Zamach antydemokratyczny. Ryszard Kalisz i postkomunistyczna hydra » CZYTAJ TERAZ »

Inwestycja miała zapobiec powtórce tragedii. Rząd Tuska nie znalazł na nią pieniędzy. "Głupota lub sabotaż"

Trzy osoby zginęły, blisko 50 trafiło do szpitala, a na miejscu ratownicy udzielali pomocy blisko 2 tysiącom potrzebującym. Bilans pożaru lasu w Kuźni Raciborskiej z 1992 roku wciąż szokuje. Zapobiec powtórce tragicznych zdarzeń miał zbiornik wodny "Kotlarnia", który według planów poprzedniej władzy powinien zostać ukończony w 2029 roku. Okazuje się jednak, że inwestor, którym jest Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie", odstąpiło od przedsięwzięcia. Powód? M.in. "brak pieniędzy". - Sprawa ma charakter polityczny - stwierdził w rozmowie z portalem Niezalezna.pl były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.

Wody Polskie rezygnują z budowy zbiornika "Kotlarnia"
Wody Polskie rezygnują z budowy zbiornika "Kotlarnia"
Związek OSP RP | RENE RAUSCHENBERGER | Tomasz Jędrzejowski - Facebook | pixabay.com | Gazeta Polska

Śmierć razy trzy

Do tragicznego zdarzenia doszło 26 sierpnia 1992 roku. Pierwsze języki ognia zostały zauważone w nadleśnictwie Rudy Raciborskie przy linii kolejowej łączącej Racibórz z Kędzierzynem–Koźlem. Panowała susza a temperatura przekraczała 30 stopni Celsjusza. Las zapłonął prawdopodobnie od iskry spod kół hamującego pociągu. Był to największy pożar w Polsce oraz naszej części Europy po II wojnie światowej.

W akcji gaśniczej zginęli dwaj strażacy - aspirant Andrzej Kaczyna z Komendy Rejonowej Straży Pożarnej w Raciborzu, awansowany pośmiertnie do stopnia młodszego kapitana i druh Andrzej Malinowski z OSP Kłodnica z Kędzierzyna-Koźla.

Kolejną ofiarą została młoda matka. Jeden z samochodów pożarniczych miał wypadek i wypadł z drogi. 23-latce udało się odepchnąć córkę w wózku - dziewczynka nie odniosła obrażeń, ale kobieta została przygnieciona przez pojazd i zginęła na miejscu

W wyniku pożaru 50 osób trafiło do szpitala. Poszkodowanych zostało blisko 2 tys. ludzi.

Walka z ogniem trwała aż 17 dni. Udział w niej wzięło 10 tys. strażaków. Tylko dzięki ich poświęceniu ogień nie zaatakował zakładów produkcyjnych, ani domów prywatnych. Spłonęło jednak blisko 9 tys. ha lasu.

Cel budowy zbiornika 

Zbiornik "Kotlarnia" - zgodnie z projektem - miał zabezpieczać przeciwpowodziowo gminy Bierawę, Kuźnię Raciborską i dzielnicę Rybnika - Stodoły oraz obniżyć falę powodziową na Odrze w Koźlu o ok. 0,5 m. Stanowiłby też rezerwuar wody dla Odry w okresie suszy i pozwoliłby odbudować stosunki wodne w lasach Cysterskich Kompozycji Krajobrazowych, redukując zagrożenie pożarowe

– wyjaśnia w rozmowie z portalem Niezalezna.pl inżynier Paweł Macha, burmistrz Kuźni Raciborskiej w latach 2014-2023. Bezpartyjny samorządowiec, który w tym roku zrezygnował z ubiegania się o reelekcję.

Jak dodał, gdyby ambitniej podejść do sprawy, nowy zbiornik stworzyłby źródło wody dla przemysłu i aglomeracji miejskich. Mógłby stanowić rezerwę wody chłodzącej dla Elektrowni "Rybnik", w której w 2015 roku doszło do realnego zagrożenia "black outem" z powodu deficytu wody w Jeziorze Rybnickim.

Ponadto nowy zbiornik mógłby być wykorzystany przy produkcji energii. Miałby pojemność ok. 40 mln m sześc., m.in. to potencjał dla lokalizacji oddalonej od siedzib ludzkich, małej elektrowni, typu SMR. Jest też możliwe wykorzystanie go w transporcie wodnym dla miasta Rybnik oraz by dzięki śluzom zrzucać do niego nadmiar wody z Kanału Gliwickiego zasilanego rzeką Kłodnicą. 

Jedna z urzędniczek zajmujących się gospodarką wodną w rządzie Mateusza Morawieckiego, potrzebę powstania zbiornika nazywa wołaniem o wodę.

