Niemcy pozostają Niemcami – z denazyfikacji zostało tyle, że niemieckie media przestrzegają dyscypliny zakazującej udowadniania Żydom, na podstawie kręconych w getcie warszawskim filmów, że realia Holokaustu to był szampan i prostytutki. Ta ochrona obejmuje również Rosjan, co na własnej skórze odczuł zmarły w ubiegłym tygodniu historyk Ernst Nolte, który odważył się na stwierdzenie, oczywiste dla dobrze znających bolszewizm Polaków, że nazizm był po części reakcją na sowiecką antycywilizację – reakcją, której przywódca, Hitler, przewyższył Stalina w technicyzacji ludobójstwa. Polaków można jednak obrażać bezkarnie - pisze Krzysztof Wyszkowski w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Po latach uprawiania przez władze III RP i wiodące media (wśród których takie jak „Gazeta Wyborcza” i TVN działały w koalicji z polskojęzycznymi mediami niemieckimi) tzw. pedagogiki wstydu dokonuje się w Polsce zmiana. Rząd Prawa i Sprawiedliwości podjął w ubiegłym tygodniu decyzję, że najskrajniejszy antypolonizm w postaci określenia „polskie obozy zagłady” będzie podlegał kryminalizacji. Można było się spodziewać, że spotka się to z różnymi interpretacjami, wśród których ze zrozumieniem można traktować tę, według której egzekwowanie ewentualnych wyroków za takie czyny, szczególnie wobec zagranicy, będzie trudne, jeżeli nie niemożliwe.
Nikczemność „Der Spiegel”
Rzeczywistość okazała się jednak dużo bardziej wroga wobec, wydawałoby się, oczywistego i uzasadnionego działania państwa polskiego, pragnącego bronić najsłuszniejszego interesu narodowego. Pierwszą reakcją, na którą trafiłem w piątek, 19 sierpnia, była tyleż nikczemna, co charakterystyczna dla tych środowisk reakcja prasy niemieckiej. Spiegel Online posunął się do insynuacji, że
„celem zmiany może być stłumienie procesu rozliczeń w stosunkach polsko-żydowskich”. Niemiecki antypolonizm jest tak bezczelnie jawny, że „Spiegel” odważył się na dodanie następującego „objaśnienia” realiów niemieckiej okupacji Polski:
„Wśród Polaków byli też kolaboranci, którzy mordowali Żydów i wydawali ich Niemcom. To kłóci się z obrazem nacjonalizmu, wzmacnianym przez rząd”.
Niemcy pozostają Niemcami – z denazyfikacji zostało tyle, że niemieckie media przestrzegają dyscypliny zakazującej udowadniania Żydom, na podstawie kręconych w getcie warszawskim filmów, że realia Holokaustu to był szampan i prostytutki. Ta ochrona obejmuje również Rosjan, co na własnej skórze odczuł zmarły w ubiegłym tygodniu historyk Ernst Nolte, który odważył się na stwierdzenie, oczywiste dla dobrze znających bolszewizm Polaków, że nazizm był po części reakcją na sowiecką antycywilizację – reakcją, której przywódca, Hitler, przewyższył Stalina w technicyzacji ludobójstwa. Polaków można jednak obrażać bezkarnie, co ma swe „urzędowe” uzasadnienie, jako że to właśnie Polak, kiedyś wieloletni premier rządu polskiego, a dziś przewodniczący Rady Europejskiej, zrobił karierę na ukuciu zasady, że „polskość to nienormalność”.
Tuskoidzi i michnikoidzi
Donalda Tuska jego niemieccy protektorzy przenieśli do Brukseli. To jednak wcale nie znaczy, że zniknęli polscy tuskoidzi czy równie konsekwentni w antypolonizmie michnikoidzi. Jest ich cała masa i zbiorowo uznali, że wobec patriotycznego stanowiska polskiego rządu nie mogą siedzieć cicho. Przeciwnie, gromkim głosem musiał odezwać się nawet były organ Biura Politycznego KC PZPR, przechowujący w swych szeregach doświadczonych rzeczników wolności słowa, którzy za swe zasługi zostali zaszczyceni rejestracją agenturalną i pseudonimami przez Służbę Bezpieczeństwa PRL, a obecnie równoprawny wraz z „Gazetą Wyborczą” i TVN organ koalicji postkomunistycznej. Rzecze „Polityka”:
„PiS chce karać więzieniem za »polskie obozy«. Pomysł jest groźny. Sama idea ogłaszania takich przepisów nie ma sensu”.
Jak takie głosy odbijają się w internecie? W ubiegłym tygodniu pisałem, że obfitym i nadal czynnym źródłem współczesnego antypolonizmu jest ton propagandy narzucony przez Hitlera i Goebbelsa. To dlatego tego samego dnia przeczytałem taki oto komentarz, opublikowany przez Polkę, pod własnym imieniem i nazwiskiem:
„Czy nigdy cywilizacja nie przekroczy granicy Odry, czy na zawsze tam będzie się kończyć cywilizacja europejska? Kto nie wierzy niech przeczyta Europe Normana D. lub Olgę Tokarczuk” .
V kolumna bez masek?
Mimo wszystko mam nadzieję, że w 77. rocznicę paktu Hitler–Stalin ani tuskoidzi, ani michnikoidzi, ani TW „Alek”, ani TW „Bolek”, ani nawet Nowocześni.pl nie odważą się namawiać, by „faszystowski reżim kaczystowski” zgnieść tak samo, jak ówczesny sojusz niemiecko-rosyjski unicestwił „faszystowski reżim sanacji”. Myślę, że funkcjonariusze współczesnej, polskiej V Kolumny tym razem nie odważą się pokazać bez masek. Jednak bez względu na ich zachowanie nowe władze Polski powinny odrzucić kondominialną mentalność poprzednich rządów i zażądać od sojuszników w NATO, a szczególnie od Wielkiej Brytanii, Francji i Stanów Zjednoczonych, odtajnienia całości dokumentów dotyczących ich wiedzy o pełnej treści niemiecko-sowieckiego traktatu o nieagresji wraz z jego ówcześnie tajnym protokołem.
