Mordercy, gwałciciele, złodzieje, gangsterzy – trafiają do więzienia, ale niektórzy z nich zostają również bohaterami książek, filmów i tysięcy artykułów. A nawet... idolami! Wykreowanymi głównie przez internet. Także do Polski dociera absurdalna moda na robienie z bandziorów celebrytów. Nawet sprawców odrażających zbrodni.
Wiadomość sprzed kilku tygodni – telewizja CBS Reality postanowiła emitować serial „Mordercy celebryci”. Autorzy zapowiadali, że w każdym odcinku „
przedstawiona zostanie dramatyczna rekonstrukcja głośnego przestępstwa. Specjaliści przybliżą widzom motywy działania napastników oraz postarają się wyjaśnić przyczyny ich popularności”.
Brzmi przerażająco, bo chodzi o zwyrodnialców, którzy zdobyli sławę w wyniku popełnionej zbrodni. Jodi Arias w bestialski sposób zabiła swojego chłopaka, bo chciał się z nią rozstać. Albo bracia Menendes, kaci własnych rodziców. Czy Scott Peterson, zabójca ciężarnej żony.
Niestety, to zasługa mediów, że tacy ludzie kreowani są na celebrytów. O większości z nich nie można nic dobrego powiedzieć, ale to nie jest przeszkodą. Od dawna istnieje fascynacja tym, co złe. Podobnie dzieje się w Polsce
– przyznaje profesor Ryszard Cichocki, socjolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Chcieli go zlinczować, a dziś...
Tragiczna historia młodej poznanianki Ewy Tylman jest doskonale znana. W nocy 23 listopada zeszłego roku, po firmowej imprezie, dziewczyna wracała do domu w towarzystwie kolegi, ale zniknęła w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach. Prawdopodobnie wpadła do Warty, ciała jednak nie odnaleziono pomimo akcji zakrojonej na gigantyczną skalę.
Od grudnia w areszcie przebywa Adam Z., któremu postawiono zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym, czyli nie chciał zabić, ale powinien liczyć się ze skutkami swojego działania. Co zrobił? Prokuratura tego nie ujawnia, ale bez wątpienia był ostatnią osobą, która widziała Ewę. Mężczyzna stał się w Poznaniu niemal wrogiem publicznym. Gdy przeprowadzono wizję lokalną nad brzegiem Warty, przyjaciele Ewy chcieli zlinczować chłopaka. Padały bardzo mocne słowa, a gapie nie mieli wątpliwości, że jest winny śmierci Tylman. Minęło jednak pół roku i sytuacja diametralnie się zmieniła. To prokuratura i policja są coraz mocniej krytykowane, a podejrzany mężczyzna przedstawiany jako... ofiara.
Na Facebooku zainicjowano nawet akcję „Trzymaj się, Adam!”. Pomysłodawcy namawiali internautów, aby wysyłali do aresztu pocztówki z tym hasłem. „
Zasypiemy całą Młyńską pocztówkami z całej Polski i nie tylko, Adam dostanie wsparcie, a może policja w końcu zepnie się i postara o rozwiązanie tej sprawy!” – przekonywali.
Pomysł chyba jednak odniósł mizerny skutek. Organizatorzy niby pisali o setkach pocztówek wysłanych do Adama Z., ale „Codzienna” zweryfikowała informację u źródła.
Korespondencja od osób prywatnych nie jest wprawdzie rejestrowana, ale nie zaobserwowaliśmy nagłego wzrostu listów do tego osadzonego
– twierdzi kapitan Jan Kurowski z Aresztu Śledczego w Poznaniu.
Z celi na wybieg dla modeli
W Polsce zjawisko przestępców kreowanych na znanych i popularnych jeszcze jest marginalne (co nie znaczy, że nieznane), ale w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej osiągnęło, a chyba nawet przekroczyło, granice absurdu.
