Jednak na tym Lasek nie poprzestaje i snuje swoją wersję wydarzeń dalej. Według niego, z badania katastrofy smoleńskiej „powstał raport opisujący wszystkie przyczyny i okoliczności wypadku, którego nie kwestionuje zarówno środowisko lotnicze, jaki i badacze wypadków lotniczych w kraju i za granicą”.
Na Ukrainie jest inaczej. – (…) specjaliści nie mają dostępu do miejsca zdarzenia, a osoby nieuprawnione dokonują zmian, których celem może być zacieranie śladów wskazujących na sprawcę tej tragedii – mówi szef PKBWL.
Zdaniem Laska – i tu ma on oczywiście rację – żeby móc dokładnie wyjaśnić okoliczności zestrzelenia Boeinga 777, „niezbędne jest jak najszybsze zabezpieczenie terenu i wpuszczenie tam międzynarodowych ekspertów ds. badań katastrof lotniczych”.
– Ale to będzie możliwe tylko wtedy, jeśli zapewni się im bezpieczeństwo. Po dotarciu na miejsce oni powinni prowadzić normalne badanie. W grupie powinno się wydzielić zespoły: m.in. taki, który dokumentuje miejsce wypadku, oraz do poszukiwania czarnych skrzynek – wymądrza się Lasek w dzienniku.pl.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: „Smoleńscy eksperci” już wiedzą: Malezyjski Boeing zestrzelony przez pomyłkę
Bo Lasek dobrze wie także, że rejestratory lotu są wyjątkowo istotne przy wyjaśnianiu wypadków lotniczych. – Jednym z ważnych elementów badania jest odnalezienie, zabezpieczenie i odczyt informacji zawartych w czarnych skrzynkach. Mogą to zrobić tylko specjaliści przy współudziale ekspertów z linii lotniczej, do której należał samolot – mówi. Nie wspomina jednak nic, że orginalne
czarne skrzynki Tu-154M nadal są w Moskwie.
Okazuje się również, że przewodniczący PKBWL doskonale rozumie, że aby należycie wyjaśnić sprawę malezyjskiego Boeinga, należy „znaleźć wszystkie części samolotu, udokumentować ich położenie, opisać dokładne położenie ofiar, to gdzie one siedziały, itd. Jednocześnie trzeba zabezpieczyć zapisy z radarów, korespondencję radiową i przesłuchać świadków”. – Opóźnienie w zabezpieczeniu terenu utrudni śledztwo, ale to nie znaczy, że nie da się wyjaśnić przyczyn tej tragedii – zaznacza jednak.
I choć Maciej Lasek stwierdza, iż wszystkie dotychczasowe informacje wskazują, że Boeing 777 został zestrzelony, to jego dociekliwość każe mu wątpić. – (…) potrzebne są dowody na to, że przyczyną wypadku była na sto procent wystrzelona rakieta – stwierdza w rozmowie z dziennikiem.pl.
Boeinga 777 malezyjskich linii lotniczych zestrzelono w ubiegły czwartek przy granicy ukraińsko-rosyjskiej. Zginęli wszyscy, którzy znajdowali się na podkładzie samolotu – w sumie 298 osób.