Jako osobę „dość skompromitowaną” określił prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza kandydat Zjednoczonej Prawicy na to stanowisko – Kacper Płażyński. - Jego zachowanie ani nie jest progdańskie, ani propaństwowe - dodał. Wśród najpilniejszych zadań, jakie trzeba wykonać w mieście wymienił m.in. remonty mieszkań komunalnych, w tym pustostanów.
W czwartek Zjednoczona Prawica poinformowała, że jej kandydatem na prezydenta Gdańska będzie 29-letni prawnik Kacper Płażyński - syn byłego marszałka Sejmu i byłego wojewody gdańskiego na początku lat 90., Macieja Płażyńskiego, który zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie smoleńskiej.
Kacper Płażyński należy do PiS i od kilku lat angażuje się w działalność społeczną na rzecz mieszkańców Gdańska. W ostatnim czasie zajmował jedno z kierowniczych stanowisk w spółce Energa.
Płażyński był dziś gościem Radia Gdańsk, gdzie został m.in. poproszony o komentarz do słów obecnego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, który określił go „kandydatem bez doświadczenia samorządowego, za to z synekurą w państwowej spółce Energa”.
- Może kompetencje nie są najważniejsze, może liczy się tylko znane nazwisko – powiedział mediom Adamowicz.
Płażyński szybko odpowiedział.
- To, co za mną przemawia, to ostatnie 2 lata mojej intensywnej działalności społecznej. Jestem młodym adwokatem, myślę, że nieźle wykształconym. Pracowałem w renomowanych trójmiejskich kancelariach
– powiedział Płażyński. Potwierdził, że przyjął stanowisko w Enerdze, które mu zaproponowano „z uwagi na to, że potrzebne były dość głębokie zmiany w tej spółce, potrzebni byli młodzi ludzie, dynamiczni, z doświadczeniem, którym bezwzględnie ufano”, bo „w spółkach państwowych działo się bardzo źle”.
Dodał, że w związku z ogłoszeniem jego startu w wyborach, w czwartek zakończył współpracę z Energą.
- Zdecydowałem się na służbę publiczną, wierzę, że mam do tego powołanie. Kocham to robić, chcę pomagać ludziom
– zaznaczył deklarując, że „w przyszłości również nie zamierza nawiązywać współpracy z Energą ani z innymi spółkami Skarbu Państwa”.
Płażyński powiedział też, że Adamowicz nie jest dla niego autorytetem.
- Jest osobą jednak dość skompromitowaną
– zaznaczył dodając, że linią obrony aktualnego prezydenta (toczy się przeciwko niemu proces dotyczący niewykazania w oświadczeniach całego majątku) „jest to, że pieniądze znalazły się w jego posiadaniu na skutek przewiezienia walizki pieniędzy z robót wojennych przez dziadków jego żony” (tak zeznał jeden ze świadków w procesie), co – zdaniem Płażyńskiego – „jest dosyć kontrowersyjną tezą”.
- Władza powinna dawać jakiś przykład postępowania i uczciwości, powinna być transparentna
– zaznaczył dodając, że – w jego opinii – Adamowicz „nie jest uczciwy”. Płażyński ocenił też, że Adamowicz „zamiast gasić konflikty rozpętuje je, skupia się na obronie swojej osoby i stanowiska”.
- Jego zachowanie ani nie jest progdańskie, ani propaństwowe
– dodał przyznając, że Adamowicz ma, w przeciwieństwie do niego, duże doświadczenie.
- Ale ja mam inne doświadczenia i na pewno nie mam tego bagażu negatywnych emocji, obciążeń. Również tych związanych z jego trudną sytuacją prawną i z różnymi patologiami, układami, w które prezydent Paweł Adamowicz wszedł
– powiedział Płażyński wyjaśniając, że ma na myśli „przede wszystkim środowisko deweloperskie”.
Poproszony o ocenę, jak może wyglądać kampania wyborcza w mieście, w tym jego konfrontacja z dotychczasowym prezydentem, Płażyński powiedział, że „dyskusja z Pawłem Adamowiczem przyjemna nie jest, bo nie jest to dżentelmen”.
- Na pewno prezydent Adamowicz jest osobą dość butną, opryskliwą, nie jest miłym rozmówcą
– powiedział dodając, że Adamowicz jest osobą „arogancką w wypowiedziach”.
Poinformował, że ma przygotowany wstępny – 20-stronicowy, konspekt zawierający program dla miasta.
- Ale to jest konspekt, program chcę stworzyć rozmawiając z mieszkańcami. Zamierzam w najbliższym czasie odwiedzić wszystkie dzielnice w Gdańsku, spotykać się z ludźmi
– powiedział. Dodał, że już wcześniej odbył wiele spotkań z mieszkańcami, a te kolejne mają służyć m.in. sprawdzeniu, czy „jego wizja Gdańska i jego problemów” jest spójna z opinią mieszkańców.
Pytany o najpilniejsze problemy do rozwiązania w mieście, Płażyński powiedział, że „mamy kryzysy na kilku polach”, w tym m.in. niszczejące zabytki, które – jak powiedział - „dotknięte są plagą pożarów, a następnie są burzone, a na ich miejsce powstają nowe budynki deweloperskie”. Dodał, że miasto rozbudowuje się, zwłaszcza w kierunku południowym, ale w ślad za nowymi osiedlami nie powstaje „infrastruktura sportowa, kulturalna” oraz „dobry transport publiczny do tych miejsc”.
„Przypomnę, że w Gdańsku 2,5 tysiąca rodzin czeka na mieszkanie komunalne” – zaznaczył też podkreślając, że w br. w budżecie miasta zagwarantowano niecałe 2 mln zł na remonty lokali komunalnych, a jednocześnie w mieście jest tysiąc pustostanów. Dodał, że miasto co roku przeznacza ok 20 mln zł na budynki stawiane przez TBS-y (mieszkania dla średniozamożnych osób), a jego zdaniem te pieniądze powinny posłużyć remontom lokali komunalnych, aby zapewnić mieszkania mniej zamożnym.
Płażyński był pytany, czy – jako prezydent Gdańska, oddałby teren Westerplatte Muzeum II Wojny Światowej (placówka wystąpiła o przekazanie terenu, by urządzić na nim muzeum, miasto odmówiło i zdecydowało o przekazaniu terenu Muzeum Gdańska).
- Jeżeli jest instytucja taka jak Muzeum II Wojny Światowej, dość zamożna z uwagi na dotacje płynące z rządu, instytucja, która ma know-how, która ma różne historyczne eksponaty, ma ich tysiące i jest w stanie z własnych środków budować muzeum z prawdziwego zdarzenia i zagospodarować teren Westerplatte (…), to jestem jak najbardziej za
– powiedział Płażyński.
- Nie widzę powodów, dla których miasto Gdańsk miałoby łożyć 100-200 mln zł na zagospodarowanie terenu jeżeli inna instytucja – publiczna, chce ten wkład za nas tam wnieść. To wydaje mi się jak najbardziej rozsądne
– powiedział też Płażyński.
Pytany o opinię w sprawie powstającego w centrum Gdańska Forum Gdańsk - kompleksu handlowo-usługowego, Płażyński nazwał tą inwestycję „szkaradztwem, które negatywnie oceniają prawie wszystkie instytucje i stowarzyszenia działające w Gdańsku”.
Zapytany, czy popiera połączenie Lotosu z Orlenem Płażyński powiedział, że „zależy na jakich zasadach”. Podkreślił, że „sprawa dotyczy spółek Skarbu Państwa i to Skarb Państwa i zarządy spółek odpowiadają za to czy dojdzie do połączenia, czy nie”. Podkreślił, że „mowa jest tutaj o interesie narodowym”, a nowa spółka po połączeniu „mogłaby generować dużo większe zyski niż do tej pory” i zyski te mogłyby trafiać także do Trójmiasta w formie różnych dotacji.
Zaznaczył, że nie przesądza swojego poparcia dla połączenia Lotosu z Orlenem.
- Wszystko zależy od tego, jakie spółki zostałyby w Gdańsku, bo tych spółek towarzyszących Lotosowi, jest bardzo wiele: jest kilkanaście takich spółek, które przynoszą dochody
– powiedział Płażyński dodając, że istotne jest też zabezpieczenie interesu ludzi pracujących w Lotosie.