Doskonałym tego przykładem jest historia 30-letniego Amerykanina Jeremy’ego Meeksa, kryminalisty, którego wielokrotnie skazywano za bardzo poważne przestępstwa. Dwa lata temu wpadł ponownie. Policja w Stockton (Kalifornia) ujęła go za napaść i nielegalne posiadanie broni. Standardowo zrobiono mu zdjęcie do kartoteki i umieszczono na stronie internetowej policji. Tego, co się później stało, nikt nie mógł przewidzieć.
Meeks błyskawicznie stał się gwiazdą internetu. Jego fotografię użytkownicy Twittera podali dalej dziesiątki tysięcy razy, na portalach społecznościowych powstało wiele fanpage’ów, a on sam został okrzyknięty „najprzystojniejszym przestępcą”. Natychmiast gazety zaczęły o nim wypisywać niestworzone historie, stacje telewizyjne zabiegały o wywiady, a Meeks dość umiejętnie skorzystał z wybuchu nagłej popularności.
Gdy niedawno wyszedł na wolność, zapewnił, że zrywa z przeszłością i gangami. Za to najprawdopodobniej pojawi się w świecie mody. Już rzekomo podpisał kontrakt z agencją modelingową. „
Jeremy Meeks, fan naszego zespołu Warriors, jest gotów wystartować!” – ogłosiła White Cross Management.
Z tak prymitywnego powodu niebezpieczny bandyta stał się celebrytą. Nie on pierwszy. Czytelnicy „Codziennej” pewnie pamiętają Charlesa Mansona, socjopatę i przywódcę bandy, która przed wieloma laty dokonała ohydnej zbrodni w Beverly Hills. Trudno to zrozumieć, ale jego życiorys stał się inspiracją dla wielu „artystów”.
Kariera na bandyckiej przeszłości
W ubiegłym tygodniu pisaliśmy o kobiecie, która wyszła za mąż za pedofila i zabójcę małych chłopców Mariusza Trynkiewicza. Obecnie, po wyjściu z więzienia, zwyrodnialec przebywa w ośrodku dla „bestii” w Gostyninie i tam wziął ślub. Wstrząsającą informację o ceremonii niedawno podała w książce „Polska odwraca oczy” dziennikarka Justyna Kopińska. Niedawno jednak zdradziła inną szokującą tajemnicę.
„
Wiele kobiet wysyła listy do morderców-celebrytów. Historia każdej z nich jest inna. W wypadku Mariusza Trynkiewicza fala listów zalała więzienie, gdy wyszedł on na wolność w lutym 2014 r. Dowiedziałam się także, że do Gostynina przychodzi mnóstwo listów od kobiet zakochanych w nim” – powiedziała Kopińska w rozmowie z „Super Expressem”.
Takie sytuacje nie są niczym nowym. Już w PRL-u kobiety przychodziły pod więzienny mur i próbowały kontaktować się z przestępcami, którzy je fascynowali. Wtedy jednak władze wyciszały takie zjawiska, a dziś wszechobecny internet pozwala bardzo szybko zrobić z kogoś, nawet z przestępcy, kogoś popularnego
– tłumaczy profesor Cichocki.
W Polsce najsłynniejsi byli gangsterzy z mafii pruszkowskiej i wołomińskiej. O „Pershingu”, „Dziadzie” czy „Słowiku” napisano wiele książek, nakręcono sporo filmów dokumentalnych bądź fabularnych. Do niedawna to o nich pisano, od kilku miesięcy jednak sami objawili się jako „pisarze”. Niedorzecznością jest, że w ostatnim roku najlepiej sprzedawanymi książkami były te autorstwa Jarosława Sokołowskiego, czyli słynnego „Masy”, świadka koronnego, który pogrążył grupę pruszkowską. A ostatnio do księgarń trafiły zwierzenia Moniki B. Kobiety, która także była podejrzana o gangsterkę, ale jej największym osiągnięciem było… bycie żoną „Słowika”. To wystarczyło do napisania książki, której współautorem jest dziennikarz „Polityki”. Istne szaleństwo!
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
#więzienie
#celebryci
#celebryta
Grzegorz Broński