Telewizja Republika w maju ujawniła wstrząsające dane dotyczące procederu przemytu nielegalnych imigrantów, w który zaangażowani byli w mniejszym lub większym stopniu aktywiści wspierający aktywnie od lat obecny obóz rządzący. W aferze przemytniczej pojawiają się nazwiska m.in. Klementyny Suchanow, Bartosza Kramka czy Pawła Kasprzaka.
Ujawnione zostały także trzy szlaki nielegalnych migrantów przez terytorium Polski.
Dzisiaj w programie Michała Rachonia przedstawiono fragment protokołu przesłuchania w placówce Straży Granicznej w Zielonej Górze-Babimoście w kwietniu 2024 r. Przesłuchiwanym był obywatel Jemenu, zatrzymany przez funkcjonariuszy SG.
Mężczyzna przedstawił m.in. swoją drogę do Polski.
- Z Jemenu wyjechałem na początku marca, Poleciałem tranzytem przez Egipt i dotarłem do Moskwy w Rosji. Tam byłem 3 dni. Po tym czasie pojechałem taksówką wraz z czterema innymi osobami do Białorusi. W Białorusi przebywałem tydzień w mieszkaniu wskazanym przez przemytnika. Byłem tam zakwaterowany z wieloma innymi osobami. Po tygodniu przemytnik zawiózł nas w pobliże granicy białorusko-polskiej. W tamtym miejscu w lesie przebywałem około miesiąca. W czasie pobytu tam poznałem osoby, z którymi zostałem zatrzymany - obywatela Jemenu i Sudanu. (...) Granicę białorusko-polską próbowaliśmy kilkukrotnie przekroczyć, ale żołnierze białoruscy nas zatrzymali, byli bardzo agresywni. Jakieś trzy dni temu udało nam się przekroczyć granicę pod murem. Od przemytnika dostaliśmy łopaty i udało nam się wykopać dół pod płotem
- relacjonował Jemeńczyk.
Granicę przekroczył z zapoznanymi obywatelami Jemenu i Sudanu.
- Kiedy byliśmy na polskiej stronie, skontaktowałem się z przemytnikiem, który wysłał mi pinezkę z informacją, gdzie mamy iść. Do tej lokalizacji szliśmy ok. 1 dzień. Kiedy doszliśmy do wskazanego miejsca, czekaliśmy jakieś 2h na samochód. To ten samochód, w którym zostaliśmy zatrzymani. I ten sam kierowca, przez cały czas. W drodze do Niemiec, zatrzymywaliśmy się 2 razy na jakichś stacjach. Ja raz wysiadłem z samochodu, żeby załatwić swoje potrzeby, ale kierowca nie pozwolił mi iść na stację, tylko do lasu. Kierowca nas nagrywał. Za podróż zapłaciłem łącznie 4000 dolarów, które wpłaciłem w dwóch ratach. Pierwszą ratę przelałem na konto biura podróży w Turcji, było to ok. 2500 dolarów. Ta opłata pokrywała koszty przejazdu do Białorusi. Przemytnika załatwiłem sobie na Białorusi. Drugą ratę, wynoszącą 1500 dolarów, zapłaciłem za przerzut do Niemiec przemytnikowi na Białorusi. Był to obywatel Jemenu, nie znałem go wcześniej, przychodzi do mieszkania na Białorusi i wszystkim załatwiał przerzut do Niemiec. Później zostaliśmy zatrzymani przez patrol Straży Granicznej. Ja nic nie płaciłem kierowcy, nie rozmawiałem z nim. Moim krajem docelowym na początku były Niemcy, jednak w międzyczasie stwierdziłem, że może być jakikolwiek kraj Europy, nawet Polska - zeznał mężczyzna.
- Całość tej opowieści zbieżna jest z informacjami, które znamy skądinąd. m.in. z wcześniejszych śledztw. Widzimy, że ten wzór postępowania ciągle jest aktualny, ciągle ten sam sposób przemycania ludzi z pomocą służb specjalnych i przestępczości zorganizowanej funkcjonuje na terenie Polski. To, co opisuje ten człowiek wygląda tak, jak opisują w instrukcjach operacyjnych członkowie "aktywistycznych" grup w Polsce - dodał Michał Rachoń.