Prokuratura chciała udowodnić, że naukowcy bezprawnie wykorzystali tajne dokumenty, co jest nieprawdą, ponieważ wszystkie pisma zostały odtajnione dużo wcześniej, zanim historycy się z nimi zapoznali.
Mimo to instytucje państwowe włączyły się w ściganie naukowców, czego dowodem są poniższe pisma.
Pisma pochodzą z grudnia 2008 r. i stycznia 2009 r.
W pierwszym z nich dyrektor Departamentu Postępowań Karnych ABW informuje prokuratora Andrzeja Janeckiego, że w książce "SB a Lech Wałęsa" opublikowano notatkę Urzędu Ochrony Państwa opatrzoną klauzulą "tajne specjalnego znaczenia" (chodziło o notatkę służbową por. Krzysztofa Bolina z gdańskiej delegatury UOP, sporządzoną w 1991 r.). Donosi też, że oryginał opublikowanej notatki zaginął i że nigdy został odtajniony przez szefostwo UOP i ABW.
"W związku z powyższym w załączeniu uprzejmię przekazuję celem ewentualnego wykorzystania w śledztwie [...] kserokopie kart 471-474 książki pt. SB A LECH WAŁĘSA. PRZYCZYNEK DO BIOGRAFII" - kończy swoje pismo dyrektor Departamentu Postępowań Karnych ABW.
Na szczęście akcja nadgorliwców z ABW - chcących się najprawdopodobniej przypodobać Donaldowi Tuskowi, który bronił Wałęsy po ukazaniu się książki - zakończyła się fiaskiem. W grudniu 2009 r. Prokuratura Okręgowa w Bydgoszczy umorzyła śledztwo w sprawie możliwości ujawnienia tajnych dokumentów w wydanej przez IPN książce. Decyzja jest prawomocna. Ludzie, którzy brali udział w nagonce na dr. hab. Sławomira Cenckiewicza i dr. Piotra Gontarczyka, nadal zajmują znaczące stanowiska w państwie.
Poniżej skany dokumentów:

