– relacjonowała.Dzisiaj PO i KOD we współpracy z biurem Rady Warszawy i przy aktywnym udziale wielu pracowników różnych jednostek warszawskiego urzędu dokonali skutecznego zamachu na mieszkańców Warszawy i organizacje społeczne, na ludzi, którzy chcieli uczestniczyć w sesji poświęconej stołecznej aferze reprywatyzacyjnej, tj. zablokowali im wejście na salę obrad i opóźnili rozpoczęcie tej sesji
– zakończyła.Przyszłam na godzinę 12.00, na sesję o ustawie warszawskiej. Wejścia na widownię nie kontrolował pracownik ochrony, jak to miało miejsce dotychczas, lecz urzędnik z biura rady. Zdziwiło mnie to, gdy oczekiwałam pod drzwiami, aż zwolni się miejsce na widowni, abym mogła wejść na salę rady (ustalono limit 110 miejsc). Nie wpuszczał mnie, choć wychodziły kolejne osoby, ale wreszcie nie miał argumentu i weszłam, jako pierwsza z wydłużającej się kolejki oczekujących.
Na widowni kazano mi zająć wskazane miejsce. Okazało się, że siedzę wśród zwolenników PO i KOD, dwa rzędy za koczkiem Kijowskiego. Wiele z siedzących tu osób miało na szyi identyfikatory warszawskich urzędów! Całym tym gronem zawiadywał jegomość z takimże identyfikatorem i w kooperacji z urzędnikiem biura rady, który kontrolował ruch z widowni i na widownię.
Po zakończeniu tej sesji (dotyczącej ustawy metropolitalnej – przyp. red.), przedłużonej o ponad godzinę, padło hasło PO/KOD: „zostajemy na sali, kto nie musi wyjść, niech siedzi”. W tym czasie do wejścia dobijali się mieszkańcy Warszawy, pokrzywdzeni reprywatyzacją lokatorzy, a także ludzie z organizacji społecznych (…). Wpuszczona zaledwie kilka osób. (…) W sumie około 20 osób zdołało wejść, na miejsca zwolnione przez akcję PO/KOD/urząd miasta. Na 110 miejsc na widowni!
Tak właśnie PO i KOD traktują ludzi walczących z warszawską aferą