Kto stał za inwigilacją dziennikarzy?
Od wielu miesięcy trafiały do mnie informacje, że z grupą dziennikarzy, którzy pisali o aferze taśmowej, byłem inwigilowany. Stało za tym Biuro Wewnętrzne Policji. Nie było to zaskoczenie, jeśli się trochę zna działanie BSW. To bardzo hermetyczna i niejawna komórka, powołana do ścigania przestępców w policji. Ludzie z BSW są najbardziej utajnieni, samochody służące do obserwacji są najmniej znane. Posiadają własną technikę operacyjną. Dlatego wybrano właśnie ich.
Jaki był bezpośredni powód inwigilacji?
Teoretycznie BSW zostało powołane do wykrywania przestępców w policji. W tej sytuacji oprócz dziennikarzy byli inwigilowani też m.in. byli szefowie służb. Można podejrzewać, że być może wykorzystano sfabrykowane informacje, które posłużyły, aby nasze dziennikarskie numery telefonów wyskoczyły. Być może wynikało to z tego, że mieliśmy połączenia z kimś z policji. Być może wykorzystano śledztwo przeciwko ujawnieniu w mediach informacji tajnych do ukrycia działań BSW.
Kto personalnie odpowiada za podsłuchy?
Przede wszystkim BSW, które podlega bezpośrednio pod Komendantowi Głównemu Policji. Wtedy był nim Marek Działoszyński, który wywodzi się z BSW. Jemu było łatwiej nadzorować ich działania. Myślę, że Działoszyński musiał o tym wiedzieć. Nie sądzę jednak, że on sam zlecił inwigilację dziennikarzy. Sądzę, że za tym stał jego nadzorca czyli Bartłomiej Sienkiewicz, który nadzorował policję. Mam nadzieję, że śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Okręgową wyjaśni sprawę.