Rok po zamachu Mehmeta Ali Ağcy doszło do kolejnej próby zabójstwa św. Jana Pawła II. W Fatimie do Ojca Świętego przedostał się młody mężczyzna przebrany za duchownego. Zdołał go zranić. Zamach w Fatimie, tak jak ten w Rzymie, przeprowadzono w okresie święta Matki Bożej Fatimskiej. Podobieństw jest więcej. Przypadek? - pyta Piotr Bączek w „Gazecie Polskiej”.
W maju 1982 r. Jan Paweł II udał się w pielgrzymkę dziękczynną do Portugalii. Termin został specjalnie wybrany, w ten sposób papież chciał podziękować Matce Bożej Fatimskiej za cudowne ocalenie z zamachu w Rzymie.
Raniony bagnetem
Ali Ağca był zawodowym mordercą, celował w papieża z bardzo bliskiej odległości w głowę i w serce. Włoski lekarz prof. Francesco Crucitti, który 13 maja 1981 r. operował Ojca Świętego w poliklinice Gemelli, mówił po zabiegu, że
pocisk miał nieprawdopodobną trajektorię. O kilka milimetrów ominął najważniejsze dla życia organy, np. tętnicę główną i rdzeń kręgowy. Sam św. Jan Paweł II stwierdził:
„Jedna ręka trzymała pistolet, a inna prowadziła kulę”.
Późnym wieczorem 12 maja 1982 r. Jan Paweł II przechodził przez plac do bazyliki Matki Bożej Różańcowej w Fatimie. Nagle rzucił się na niego mężczyzna ubrany w czarną sutannę. W ręku trzymał bagnet i wznosząc antypapieskie okrzyki, celował w serce.
Zamachowca powstrzymała najbliższa ochrona papieża.
Po latach kardynał Stanisław Dziwisz ujawnił w filmie „Świadectwo”, że napastnik zdołał jednak ugodzić papieża
: „Dziś mogę to powiedzieć, do tej pory utrzymywaliśmy to raczej w dyskrecji. On poranił Ojca Świętego. Niemniej w ten sposób, że Ojciec Święty mógł zakończyć całe nabożeństwo. Dopiero gdy wrócił do pokoju, widzieliśmy, że sutanna jest zakrwawiona, że go jednak tym nożem poranił”.
Napastnikiem okazał się Hiszpan Juan Fernandez Krohn, który w przeszłości związany był z Bractwem Piusa X arcybiskupa Marcela Lefebvre’a. Ten szczegół sprawiał, że większość komentatorów interpretowała zamach w Fatimie jako zemstę tradycjonalistycznego kapłana za zmiany soborowe w Kościele.
Jednak taka interpretacja wydaje się błędna. Krohn bardziej przypominał swoim zachowaniem Ali Ağcę niż rozczarowanego kapłana domagającego się powrotu do Kościoła przedsoborowego.
Meldunki po zamachu
W archiwum Instytutu Pamięci Narodowej zachowało się wiele niepublikowanych jeszcze meldunków wywiadu cywilnego PRL dotyczących zamachu w Fatimie i samego napastnika. Dzięki tym dokumentom dokładniej poznajemy Krohna, jego dziwne podróże po świecie, wizytę pod zmienionym nazwiskiem w Polsce.
Już 13 maja 1982 r. rezydent służb PRL w Lizbonie „Vilar” donosił:
„Próba zamachu na papieża odbyła się podczas uroczystości w Fatimie 12 bm. ok. godz. 22:30. (…) Nagle został zatrzymany przez ochronę, której jedna z grup obezwładniła zamachowca w sutannie znajdującego się kilka metrów za papieżem”.
„Vilar” meldował, że Krohn został obezwładniony, kiedy próbował wręczyć papieżowi jakiś dokument:
„Wtedy też zaczął wznosić okrzyki przeciwko papieżowi (…). W momencie zatrzymania zamachowiec miał ukryty bagnet w rękawie sutanny. Został aresztowany – śledztwo w toku”.
Dzień później „Vilar” przesłał nowe informacje. 32-letni Krohn był wychowankiem Międzynarodowego Seminarium Piusa X w Econe. W 1978 r. został tam wyświęcony na księdza. Jednak wkrótce wystąpił ze wspólnoty integrystów i związał się z ruchem „Sederacantistes”, czyli środowiskiem, które w proteście przeciwko Soborowi Watykańskiemu II nie uznawało papieży od czasu śmierci Piusa XII. „Vilar” sugerował, że zamachowiec był fanatykiem.
Jednak kilka dni później funkcjonariusze wywiadu
wskazywali już czysto polskie tropy i próbowali zainspirować antysolidarnościową operację.
