Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polska

70-letnia Maria straciła dach nad głową. Bo urzędnicy z Gdańska tworzą... dom Grassa

Skandal w Gdańsku! 70-letnia mieszkanka miasta straci dach nad głową, bo urzędnicy robią w budynku muzeum m.in. Guntera Grassa. Szef klubu PiS w miejskiej radzie Kacper Płażyński złożył interpelację , aby zapewnić staruszce mieszkanie zastępcze. Kobieta mieszkała przez wiele lat w byłym sierocińcu, zaadaptowanym na Dom Daniela Chodowieckiego i Guentera Grassa. Płażyński przypomniał, że Grass był nie tylko utalentowanym pisarzem, ale też... członkiem NSDAP i Waffen SS.

Sprawa dotyczy 70-letniej Marii Wuckiej, która od urodzenia mieszkała w XVII-wiecznym dawnym Domu Dobroczynności i Sierot na gdańskim Osieku, leżącym w sąsiedztwie Starego Miasta. Zabytkowy budynek został w ostatnich latach zaadaptowany na miejską placówkę kulturalną - Dom Daniela Chodowieckiego i Guentera Grassa. Z byłego sierocińca wykwaterowano około 40 rodzin, którym miasto dało  inne lokale mieszkalne.

Reklama

Maria Wucka opowiadała na konferencji prasowej z udziałem Kacpra Płażyńskiego, że przez około półtora roku mieszkała tymczasowo w placówce przeznaczonej dla osób nie mających dachu nad głową i przez ten okres otrzymała dwie propozycje nowego mieszkania. Odrzuciła je m.in. z powodu uciążliwości, jakie musiałaby znosić - jeden z lokali był na II piętrze, a kobieta ma I grupę inwalidzką z powodu niesprawnej nogi po wypadku samochodowym.

Trzecia oferta przypadła jej do gustu, ale z powodu błędu hydraulika mieszkanie zostało zalane wodą i zagościły w nim grzyb oraz pleśń.

Zastępca prezydenta Gdańska Piotr Grzelak obiecał mi na piśmie, że mieszkanie będzie wyremontowana do końca października 2018 r. >>Będzie miała pani z tego mieszkania bombonierkę<< - mówił. Tak się nie stało. Dziś nie mam ani cukierka, ani papierka. Psa się tak nie traktuje jak ludzi. Ostatnio dostałam telefonicznie propozycję, aby znowu na jakiś czas trafić do +bidula+ na czas znalezienia nowego mieszkania

- mówiła Wucka.

Maria Wakucka podkreśliła, że jej ojciec, uczestnik kampanii wrześniowej, odbudowywał Gdańsk po II wojnie światowej, w tym także mieszkanie w byłym sierocińcu.

W zniszczonym lokalu o powierzchni około 20 metrów kwadratowych Wucka mieszka wraz z ponad 80-letnim niepełnosprawnym mężczyzną, którym się opiekuje.

Pani się tu urodziła i mieszkała prawie przez całe życie. Po 50-60 latach dowiaduje się, że ten dom ma zmienić swoją funkcję w taki sposób, że ludzi, którzy Gdańsk odbudowywali ma się eksmitować. I na ich miejsce ma powstać Dom Guentera Grassa – utalentowanego pisarza, ale też i członka NSDAP i Waffen SS (...) Dlaczego prezydenci Gdańska rzucają słowa na wiatr? Dlaczego tych, których w sposób szczególny powinniśmy honorować w Gdańsku, prawdziwych gdańszczan wyrzuca się na bruk, a w ich miejsce upamiętnia się ludzi, wielkich pisarzy i artystów, ale może niekoniecznie wielkich dla naszego miasta

 - mówił Kacper Płażyński.

Radny PiS podkreślił, że on "utożsamia z cywilizacją, gdzie się pomaga najsłabszym, a nie wydaje pieniądze na fanaberie, na jakieś dziwne inwestycje w kulturę, w tym przypadku pana Guentera Grassa".

Gdzie tu jest sprawiedliwość, gdzie tu jest jakaś równość i gdzie tu są miejskie priorytety?. Powiedźcie mi państwo, że w Gdańsku nie jest potrzebna solidna, jednoznaczna zmiana kierunków myślenia, w jaki sposób o mieszkańców dbać i w jaki sposób dbać o historię naszego miasta, i w jaki sposób dbać o rozwój kultury w naszym kochanym Gdańsku

- mówił.

Zaznaczył, że jako opozycyjny radny niewiele może w tej sprawie wskórać.

To, co możemy robić, to pokazywać opinii publicznej, jak bardzo zła jest polityka prowadzona w Gdańsku, szczególnie historyczna i polityka komunalna najbliższa ludziom słabym, wykluczonym, ale przecież nie ze swojej winy. Złożyłem interpelację z wnioskiem, aby czym prędzej zapewnić pani Marii godne życie w jednym stałym miejscu, a nie traktowania ludzi jak przedmiotów i rzucania nimi jako worek kartofli z miejsca na miejsca

 - dodał.

Zdaniem Płażyńskiego, przypadek Marii Wuckiej nie jest w Gdańsku odosobniony.

To jest konkretna tragedia. Takich osób jak pani Maria zgłasza się do mnie i innych radnych naprawdę wiele. I to nie jest tak, że ci ludzie wymyślają sobie jakieś problemy. Oni pozostawieni zostali sami sobie i im należy się ta pomoc. Bo oni zostali skrzywdzeni przez władze Gdańska

- ocenił radny PiS.


Aleksandrze Dulkiewicz przeszkadza również przyjęta wczoraj przez Sejm specustawy ws. Westerplatte. 

Wczoraj byliśmy świadkami kolejnego etapu procesu legislacyjnego, który ma doprowadzić do tego, by to miejsce, w którym się znajdujemy, zostało przejęte przez państwo polskie. Nie byłoby pewnie w tym nic złego, gdybyśmy wszyscy jak tu jesteśmy - środowiska kombatanckie, historycy, muzealnicy, wszyscy wspólnie razem - przy jednym stole ustalili, jak ma wyglądać pamięć tego miejsca. Wiemy jedno, że metodami siłowymi, bo za takie trzeba uznać specustawę, państwo, które mieni się państwem polskim, ale jest de facto państwem jednej siły politycznej, chce wykorzystywać pamięć historyczną do bardzo konkretnego interesu politycznego. To boli, to bardzo smutne, bo z tymi środowiskami, które stoją tutaj ze mną, nikt nie rozmawia

 - mówiła, obrażając przy okazji demokratycznie wybrany polski rząd.

Reklama