"Niedawno mieliśmy rocznicę wybuchu pożaru w Kuźni Raciborskiej, strażacy, leśnicy, politycy składali wieńce, tam gdzie strażacy oddali życie walcząc z ogniem o lasy. Naprawdę robiliśmy, co się dało, żeby oddać przyrodzie wodę poprzez ten zbiornik"

– tłumaczy kobieta, która chciała zachować anonimowość.

Wody Polskie rezygnują

Zbiornik "Kotlarnia" miał powstać do 2029 roku. Jednak Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie" właśnie zrezygnowało z jego budowy.

Zadaliśmy wiele pytań Paulinie Pierzchale, rzecznikowi prasowemu "Wód Polskich", ale otrzymaliśmy tylko lakoniczną odpowiedź z tamtejszego Departamentu Komunikacji i Edukacji Wodnej.

"PGW "Wody Polskie" nie planują realizacji inwestycji pn. Zbiornik przeciwpowodziowy Kotlarnia na rzece Bierawce. Zadanie to nie znajduje się w aktualizowanym Programie Planowanych Inwestycji w gospodarce wodnej PGW "Wody Polskie". W 2023 r. "Studium wykonalności" zidentyfikowało dwukrotny wzrost kosztów całkowitych do poniesienia w ramach realizacji zadania, do kwoty 353 mln zł. Zidentyfikowano również brak podstaw formalno-prawnych dla jego realizacji przez PGW "Wody Polskie". Dodatkowo na etapie przygotowawczym zidentyfikowano liczne problemy środowiskowe"

– czytamy w przesłanej nam informacji.

Takie samo oświadczenie znalazło się na stronie internetowej PGW "Wody Polskie".

"To głupota lub sabotaż!"

"Rezygnacja z inwestycji, która w kilka lat powinna przynieść wymierne korzyści dla regionu i kraju, to głupota lub sabotaż. Albo jedno i drugie"

– denerwuje się inż. Macha.

Dalej mówi:

"po pierwsze podstawy prawne do budowy zbiornika - są. Potwierdza to wykonana przez samorządy ekspertyza. Cena jest z kapelusza. Zwracam uwagę, że czasza zbiornika jest gotowa już w ok. 70 proc. Problemy środowiskowe? Chodzi o jakość wody w rzece Bierawce. To stare dane! Na zlewni tego dopływu już zlokalizowany jest zakład odsalania w Czerwionce-Leszczynach, który produkuje sól dębieńską i jest też nowa oczyszczalnia ścieków. Poza tym miały tu powstać de facto dwa zbiorniki: mniejszy i większy oraz łącząca je przegroda - grobla. Różnica poziomów nadawałaby jednemu z nich funkcję odstojnika. Przypominam, że woda gruntowa, która zalałaby zbiornik do pojemności 18 mln m sześc. - to woda czysta. Tylko pozostałe 24 mln m sześc. pochodziłoby z rzeki Bierawki. Ładunek soli powinien w takim wypadku być niski. W czaszy zbiorników przewidziano nawet powstanie kilkunastu wysp, które stałyby się domem dla ptaków".

"Rezygnacja ma charakter polityczny!"

W 1992 r. problem z ugaszeniem lasu polegał też na tym, że w pobliżu nie było żadnego miejsca wyposażonego w zasoby wodne. Powstanie "Kotlarni", to kwestia zagospodarowania wyrobiska pokopalnianego, które i tak będzie się napełniało wodą. Sprawa ma charakter polityczny! Wszystkie merytoryczne przesłanki wskazują, że należy ten zbiornik budować, a z jakiegoś powodu obecna władza, tego nie chce i inwestycję blokuje. Kompletnie tego nie rozumiem

– stwierdził w rozmowie z portalem Niezalezna.pl były wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.

Przekazał, że zwrócił się w tej sprawie do Ministerstwa Infrastruktury, które nadzoruje "Wody Polskie" i RZGW w Gliwicach. - Dostałem treść "Studium wykonalności". To ponad 200 stron tekstu. "Wody Polskie", twierdzą że nie są w stanie samodzielnie wykonać inwestycji. Może więc inne instytucje rządowe powinny się w nią włączyć, zwłaszcza Ministerstwo Infrastruktury. Ten zbiornik jest bardzo potrzebny mieszkańcom. Jest już ponad-polityczna koalicja samorządowa popierająca to przedsięwzięcie - dodał.

"Zachęcam wszystkich posłów z regionu Śląska i Zagłębia, by się tym zainteresowali i liczę na to, że taka ponadpartyjna koalicja na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa powodziowego i pożarowego powstanie!"

– podkreślił Jabłoński.


 



Źródło: niezalezna.pl

#inwestycje

Agnieszka Kołodziejczyk