Inteligentny, zimny, wyrachowany, zdolny
Informacje o tym wydarzeniu przesyłały do Warszawy równolegle również inne europejskie rezydentury komunistycznego wywiadu – m.in. w Paryżu, Rzymie i Madrycie. Potem włączyła się krajowa bezpieka. 14 maja 1982 r. „Soler” z Madrytu przekazał do Warszawy podstawowe informacje na temat Krohna. Zamachowiec był absolwentem ekonomii oraz prawa Uniwersytetu Complutense w Madrycie. W czasie studiów należał do organizacji Frente de Estudiantes Syndicalistas, którą funkcjonariusz wywiadu PRL scharakteryzował, jako „częściowo antyfrankistowską, ale faszystowską”. Koledzy ze studiów oceniali Krohna jako „inteligentnego, zimnego, wyrachowanego, zdolnego”. W lutym 1982 r. na paryskim lotnisku próbował on napaść na szefa hiszpańskiej partii socjalistycznej PSOE Felipe Gonzáleza.
Krohn przybył do Fatimy z Paryża, bo tam ostatnio mieszkał. Posiadał paszport hiszpański, ale wydany przez hiszpańską ambasadę w Buenos Aires. „Soler” opisał też moment zamachu, ale jego wersja różniła się od meldunku „Vilara”. Do napadu doszło o godz. 23:05 podczas wejścia papieża na podium ołtarza. Krohn „próbował przedostać się przez grupę fotoreporterów prasowych. Nietypowe dla duchownego zachowanie wzbudziło podejrzenia ochrony watykańskiej, która zatrzymała go, powalając na ziemię kilka kroków od papieża. Zatrzymany wykrzykiwał przeciwko komunizmowi i II Soborowi Watykańskiemu. Znaleziono przy nim aktówkę z bagnetem od karabinu typu Mauser (ok. 40 cm) z okresu I wojny światowej.
„Soler” przytoczył również informacje portugalskich mediów, że policja już od trzech tygodni miała sygnały o przygotowywanym zamachu.
Madrycka rezydentura poinformowała centralę, że
Krohn przebywał w Polsce w lipcu 1981 r. Od tego momentu zaczęły się intensywne poszukiwania informacji o jego wizycie w kraju.
Tropy polskie
Z kolei rezydent wywiadu PRL w Paryżu w meldunku z 15 maja 1982 r. opisywał działalność Krohna we Francji. Funkcjonariusz „Fis” donosił, że po wyświęceniu na księdza przebywał on krótko w Hiszpanii, potem we Francji, gdzie kierował wspólnotami integrystów w Suvesnes i Rouen. Według informacji bezpieki wyrażał poglądy, że „Sobór Watykański II zdradził Kościół tradycyjny”. W 1981 r. w czasie zjazdu Solidarności spotkał się z Lechem Wałęsą. Podczas pobytu w Polsce Krohn „podkreślał swój antykomunizm”. Owocem tej wizyty był artykuł w piśmie integrystów „Fideliter”, w którym zaprezentował wrogi stosunek do hierarchii katolickiej. Negatywnie ocenił ówczesnego prymasa Polski Józefa Glempa oraz watykańskiego sekretarza stanu kardynała Agostino Casarolego. Jednak w ocenie bezpieki w swoim artykule „nie krytykuje bezpośrednio papieża”. W styczniu 1982 r. Krohn zakłócił nabożeństwo arcybiskupa Paryża Jeana Marie Lustigera, którego nazwał „fałszywym nawróceńcem”. „Fis” przytoczył także ocenę, że Krohn „jest osobą normalną, ale zawiedzioną”.
Cztery dni po zamachu w Fatimie lizboński rezydent „Vilar” meldował o efektach śledztwa:
„Zamachowiec został aresztowany za usiłowanie zabójstwa papieża. Przyznaje się do usiłowania zabójstwa przy pomocy bagnetu, które przygotowywał przez okres 6 miesięcy, w czym przeszkodziła mu ochrona, a w swej akcji zdołał dotknąć jedynie nogi papieża”.
Informacje o Krohnie zbierała również rezydentura w Rzymie. 18 maja 1982 r. rezydent „Bralski” donosił, że Krohn skontaktował się z arcybiskupem Lefebvre’m już w 1975 r. „Bralski” przekazał również następującą informację:
„Przed usiłowaniem zamachu około 5 maja miał spotkać się z grupą przyjaciół na peryferiach Paryża i miał oświadczyć, że jest to jego ostatnia wizyta i dokona »dużego czynu«”.
Ta informacja jest szczególnie ważna, gdyż
tuż przed zamachem Krohn spotkał się ze swoimi znajomymi z Polski.