Nasi sojusznicy mają obowiązek przekazania Polsce pełnej prawdy o przyczynach i przebiegu procesu podejmowania swojej decyzji zatajenia wobec nas ich wiedzy o traktacie i tajnym protokole, jako sojuszu na rzecz ostatecznej w ich zamiarach likwidacji państwa polskiego oraz równie ostatecznego unicestwienia polskości przez eksterminację polskich elit narodowych i patriotycznych. Nasi sojusznicy znali prawdę i z równą troskliwością jak zbrodniczy napastnicy, Niemcy i Związek Sowiecki, zadbali, by nie przeniknęła ona do kierownictwa państwa polskiego. Polacy mieli walczyć, mieli ginąć, mieli dać się mordować, mieli poddać zniszczeniu swoje miasta i wioski w tym samym czasie, gdy Brytyjczycy i Francuzi, zamiast wypełnienia swoich zobowiązań sojuszniczych, „uderzyli” na Niemcy z zachodu, wysyłając swoje lotnictwo zrzucające nie bomby, lecz ulotki…
8–9 lipca br. odbył się w Warszawie szczyt NATO, podczas którego ustalono, że Stany Zjednoczone wyślą do Polski brygadę pancerną. Wartość militarna tej decyzji jest obecnie – jeśli nie pójdą za nią dalsze kroki, aż do wyposażenia armii polskiej w broń jądrową – zaledwie symboliczna. Przyznanie się przez Zachód, że 77 lat temu Polska została wydana, jako praktycznie bezbronna ofiara, na pożarcie dwóm ludobójczym totalitaryzmom, miałoby daleko większe znaczenie niż rzeczona brygada, bo oznaczałaby polityczne równouprawnienie Polski w łonie Sojuszu Północnoatlantyckiego. To nie brygada wojskowa, lecz rezygnacja z dotychczasowego traktowania Polski jako przedmiotu potencjalnego przetargu w stosunkach międzynarodowych, byłaby zmianą będącą należną odpłatą za zdradę 1939 r. oraz za Teheran, Jałtę i Poczdam. Odpłatą za rozbicie imperium sowieckiego przez Solidarność i – wreszcie – potwierdzeniem akceptacji woli narodu polskiego, który w wyborach 2015 r. zdecydował o zerwaniu z ćwierćwieczem postkomunizmu, by zażądać i uzyskać pełne partnerskie prawa jako członek Sojuszu Północnoatlantyckiego i Unii Europejskiej.
Wspólnota losu Polaków i Żydów
Rocznica paktu niemiecko-sowieckiego jest też najwłaściwszą okazją do przypomnienia wspólnoty losu Polaków i Żydów. Wbrew propagandzie antypolonizmu, która usiłuje przeciwstawić sobie dwa narody w największym stopniu dotknięte ludobójstwem niemieckim i sowieckim (pamiętać jednak należy, że już przed II wojną światową tzw. operacja polska NKWD z lat 1937–1938 pochłonęła ponad 110 tys. ofiar polskich), dzień zawarcia traktatu niemiecko-sowieckiego (rosyjskiego) oznacza wydarzenie, które w tym samym stopniu i nierozerwalnie zadecydowało o martyrologii narodu polskiego i Holokauście. Żadna ze stron nie powinna zgadzać się na różnicowanie wartości poniesionej ofiary. To prawda, że absolutna większość Żydów żyjących w zasięgu władzy Niemców została eksterminowana. Prawdą jest też, że w zasięgu władzy Niemców żyła absolutna większość Polaków i eksterminacji doznała ich 3-milionowa część, a wyniszczenie reszty „podludzi” zaplanowane zostało na następny etap.
Jest uwłaczające dla wszystkich ofiar obu ludobójczych totalitaryzmów, że międzynarodowa opinia publiczna zdaje się zapominać lub nie dostrzegać rozstrzygającego dla wszystkich dalszych wydarzeń II wojny światowej znaczenia, że Pakt o nieagresji podpisały państwa, które ze sobą nie graniczyły. Pakt o nieagresji był paktem o zamordowaniu Polski i eksterminacji polskości. 23 sierpnia 1939 r. – to data wyryta na każdej kuli przebijającej czaszkę ofiary Katynia. Pakt Hitler–Stalin to treść zawarta w napisie „Arbeit macht frei” w Auschwitz; łagry i lagry, gestapo i NKWD, NSDAP i WKP(b), nazizm i sowietyzm.
Nazistowscy i sowieccy ludobójcy ogłaszali, że działają dla dobra pokoju światowego, że dla dobra ludzkości poskramiają polskie „sadystyczne bestie” w obronie „niepolskich narodowości”. Kto wówczas wierzył tej propagandzie? Kto wówczas, i jeszcze parę lat dłużej, powtarzał te kłamstwa? Dziś nikt nie chce się do tego przyznać, więc i my spuśćmy zasłonę milczenia. Ale warunkiem jest pamięć, że zmowa przeciwko Polsce skutkowała największymi zbrodniami w historii ludzkości. Przypominanie o tym jest dla Polaków prawem i obowiązkiem.
Źródło: Gazeta Polska
#antypolonizm
Krzysztof Wyszkowski