest już zamykanie ust".
Ostatecznie, pewnie o to chodzi, żeby sędziowie, którzy są zgrupowani w jednym stowarzyszeniu pokazali, że mogą zrobić krzywdę czy demonstrację wobec mediów, w których padła nie podobająca im się wypowiedź
– zakończył redaktor naczelny "Gazety Polskiej" i "Gazety Polskiej Codziennie".
Przypomnijmy jak było:
W listopadzie 2017 r. podano informację, że CBA zatrzymała pod zarzutem korupcji 16 osób, w tym byłych dyrektorów Sądu Apelacyjnego w Krakowie i dyrektorów kilku innych sądów w krakowskiej apelacji. Ośmioro z zatrzymanych zostało wówczas tymczasowo aresztowanych. Jak informował dziennikarz TVP, Marcin Tulicki, afera korupcyjna w krakowskim sądzie "ciągnęła się od grudnia 2016 r". Zdaniem dziennikarza, "krakowska apelacja mogła stracić na skutek przestępczego procederu nawet 35 mln złotych".
CZYTAJ WIĘCEJ: Porażająca skala afery krakowskiej. Dyrektorzy sądów w rękach CBA
Po zatrzymaniach minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro podjął decyzję o odwołaniu dyrektorów sądów z krakowskiej apelacji, w tym prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, sędzię Beatę Morawiec.
"W ocenie Ministra sędzia Morawiec, jako ówczesny zwierzchnik służbowy dyrektora, nie sprawowała odpowiedniego nadzoru nad działalnością administracyjną Sądu Okręgowego w Krakowie.Decyzja, powodowana troską o dochowanie najwyższych standardów w tym sądzie, wynika także z niskiej efektywności Sądu Okręgowego w Krakowie i podległych mu sądów rejonowych"
- można przeczytać na stronie resortu sprawiedliwości.
13 grudnia 2017 r. rozpoczął się proces byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie, Krzysztofa S. Prokuratura oskarżyła go o przyjmowanie korzyści majątkowych, pranie brudnych pieniędzy, niedopełnienie obowiązków oraz - przede wszystkim - udział w zorganizowanej grupie przestępczej, na której czele miał stać - w opinii śledczych - były dyrektor SA w Krakowie, Andrzej P.