Dla lidera Komitetu Obrony Demokracji to musi być prawdziwy koszmar.
Jak informowaliśmy na łamach portalu niezalezna.pl Mateusz Kijowski w mediach społecznościowych promował i zapraszał na marsz Komitetu Obrony Demokracji 11 listopada. Umieszczane przez niego treści nie spodobały się, delikatnie mówiąc, lewicowym komentatorom i sympatykom komitetu. O co poszło? O wymienianą przez Kijowskiego postać Romana Dmowskiego, nacjonalistę i współtwórcę polskiej niepodległości. Z udziału w marszu w szeregach KOD w Święto Niepodległości zrezygnowała już m.in. Kazimiera Szczuka.- Czytam artykuł o tym jak to Mateusz Kijowski w popłochu wycofuje się ze zdjęcia Romana Dmowskiego. Otóż na plakatach, które miały promować marsz niepodległości KOD był Jan Nowak-Jeziorański, Witold Pilecki, Tadeusz Mazowiecki, i Roman Gmowski. Bardzo mi się ta koncepcja podobała, ale się nie podobała lewicy sympatyzującej z KOD. Podniosła larum i już kijowski ogon pod siebie – mówił na antenie stacji Jan Wróbel.
Przytaczając te słowa Mateusza Kijowskiego na antenie TOK FM Jan Wróbel nie zostawił na nim suchej nitki. Oznajmił też, że na marsz się nie wybiera właśnie za to, że Dmowskiego z plakatów ostatecznie usunięto.- Koncepcję postaci przygotowali współpracujący z KOD-em graficy. Zamieściłem je na swoim profilu. Jednak należy podkreślić, że nie jest to oficjalny element promocji marszu KOD Niepodległości, nie ma na nim ani nazwy naszego marszu, ani naszego logo, a sama koncepcja nie była z KOD-em konsultowana – napisał w oświadczeniu lider KOD.
- Jeśli ktoś z państwa zrozumiał to oświadczenie, to brawo on. Na koniec przeprosił Mateusz Kijowski każdego, kto poczuł się dotknięty Dmowskim i zaprosił na marsz KOD. A ja poczułem się dotknięty wyrzuceniem Dmowskiego i na marsz KOD-u sobie nie pójdę. Rozrywek nie brakuje – przyznał Jan Wróbel.