Paszport na inne nazwisko
Wywiad PRL dążył do ustalenia, w jaki sposób Krohn przybył w 1981 r. do Polski. 17 maja 1982 r. „Fis” z Paryża informował, że
„przejrzeliśmy około 16 tysięcy kwestionariuszy z badanego okresu. Wynik negatywny. Mógł pobrać wizę za granicą (w tym okresie praktykowana) w innym kraju (np. Hiszpanii) lub przyjechać na innym paszporcie. Używał pseudonimu: »Joannes Pelegrinus« (Jan Pielgrzym) między innymi do podpisania artykułu z pobytu w Gdyni, mógł być zameldowany pod tym nazwiskiem”.
Już następnego dnia „Fis” z nieskrywaną satysfakcją zameldował:
„Dalsze poszukiwania zakończone powodzeniem”. Okazało się, że w 1981 r.
Krohn przyjechał do Polski pod fałszywym nazwiskiem, jako Juan Maria Fernandez, urodzony w 1949 r. duchowny obsługujący „kaplicę/kościółek Pretre Desserant Une Chapelle”. Zadeklarował turystyczny cel wizyty, jako miejsce pobytu wskazał „kościół OO, Krakowskie Przedmieście, Warszawa”. Wizę na wjazd do PRL wystawiono 21 czerwca 1981 r., była ważna 21 dni.
„Fis” podkreślał, że „fotografia całkowicie odpowiada publikowanym w prasie”. Zaproponował też podjęcie ofensywnych działań: „udział ww. [tzn. Krohna – P.B.] w zjeździe »S« i osobiste kontakty z Wałęsą rzadką okazją do rozegrania obu spraw po naszej linii oraz ew. w oczach opinii publicznej”.
Antysolidarnościowe plany
W następnych dniach rezydentura w Paryżu wracała do tej propozycji. W meldunku z 18 maja 1982 r. „Fis” przekazał informacje uzyskane od jednego z paryskich znajomych Krohna o pseudonimie „Rayo”. Okazuje się, że do 1976 r. przyszły zamachowiec przebywał w Meksyku, skąd powrócił z powodów zdrowotnych (według innych meldunków był również w Chile). „Rayo” twierdził, że Krohn w dalszym ciągu miał ścisłe związki z arcybiskupem Lefebvrea’em, któremu chodziło o ożywienie ruchu integrystów. „Rayo” oceniał, że zamachowiec działał z „pobudek osobistych”, fanatyzmu, negacji hierarchii kościelnej, opozycji do posoborowych zmian oraz stanu psychicznego. Jednak „Rayo” wykluczył, że zamach w Fatimie był „wcześniej zaplanowany i przygotowany”, tak jak w przypadku Ali Ağcy.
„Fis” ponownie zwrócił uwagę centrali w Warszawie na to, „jakich ludzi zapraszała »S« na Kongres”. Z kolei rezydentura w Lizbonie podkreślała komentarze, że dzięki związkom Krohna z Polską „władze mają duży kapitał przeciwko »Solidarności«”. W kolejnych dniach esbecy meldowali, że Zachód jest zaskoczony, iż reżim w Warszawie nie wykorzystał zamachu w Fatimie do akcji przeciwko Wałęsie i „S”. Prognozowano też, że SB po zebraniu faktów rozprawi się z „S”.
I faktycznie, w początkowym okresie Departament V MSW prowadził w Polsce rozpoznanie kontaktów Krohna podczas wizyty na zjeździe „S”. Udokumentowano jego pobyt w Gdańsku w dniach 13–16 lipca 1981 r. Według materiałów SB – opublikowanych kilka lat temu przez Grzegorza Majchrzaka – Krohn przedstawiał się:
„Jestem Fernandez – antykomunista”. Był obserwatorem zebrania delegatów regionu gdańskiego „S”, zajmował miejsce w loży bezpośrednio nad Wałęsą. W sprawozdaniu z 28 maja 1982 r. funkcjonariusze Departamentu V wystąpili o podjęcie w tej sprawie –
„w miarę uzyskiwania nowych elementów” – działań operacyjno-śledczych.
Nowe elementy i… cisza
„Nowe elementy” uzyskano w Krakowie. Okazało się, że z Krohnem mieli bliskie kontakty studenccy opozycjoniści – Krystyna Czerni, Roman Graczyk i Piotr Mucharski. Po latach opisali w „Tygodniku Powszechnym” spotkania z przyszłym zamachowcem. Poznali go latem 1981 r. w Krakowie. Zaproponowali mu nocleg. Piotr Mucharski wspominał:
„Z uwielbieniem mówił o polskich robotnikach, którzy »pod znakiem krzyża« zbuntowali się przeciw komunizmowi. W »Solidarności« widział zbawienie dla całego świata. O papieżu mówił niewiele”.
