Od wielu miesięcy rząd bagatelizował sygnały od związkowców z Fiata Auto Poland i opozycji o coraz trudniejszej sytuacji w Tychach. W rezultacie tylko w tyskiej fabryce wkrótce pracę straci 1500 osób, a kolejnych parę tysięcy trafi na bruk z zakładów, które dotąd z Fiatem kooperowały.
Rząd jest gotowy przeznaczyć część środków z rezerwy Funduszu Pracy na pomoc dla zwalnianych pracowników tyskiej fabryki Fiata – zapowiedział wczoraj minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. Sprawą zwolnień w Fiacie i sytuacją w polskim przemyśle motoryzacyjnym zajmował się rząd.
To spóźniona reakcja, bo niewykluczone, że tak ogromnym redukcjom zatrudnienia w Tychach można było zapobiec. Gdyby kilka miesięcy temu w reakcji na monity płynące od związkowców i opozycji rząd podjął rozmowy z Fiat Auto Poland, być może udałoby się osiągnąć kompromis, który pozwoliłby uratować w Tychach setki miejsc pracy.
O braku dialogu między kierownictwem tyskiej fabryki a załogą, a także o zaniechaniach rządu w tej sprawie wielokrotnie publicznie informował wiceprzewodniczący Międzyzakładowej Organizacji Związkowej NSZZ „Solidarność” Mateusz Gruźla, ale jego słowa bagatelizowano. –
Z powodu braku dialogu dyrekcji z partnerami społecznymi i z rządem doszło do tragedii gospodarczej na Śląsku, a wielu rodzinom szykowany jest dramat związany z bezrobociem – oświadczył Gruźla.
O tym, że były podstawy do skutecznych negocjacji z Włochami, przekonana jest szefowa Solidarności w tyskiej fabryce Wanda Stróżyk. Jej zdaniem skala planowanych zwolnień jest stanowczo zbyt duża, gdyż przy produkcji modelu Panda pracowało w Tychach najwyżej 500 osób, tymczasem koncern zapowiedział zwolnienie 1500 pracowników. Stróżyk zwraca też uwagę, że dyrekcja fabryki nie przedstawiła dotąd finansowych warunków zwolnień, nie potwierdziła też plotek o odprawach sięgających półtorarocznej pensji.
Związkowcy z Tychów przypominają, że redukcja etatów w fabryce Fiata trwa już od dawna. W ostatnich dwóch latach, nie przedłużając umów czasowych bądź zwalniając ludzi w małych grupach (poniżej 30 osób), pozbyto się ponad 1500 pracowników. Łącznie z tymi, którzy zostaną teraz zwolnieni, daje to armię 3000 bezrobotnych. A zważywszy, że według wiarygodnych szacunków jedno miejsce pracy w tyskiej fabryce tworzy cztery stanowiska pracy w firmach z nią kooperujących, zapowiedziane zwolnienia oznaczają dla regionu wzrost liczby bezrobotnych o wiele tysięcy.
Związkowcy z Tychów wysłali w sprawie zwolnień list do nowego wicepremiera i ministra gospodarki Janusza Piechocińskiego.
„Dalsze odwlekanie działań może doprowadzić do wybuchu niepokojów społecznych na ogromną skalę” – ostrzegają.
Podczas gdy w ostatnich latach w bliskich nam krajach, takich jak Czechy, Słowacja, Węgry czy Rumunia, produkcja samochodów mimo kryzysu rośnie, w Polsce systematycznie spada.
W czasie rządów Donalda Tuska zmniejszyła się już o jedną trzecią.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Marek Michałowski