Abp Galbas zaznaczył, że w święta Bożego Narodzenia Bóg objawił się ludziom jako małe dziecko po to, żeby nie przerazić ich swoją wielkością.
- Bo gdyby przyszedł jak potężny Pan, z całą swoją mocą, z całą siłą, to jedyną reakcją na to przyjście byłby lęk. A Bóg nie chce budować swojej relacji z nami na lęku, tylko na miłości
– wskazał.
Dodał, że ten gest jest również ważną wskazówką, że „ktokolwiek, kto przychodzi w imię Boga, jeśli przychodzi jak panisko, siejąc strach, będzie fałszywym prorokiem”. - Jedynym sposobem mówienia o Bogu, przedstawiania Go, komunikowania w Jego imię jest pokora i miłość - stwierdził.
"Za mało doceniamy..."
Zdaniem metropolity warszawskiego jako ludzie „za mało doceniamy szaleństwo tego Bożego gestu, jakim jest Wcielenie, jego absolutną niezwykłość”.
- Najprościej przyjęli go najprostsi – pasterze z Betlejem. Ci skomplikowani, jak król Herod i uczeni w Piśmie, mieli problem, by spotkać się z Chrystusem, bo mieli problem, by się zniżyć. Tak było potem przez całe ziemskie życie Chrystusa i tak jest w całej historii chrześcijaństwa
– ocenił.
Przypomniał, że Jezus nie tylko nie urodził się jak król, ale urodził się w gorszych warunkach niż rodzili się biedacy.
- Właściwie urodził się nie jak człowiek, ale jak zwierzę – w stajni (…). Jezus chce nam przez to powiedzieć, że już niżej nie można zejść. My w Kościele wierzymy, że Eucharystia jest żywą i prawdziwą obecnością Chrystusa. Śpiewamy o tym też w kolędach. A czym jest hostia? To mieszanina mąki i wody, w którą wstępuje Duch Święty. Prościej się już nie da. Jezus ze swej strony zrobił wszystko, co mógł, pokonał wszystkie możliwe granice. Teraz kolej na nas”
– zastrzegł abp Galbas.
Zaznaczył, że ważnym zadaniem dla chrześcijan w okresie Bożego Narodzenia jest przypominanie o prawdziwym sensie tych świąt, tak żeby w kulturze masowej, która próbuje zmienić Boże Narodzenie w „święta grudniowe”, „święta zimowe” czy „święta magiczne”, z uporem wskazywać na ich głębszy, niekomercyjny wymiar.
- Nie ma sensu się na tę masową kulturę obrażać. Raczej należy wszędzie tam, gdzie to możliwe, próbować ją chrystianizować
– wyjaśnił.
Według hierarchy nawet bez odniesienia do tego, co dla chrześcijan jest fundamentem świąt, czyli do Wcielenia, można pożytecznie przeżyć najbliższe dni.
- Jeżeli ktoś nie podziela chrześcijańskiej wiary, może ofiarować drugiemu prezent właśnie jako znak wszystkich dobrych i ciepłych uczuć, które w sobie nosi. To w zimnym i ciemnym grudniu ma wielki walor. Zawsze zachęcam moich niewierzących przyjaciół, żeby także skorzystali ze świątecznego czasu. Bo przecież dla nich także mają znaczenie takie wartości, jak rodzina, bliskość, bycie razem, pokój, spokój i miłość”
– podkreślił.