Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Jest reakcja na publikacje Wałęsy. ABW już bada sprawę. NOWE FAKTY

Rzecznik koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi już wstępną analizę sytuacji w sprawie opublikowania w internecie przez Le

FORTEPAN / Erdei Katalin; https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.en
FORTEPAN / Erdei Katalin; https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/deed.en
Rzecznik koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn poinformował, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego prowadzi już wstępną analizę sytuacji w sprawie opublikowania w internecie przez Lecha Wałęsę dokumentu Urzędu Ochrony Państwa.
 
Jak informowaliśmy dziś na łamach portalu niezalezna.pl opublikowany przez Wałęsę dokument z 1990 r. to - sygnowane jako „tajne” - pismo szefa UOP w Gdańsku Adama Hodysza do ówczesnego szefa UOP Andrzeja Milczanowskiego. Z pisma wynika, że Biuro Studiów MSW kupiło działkę obok posiadłości szefa NSZZ Solidarność w Zdunowicach (woj. pomorskie) do prowadzenia „kontroli operacyjnej” Wałęsy (działające w latach 1982-1989 Biuro Studiów Służby Bezpieczeństwa było elitarną jednostką komunistycznego MSW do zwalczania opozycji).

CZYTAJ WIĘCEJ: Lech Wałęsa opublikował kolejny dokument. Sprawą zajmie się ABW?

- Sprawa jest znana ABW i w tej chwili więcej do powiedzenia nie mamy – poinformował Stanisław Żaryn. Zastrzegł, że na tym etapie, nie może podać więcej szczegółów.


W wywiadzie dla piątkowej „Rzeczpospolitej” Wałęsa, pytany, skąd pochodzą publikowane przez niego dokumenty, odparł:

- Z IPN oraz od dziennikarzy z lat 90. Wszystkie mam legalnie. Część tych dokumentów krążyła w internecie.

Jednocześnie Wałęsa zaprzecza by były to dokumenty pochodzące z jego teczki, którą wypożyczył w trakcie prezydentury i „oddał zdekompletowaną”.

- Ja tamtych dokumentów nawet dokładnie nie przeglądałem. Przeglądali moi ministrowie. To były ksera. To też są odbitki – twierdzi Wałęsa.

Tymczasem dziennikarze „Faktu” informowali, że „upublicznionego materiału nie ma w żadnych archiwach, więc zapewne pochodzi ze zdekompletowanej w 1992 r. teczki byłego prezydenta”.

Sławomir Cenckiewicz poinformował na Facebooku:

Oficjalnie oznajmiam po sprawdzeniu:

1. Wałęsa i jego pełnomocnik prawny nie dysponowali oryginałami teczek "Bolka" i zebranym przez prokuraturę IPN materiałem porównawczym niezbędnym do przeprowadzenia drugiej - alternatywnej ekspertyzy grafologicznej, która miałaby stać w sprzeczności z wnioskami biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych,

2. Wałęsa i jego pełnomocnik prawny nie występowali nawet z wnioskiem o wypożyczenie w/w materiałów do przeprowadzenia alternatywnej ekspertyzy,

3. W świetle powyższego nie było możliwe przeprowadzenie rzetelnej powtórnej ekspertyzy grafologicznej,

4. W związku z tym dzisiejszy "news" Wałęsy i jego otoczenia o zakwestionowaniu opinii biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych pozbawiony jest logicznych podstaw. Jest kolejną odsłoną nieudolnie prowadzonej od lat wojny psychologicznej Wałęsy i jego obrońców z historyczną prawdą o agenturalnej przeszłości Wałęsy, który był TW "Bolkiem", donosił, pisał własnoręczne doniesienia na kolegów i pobierał za to wynagrodzenie.

Sławomir Cenckiewicz


 



Źródło: PAP,niezalezna.pl

#UOP #dokumenty #ABW #historia #media #Solidarność #IPN #TW Bolek #Lech Wałęsa

rz