Potem pojechał do Gdańska na zjazd „S”. Pół roku później pojawił się w Paryżu u znajomych Mucharskiego – Romana Graczyka i Krystyny Czerni. Graczyk wspominał:
„Odwiedził nas kilka razy w Paryżu. Ostatni raz w przeddzień zamachu. Nie sprawiał wrażenia chorego psychicznie. Nic nie wskazywało na to, aby nienawidził Jana Pawła II”.
Zaraz po zamachu w Fatimie SB przesłuchała Mucharskiego, wkrótce w mediach PRL pojawiła się informacja sugerująca związki zamachowca z polskimi opozycjonistami w Krakowie i Paryżu. Powstało realne zagrożenie, że komuniści będą chcieli związać zamachowca z Fatimy z opozycją. Na szczęście sprawa „rozeszła się po kościach”.
Ale dlaczego komunistyczne władze poprzestały na przesłuchaniach i kilku złośliwych tekstach? Związki opozycji z zamachowcem wydawały się być istnym samograjem propagandy PRL i całego bloku wschodniego. Zwłaszcza, kiedy na Zachodzie ujawniano kontakty Ali Ağcy z sowieckimi służbami specjalnymi! Być może na tej zaskakującej decyzji komunistów zaważyły inne, ważniejsze względy.
Powiązany z tymi siłami co Ağca
Za granicą wywiad PRL zbierał oceny dotyczące zamachu w Fatimie. Z perspektywy czasu są bardzo pouczające.
Coraz częściej pojawiały się sugestie, że Krohn był tylko narzędziem w rękach jakiejś grupy. 18 maja rezydentura w Rzymie donosiła, że w Watykanie nie wykluczano spisku międzynarodowego:
„Podkreśla się, że był to gest fanatyka, jak w przypadku Ali Ağcy”.
Również „Soler” referował opinie panujące w Stolicy Apostolskiej. Według tych ocen Krohn był
„powiązany z tymi samymi siłami, co zamachowiec turecki. Zwraca się uwagę na fanatyzm i skrajne prawicowe poglądy JFK [tzn. Krohna – P.B.] i jego liczne podróże po świecie przy wsparciu funduszy o nieokreślonym pochodzeniu. Osoby, które nim kierowały, podobnie jak w przypadku Turka, pozostają nadal w cieniu. Nie ma podstaw do wiązania M. Lefebvre’a z samym zamachem z powodu braku u niego środków finansowych oraz faktu, że JFK od dłuższego czasu nie miał z nim i jego grupą kontaktów”.
Przewidywano, że zamachowiec otrzyma karę więzienia 15–20 lat, ale tu kolejne zaskoczenie. Sąd skazał go tylko na sześć i pół roku więzienia, a w 1985 r. został uwolniony. Jeszcze w więzieniu ten integrystyczny krytyk Kościoła i wojownik o czystość katolicyzmu ożenił się z dziennikarką, która relacjonowała jego proces.
Przypadek?
Po uwolnieniu wyjechał do Holandii, tam zasłynął z antysemickich poglądów oraz ataku na króla Belgii Alberta i króla Hiszpanii Juana Carlosa I. Ponownie został oskarżony o próbę zamachu, skazano go na pięć lat więzienia bez zawieszenia.
Warto zwrócić uwagę na pewne podobieństwa Krohna i Ağcy. Obaj byli związani ze skrajnymi środowiskami religijno-politycznymi. Obaj gromili współczesny świat. Krohn, tak jak Ağca, krytykował papieża, choć Hiszpan czynił to z pozycji rzekomej zdrady fundamentów katolicyzmu. Obaj mieli profil psychologiczny „samotnego wilka”. Krohn – podobnie jak Ağca – podróżował po całym świecie, do PRL przybył z inną tożsamością.
Istnieje jeszcze jedno podobieństwo –
oba zamachy na św. Jana Pawła II odbyły się w święto Matki Bożej Fatimskiej. W bloku sowieckim objawienia w Fatimie uznano za najbardziej antykomunistyczne, dlatego były szczególnie zwalczane przez władze. Udany zamach na papieża w tym dniu byłby podwójnym triumfem Moskwy – zamordowany zostałby jeden z najważniejszych przywódców Zachodu i jednocześnie zanegowano by „reakcyjny zabobon” Kościoła katolickiego.
W artykule wykorzystano książkę Grzegorza Majchrzaka „Kontakt operacyjny »Delegat« vel »Libella«”
Źródło: Gazeta Polska
Piotr Bączek